1 marca radiowa Jedynka obchodzić będzie ważny jubileusz – tego dnia minie 40 lat od chwili, gdy na naszej antenie po raz pierwszy zabrzmiały "Sygnały dnia”. Przez ten okres przy audycji pracowało wielu znakomitych dziennikarzy i wspaniałych osobowości.
Choć "Sygnały dnia" od zawsze zaczynały się wcześnie rano, to Antoni Mielniczuk nigdy nawet nie pomyślał, że mógłby spóźnić się do pracy. - Mieszkałem wtedy po drugiej stronie Warszawy, na Żoliborzu przy Akademii Wychowania Fizycznego. Samochód przyjeżdżał punktualne o 3.30. Czasami jednak go nie było. Żeby więc zdążyć do radia na 4 rano, zdarzało mi się jechać autobusem, który specjalnie dla mnie zmieniał trasę. A raz jechałem do pracy nawet śmieciarką. Ponieważ nikt i nic nie usprawiedliwiało reportera z niedotarcia na czas do pracy - tłumaczył w "Sobocie z Radiową Jedynką".
- Teraz o wiele łatwiej dojechać do radia, ale nadal trzeba wcześnie wstać. I to jest ten problem - śmiała się z kolei Kamila Terpiał-Szubartowicz, która współtworzy obecną ekipę "Sygnałów dnia".
Kamila Terpiał-Szubartowicz
Z audycją tą przed laty związany był również Zbigniew Krajewski, dziś dziennikarz muzyczny radiowej Jedynki. - W "Sygnałach" najważniejsze było to, że myśmy się uczyliśmy od siebie nawzajem. Pamiętam jak kiedyś robiłem przegląd prasy i powiedziałem: "w "Życiu Warszawy" pisze, że…". Koledzy na to, że mówi się "jest napisane", a nie "pisze". Następnego dnia mam przegląd prasy i znowu to samo, mówię "pisze". Potem wszyscy koledzy, gdy tylko mnie widzieli, to zamiast "cześć" mówili do mnie "jest napisane". Po tygodniu się nauczyłem - wspominał z rozbawieniem.
- Do tej pory wszyscy w radiu zwracają uwagę na język, którym się posługujemy - podkreślała Kamila Terpiał-Szubartowicz.
Zbigniew Krajewski
Każdy z gości "Soboty z Radiową Jedynką" dostał od Małgorzaty Raduchy zadanie do wykonania. Jak sobie z nimi poradzili, dowiesz się słuchając nagrania audycji.
pg