Logo Polskiego Radia
Czwórka
Joanna Łopat 24.10.2013

Staromodna gościnność Czeczenów

Na początku lat 90 Czeczenia ogłosiła niepodległość, co w niedługim czasie pociągnęło za sobą zbrojną interwencję Rosji i dwie wojny czeczeńskie. Wtedy kojarzyliśmy Czeczenów z bojownikami o wolność.
Fotografia z wyprawy Doroty ChojnowskiejFotografia z wyprawy Doroty Chojnowskiejwww.aleswiatjestpiekny.wordpress.com

W 2002 roku czeczeńscy bojownicy zaatakowali moskiewski teatr na Dubrowce. W 2004 roku uzbrojona grupa terrorystów wtargnęła do szkoły w Biesłanie. Zginęło wtedy około czterysta osób, w tym sto siedemdziesiąt jeden dzieci. Ale jak mówi Iwona Kaliszewska z Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UW, to nie jest tak, że całe społeczeństwo czeczeńskie dążyło do niepodległości. - Czeczeni twierdzą, że ich zjednoczenie zagwarantowała armia rosyjska. Dopiero gdy czołgi wkroczyły do Groznego oni utwierdzili się w swojej tożsamości. Teraz nie chcą kolejnej wojny.
Według podróżniczki, Doroty Chojnowskiej, do Polski dociera zaledwie ułamek informacji o Czeczenii, dlatego wydaje nam się miejscem niebezpiecznym. Ale tak nie jest. W Groznym widać ślady wojny. - To miasto zbudowane od nowa, które ciągle szuka swojej tożsamości. Również dlatego, że większość jej mieszkańców stanowili Rosjanie, którzy w czasie wojny opuścili miasto.
Dla większości Czeczenów Rosja nie jest synonimem zła, ale odbudowy - Oni często powtarzają, nieoficjalnie, że dzięki pieniądzom z Rosji odbudowano Grozny i teraz żyją normalnie. Krążą też opinie, że bojownicy nie walczyli o niepodległość Czeczenii, ale po to by ją zniszczyć.
Żeby dostać się w góry, trzeba mieć przepustkę. Czeka się na nią miesiąc. Dorocie Chojnowskiej udało się pominąć tę formalność i była pierwszą zagraniczną turystką od czasów wojny. W wędrówce towarzyszył jej przewodnik, ale musiała meldować się na każdym posterunku, żeby wojsko wiedziało gdzie przebywa w danym momencie. W czasie tej wędrówki spała w różnych miejscach. Raz z czeczeńskimi pasterzami krów, innym razem z dagestańskimi pasterzami owiec. - W Czeczenii nie ma hosteli. Za każdym razem przyjmowano nas w domach. Niegdzie nie spotkałam tak dobrych i gościnnych ludzi jak w Czeczenii. Oni mają w sobie coś bardzo staromodnego. Na swojej ziemi są gotowi oddać życie za gościa, który u nich przebywa - mówi gośc audycji "4 do 4".

jl