Problem dotyczy głównie dzieci, które są szczególnie narażone na infekcje organizmu. Dorosłe organizmy, kiedyś już zaszczepione, raczej są bezpieczne.
- Nasza populacja jest szczepiona, więc jesteśmy bezpieczni, natomiast gdyby jakiś wirus dopadł grupę, która nie przyjęła szczepień, mogłoby dojść do epidemii - mówi w "Poranku OnLine" kierownik sekcji epidemiologii sanepidu w Nowym Sączu, Renata Olszowska-Pasoń.
Warto dodać, że właśnie dzięki szczepionkom udało się wyeliminować zachorowalność na Heinego-Medina, ospę wrażliwą, znacznie zmniejszyły też liczbę zachorowań na wirusowe zapalenie wątroby typu B i zapalenie opon mózgowych. Dla wielu osób nie jest to niestety wystarczający argument.
- Sporo rodziców nie decyduje się szczepić dzieci przeciwko gruźlicy, czy też sięgać do tych szczepień, których nie obejmuje budżet refundacji - opisuje problem krajowy konsultant ds. epidemiologii, dr Iwona Paradowska-Stankowicz.
Nie brakuje również głosów, że szczepionki wcale nie są zdrowe, a wręcz są niebezpieczne. Renata Olszowska-Pasoń zdecydowanie to dementuje: - Te, które dostępne są w naszym kraju, są absolutnie zdrowe i sprawdzone! Żadna nie jest konserwowana związkami rtęci.
Lekarze chcą dopisać do listy obowiązkowych szczepień kolejne, np. przeciwko pneumokokom. Być może tym razem uda im się przekonać rodziców, że uchylając dzieci od pojedynczego zastrzyku, robią im tak naprawdę krzywdę.
(ac)