Monika Wolińska to jedna z niewielu kobiet, które miały okazję dyrygować największymi orkiestrami świata, w najbardziej prestiżowych salach koncertowych, łącznie ze słynną Carnegie Hall. W rozmowie z Justyną Dżbik dyrygentka opowiedziała o swojej drodze do batuty i idei uprawiania tego zawodu.
- To jest zajęcie, do którego trzeba dorastać bardzo długo, bo to jest odpowiedzialność - mówiła gość "Pod Lupą". - Kieruje się bardzo dużą grupą ludzi. Trzeba mieć doświadczenie w pracy z muzykami, trzeba być trochę psychologiem, co też nabywa się wraz ze stażem - opowiadała.
Wolińska zdecydowała się na uprawianie tego zdominowanego przez mężczyzn zawodu dzięki swojej babci, która zachęciła ją by porzuciła skrzypce na rzecz batuty. Dyrygentka zdradziła, iż siła i pewność siebie są kluczowe w pracy dyrygenta, jednakże równie ważna jest szczerość i bezpośredniość.
- Ja mam taką zasadę w życiu, że wszystko co robię, to robię bardzo prawdziwie. Nawet swoją chwilową słabość można sprzedać orkiestrze, jeśli się nie udaje, że jest inaczej, jeśli się nie pozuje - wyjaśniała Wolińska.
Aby dowiedzieć się więcej o tajnikach dyrygowania, posłuchaj nagrania audycji.
bch