Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
Małgorzata Byrska 18.05.2015

Podatki, czyli bolesne zderzenie z rzeczywistością biznesu

Mówi się, że są tylko dwie pewne rzeczy – to śmierć i podatki. I choć istnieje możliwość rozpoczęcia własnego biznesu w komfortowych warunkach, np. w inkubatorach przedsiębiorczości, ale prędzej czy później trzeba je opuścić.
Posłuchaj
  • Takie instrumenty wsparcia, w postaci ulg powinny być stosowane – uważa gość Czwórki dr Jerzy Kwieciński z Fundacji Europejskie Centrum Przedsiębiorczości. (Dominik Olędzki, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

I wtedy bolesne może być zderzenie z gąszczem często niejasnych przepisów podatkowych, czy też kontakt z urzędem skarbowym.

Ekspert: ulgi dla nowych firm

A bezrobocie wśród osób młodych wciąż jest wysokie. Czy zatem powinni oni mieć łatwiej na początku swojej przygody z biznesem?

– Takie instrumenty wsparcia, w postaci ulg powinny być stosowane – uważa dr Jerzy Kwieciński z Fundacji Europejskie Centrum Przedsiębiorczości.

To nie są ułatwienia, które powinny być stosowane w długim okresie czasu, ale na około 2–3 lata od momentu ukończenia szkoły – i średniej, i zawodowej i wyższej.     – Dlatego, że młodym ludziom jest znaczenie trudniej wtedy wejść do biznesu czy na rynek pracy – dodaje ekspert.

Podatki mogą zniszczyć firmę

Jak trudno kontynuować działalność najlepiej wiedzą ci, którzy już rozpoczęli przygodę z własnym biznesem.

– Jest mnóstwo przeszkód, formalnych, coś się zawsze trafi, jakieś tzw. urzędnicze sprawy – mówi Elżbieta Leszczyńska, właścicielka klubokawiarni Kolonia na warszawskiej Ochocie. – A poza tym średni przedsiębiorca w Polsce łatwo nie ma – dodaje.

Co jest najtrudniejsze z tych formalnych wymogów? – najtrudniejsze są podatki.

– Są one bardzo wysokie, szczególnie dla kogoś, kto dopiero startuje z biznesem. To bardzo poważny element budżetu i bardzo często z tego powodu ludzie muszą zamykać swój biznes, bo nie stać ich na tak wysokie podatki – zauważa właścicielka klubokawiarni.

Bezowy interes, ale wcale nie lekki

Ania Mitrowska swoja pasję zamieniła w biznes. – Zaczęło się wszystko od bez, które są bardzo fantastycznym, delikatnym deserem, z którymi można robić absolutnie wszystko. Można je przekładać owocami, musami . Beza jest niekończącym się pasmem cudowności. Moja ulubiona to owoce, np. mango i truskawka na śmietance – opisuje swoją działalność.

I tak powstała Bezownia, kilkumiesięczny start-up, który coraz lepiej prosperuje, ale jak zaznacza właścicielka, mogłoby być łatwiej.

– Mam znajomych w Stanach Zjednoczonych, którzy od lat prowadzą biznesy w Dolinie Krzemowej, i te biznesy, obecnie już duże, wzięły się po prostu „z niczego”, czyli z pomysłu i ciężkiej pracy – zaznacza Anna Mitrowska .

Co ważne: był pomysł, ale nie było pieniędzy, jednak – jak dodaje – jej znajomy zgłosił do banku potrzebę kredytu, i mimo że nie miał za sobą żadnej historii biznesowej, został mu udzielony kredyt w trybie bardzo szybkim, dzięki temu skompletował cały sprzęt niezbędny do otwarcia fabryki, przygotowującej m.in.  podsystemy dla NASA. – Wszystko „zadziało się” w tempie ekspresowym – podkreśla raz jeszcze.

Stres czyli urząd skarbowy

Właścicielka bezowego biznesu nie ma też wątpliwości, że wszelkie niejasności w sporach z urzędami skarbowymi powinny być rozstrzygane na korzyść podatnika.

– Jak słyszę, że dzwoni urząd skarbowy – to po prostu truchleję, i dostaję „wstępnego zawału serca”, bo nie wiem, co też może mnie zaskoczyć. Ludzie, tacy jak ja, którzy robią jakiś biznes, np. kręcą bezy, nie muszą znać się na całym trudnym systemie podatkowym. Ja się znam na tym, co robię – uważa.

Choć  znajomość przepisów na pewno zawsze się przydaje. Podobnie jak z przepisem na doskonałe bezy…

Dominik Olędzki, mb