– Czuję, że mój talent bierze się z bezpośredniego kontaktu z ludźmi i nie zamierzam się tego wyrzec – wyjaśnia Dub FX, a właściwie Benjamin Stanford. Jak tłumaczy australijski artysta, więź, która nawiązuje się podczas występów między nim a publicznością daje mu ogromną siłę i powoduje, że jest tak dobry w tym, co robi.
Niemniej jednak występy w klubach kosztują go o wiele mniej wysiłku i zaangażowania, dlatego obecnie częściej można go spotkać na różnego typu imprezach niż pod gołym niebie. – Jest to też lepsze wyjście dla moich fanów, którzy mając bilet na mój występ są pewni, że na pewno stawię się na miejscu. Występu uliczne to raczej rzecz przypadkowa – mówi.
Spontaniczne granie na ulicy wiążę się także z wieloma niespodziewanymi zdarzeniami. Jak przyznaje artysta, którego twórczość polega na wykorzystywaniu jedynie swojego głosu zapętlanego i przetwarzanego za pomocą loop stadion, przydarzyło mu się tak dużo dziwnych sytuacji, że nie jest w stanie ich zliczyć. Najzabawniejsza związana jest z policjantką w Londynie.
– Zapytałem się pewnej policjantki czy mogę zagrać na ulicy, a ona bez żadnych wyjaśnień odmówiła mi. Gdy później jednak rozłożyłem sprzęt i zacząłem występ zauważyłem ją w tłumie podrygującą w takt – wspomina.
Artysta wróci do Polski 4 i 5 listopada by wystąpić w Katowicach oraz w Krakowie.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej wysłuchaj całego wywiadu Eweliny Grygiel z Dub FX i Flower Fairy.
ap