– Wałęsę poznałem najpierw z daleka w czasie strajku w Stoczni Gdańskiej – wspominał prof. Zdzisław Najder. – Potem spotykałem go za granicą, gdzie wyjeżdżał przed 1989 r. Cieszył się, że mnie spotyka; można powiedzieć, że bardzo mnie emablował. Nagle powołał mnie na przewodniczącego Komitetu Obywatelskiego – opowiadał.
Było to w początku 1990 r., gdy istniał już rząd Tadeusza Mazowieckiego i zaczynała się tzw. wojna na górze, o której gość audycji "Ćwierćwiecze" nie miał pojęcia. – Gdy przyjechałem do Komitetu Obywatelskiego, którego sekretarzem był Henryk Wujec, jego żona powitała mnie słowami: "cieszymy, że został pan naszym przewodniczącym, może wreszcie wszystko się uspokoi". To było w przeddzień zmiany frontu. Przyjęto mnie jako sprzymierzeńca, a nagle zupełnie nieświadomie stałem się przeciwnikiem – powiedział.
Zdaniem prof. Zdzisława Najdera wojna na górze była wynikiem postaw obu stron. – Bardziej doniosły był głos Lecha Wałęsy, lecz reakcje prof. Geremka odgrywały nie mniejszą rolę – zauważył. Do momentu powołania literaturoznawcy na przewodniczącego Komitetu Obywatelskiego stanowisko to oficjalnie nie istniało, lecz de facto funkcję tę sprawował Bronisław Geremek, który prowadził obrady. Choć obaj byli wcześniej w dobrych stosunkach, do nominacji prof. Zdzisława Najdera polityk odniósł się mało przyjaźnie.
Co stało się potem i dlaczego literaturoznawcę można określić "zderzakiem Lecha Wałęsy"? O tym w nagraniu audycji prowadzonej przez prof. Antoniego Dudka.
***
"Ćwierćwiecze" to cykl audycji poświęconych historii Polski po 4 czerwca 1989 roku. Prof. Antoni Dudek zaprasza w ostatni poniedziałek każdego miesiąca na spotkania z historykami i świadkami zdarzeń ostatnich 25 lat. W poprzednich programach jego goście dyskutowali m.in. o paradoksach Okrągłego Stołu, o pierwszych częściowo wolnych wyborach i o tym, czy w 1990 roku Armia Czerwona miała bronić granicy na Odrze i Nysie.
mc/bch