Logo Polskiego Radia
Trójka
Magda Zaliwska 02.06.2011

Koniec politycznej intuicji Łukaszenki

Od Białorusi odwróciła się już Rosja. Po grudniowych wyborach kraj ten stracił także szansę na pomoc ze strony Unii Europejskiej. Teraz wschodniego sąsiada Polski paraliżuje kryzys gospodarczy, który może znacznie osłabić dyktaturę jego kontrowersyjnego przywódcy.
Koniec politycznej intuicji Łukaszenkibelarus.by

Jeszcze do niedawna Białoruś była anachronicznym, a jednak wciąż zadziwiająco żywotnym reżimem politycznym. Jednak gospodarcze realia tego państwa w ostatnich miesiącach uległy dramatycznej zmianie. Kraj mierzy się z poważnym kryzysem ekonomicznym, a obywatele są coraz bardziej zniecierpliwieni.

Kamil Kłysiński z Ośrodka Studiów Wschodnich przypomina, że od czasu przejęcia władzy przez Aleksandra Łukaszenkę w 1994 roku sytuacja Białorusi była politycznie trudna, ale gospodarczo stabilna. Głównie dlatego, że jednym z filarów propagandy prezydenta przez kilkanaście lat był tak zwany kontrakt socjalny ze społeczeństwem. Obywateli przekonywano, że być może w ich kraju nie ma pełnej demokracji ani dostatku jak na Zachodnie, ale nie ma też różnic między najbiedniejszymi i najbogatszymi, a ludzie nie umierają z głodu na ulicach. Nie ma też takiej oligarchizacji i przestępczości jak w Rosji.

Ekspert podkreśla, że w pewnym stopniu była to prawda. Przez wiele lat kraj wydawał się rzeczywiście bezpieczny i spokojny. Emeryci dostawali na czas świadczenia. Pracownicy otrzymywali terminowo wypłaty. Istniał jednak pewien problem, wszystko to utrzymywało się na jednym czynniku – rosyjskich subsydiach. - Kiedy pewne kwestie na linii Mińsk-Moskwa dojrzały do tego, żeby Rosja zdecydowała się na redukcję pomocy, Białoruś zanurzyła się w głębokim kryzysie gospodarczym – tłumaczy gość audycji.

Europa Zachodnia postanowiła wykorzystać to napięcie na Wschodzie. Unia z góry założyła racjonalność działania strony białoruskiej. Nikt nie wierzył oczywiście, że wieloletni dyktator po prostu odda władzę, koncepcja postulowała powolne dochodzenie do pewnych standardów. Do dnia wyborów – 19 grudnia wszystko wskazywało na to, że Łukaszenka zaakceptował ten plan. Entuzjazm Europy osłabł jednak podczas wieczoru wyborczego, gdy rozpędzono bardzo brutalnie, nawet jak na białoruskie warunki demonstrację opozycji w centrum Mińska. - Aleksander Łukaszenka miał przez lata niesamowitą intuicję polityczną, która skończyła się w grudniu 2010 roku – mówi Kamil Kłysiński.

Wynik grudniowej elekcji był z góry do przewidzenia, budził jednak poważne wątpliwości wśród opozycji i na arenie międzynarodowej. – W społeczeństwie trudno usłyszeć dobre słowo na temat Łukaszenki. On płaci służbom specjalnym i milicji, dlatego ma poparcie "gumowej pałki i kija", którym rozpędza protesty – wyjaśnia Anatol Michnawiec, członek Związku na rzecz Demokracji na Białorusi. Według gościa "Klubu Trójki" politycznym problemem wschodniego sąsiada polski jest jednak nie tylko prezydent, ale również skłóceni opozycjoniści. Nie ma bowiem jednego frontu skierowanego przeciwko reżimowi. Wciąż kwestią otwartą pozostaje też, jak obecna sytuacja gospodarcza wpłynie na białoruską dyktaturę.

W audycji wypowiada się również dyrektor Amnesty International Polska Draginja Nadazdin oraz słuchacze.

Aby wysłuchać całej audycji należy kliknąć w ikonę dźwięku w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.

Audycji "Klub Trójki" można słuchać od poniedziałku do czwartku tuż po 21.00. Zapraszamy.

(dmc)