Pierwsze wzmianki o użyciu latawca jako siły pociągowej pochodzą z XIII wieku z Chin. W 1826 roku angielski nauczyciel i wynalazca George Pocock podjął próbę napędzania dyliżansu przy pomocy latawców. Udało mu się przejechać odległość 182 km z Bristolu do Marlborough z prędkością 32 km/h.
Buggykiting dostarcza niezapomnianych wrażeń, dawkę adrenaliny (rekord świata to 133,40 km/h) i poczucie bezpieczeństwa (latawiec zawsze można puścić i przerwać jazdę). Jest to jedna z niewielu możliwości podróżowania przy pomocy sił natury.
- To połączenie wózka na dużych kołach i latawca - mówi Maks Makowski, specjalista od buggykitingu i organizator szkoleń "latania". - Startujemy latawcem, podpinamy się pod niego i rozpędzamy się po plażach Europy, np. w Danii - dodaje.
Pasja Maksa Makowskiego jest rozwinięciem dziecięcych zabaw w budowanie latawców z patyczków po wacie cukrowej. Zaczęło się od zwykłych latawców, potem przyszedł czas na latawce profesjonale, a później już tylko kroczek do buggykitingu.
Latawce są ogromne, do nich podłączony jest trójkolowy wózek, na wielkich oponach. - Siedzisko pilota jest między tylnymi kołami, sterujemy przednim kołem za pomocą nóg, a rękami sterujemy latawcem - opowiada Maks Makowski. - Po dwóch godzinach szkolenia można to opanować - dodaje.
Zapraszamy do wysłuchania załączonej audycji "Co Was Kręci", by dowiedzieć się więcej o buggykitingu.
Na "Para Rudnikach" Targach Lotnictwa Lekkiego w Rudnikach pod Częstochową, 25-26 maja, można będzie zobaczyć jak wyglądają pojazdy do buggykitingu.
(pj/czwórka)