Logo Polskiego Radia
Czwórka
Karina Duczyńska 23.02.2012

Test gry "Bodycount": "lipa" i "kaszan"

- Jest tu co prawda fabuła, ale totalnie szczątkowa – przyznaje nasz ekspert, Leszek Smosarski z Electronic Dreams.
Test gry Bodycount: lipa i kaszanmat. pras.

- Dwie frakcje walczą o władzę nad światem – opowiedział pokrótce treść gry "Bodycount" gość Czwórki. – I tyle. A co dziwi jeszcze bardziej, gra okrzyknięta została duchowym następcą "Blacka", czyli znakomitego shootera, bardzo fajnej strzelaniny FPP, w której dużo się działo i była dobra grafika. A tutaj? Ktoś nawciskał kitu!

Zdaniem naszego eksperta ta gra to "totalny dramat". – Najgłupsza rzecz, jaką można zrobić w grze wideo, to "osłony", które mają chronić przed obstrzałem – opowiada Smosarski. – Naciskasz odpowiedni przycisk i postać się „giba”: lewo, prawo…

Zdaniem Smosarskiego kolejnym nienajmocniejszym – delikatnie mówiąc – elementem tej gry, jest samo sterowanie. – Mam w ręku ultra wypasioną giwerę, a czuję się jakbym miał trzy pustaki – spointował nasz ekspert. – Sterowanie leży, leży! I nic się z tym zrobić nie da!

fot.
fot. Aurelia Chmiel

Więcej o tym, jak wygląda grafika w tej grze, czy dźwięk może uratować sytuację i na jakie dodatki, gratisy i wszelkiego rodzaju bonusy możemy liczyć dowiesz się, słuchając całej "zaGRYwki", albo oglądając ją po kliknięciu w plik filmowy.

(kd)