– W naszej kampanii nie chodzi o to, aby kierowcom obrzydzić prowadzenie samochodu, ale by uczynić ich bardziej świadomymi zagrożeń, jakie niesie ze sobą wysoka prędkość – tłumaczy Jerzy Szymłowski – ekspert ds. bezpieczeństwa na drodze. Jak podkreśla gość audycji "Pod lupą", hasło akcji niewybrane zostało przypadkowo. Niesie ono bowiem ze sobą gorzką prawdę, a dowodem na to są liczby…
Nadmierna prędkość jest najczęstszą przyczyną wypadków na polskich drogach. Rocznie ginie na nich ok. pięć tysięcy osób, co stanowi wynik trzy razy większą niż średnia europejska. Z kolei ok. sześćdziesiąt tysięcy zostaje rannych, w tym, na skutek wypadku, 30% staje się osobami niepełnosprawnymi.
Większość kierowców mających ciężką nogę, nie zastanawia się na co dzień nad tymi liczbami, jak również nie bierze pod uwagę faktu, że sami mogą ulec wypadkowi. Takim myśleniem, a właściwie brakiem myślenia działają na szkodę swoją i innych.
Celem kampanii "Prędkość zabija. Włącz myślenie" jest właśnie skłonienie kierowców do refleksji i zastanowienia się nad swoim postępowaniem i jego możliwymi skutkami. Zdaniem Jerzego Szymłowskiego, polscy kierowcy są nie są nierozważni, tylko niewyedukowani. – Nie są świadomi zagrożeń, ponieważ edukację związaną z prowadzeniem samochodu skończyli w momencie odebrania prawa jazdy – mówi. A sytuacja na drogach zmienia się nieustannie. – Prędkość zabija i to dosłownie – puentuje gość "Pod lupą".
Więcej m.in. polskich kierowcach i statystykach, jak i o nowoczesnych elektronicznych systemach, który rejestrować będą łamanie przepisów ruchu drogowego na polskich drogach w rozmowie Kasi Dydo z Jerzym Szymłowskim.
Dowiedz się również, co o szarżowaniu na drogach sądzi Beata Sadowska. Posłuchaj reportażu Kasi Dubińskiej.
ap