migracja
migrator migrator
27.03.2010
Bułgaria się wystraszyła i nie chce euro?
Premier Bułgarii Bojko Borysow oświadczył, że obecnie nie czas kandydować do strefy euro - pisze w wydaniu elektronicznym w sobotę dziennik "Sega".
Premier Bułgarii Bojko Borysow oświadczył, że obecnie nie czas
kandydować do strefy euro - pisze w wydaniu elektronicznym w sobotę
dziennik "Sega".
Po powrocie ze szczytu unijnego w Brukseli, na
którym omawiano pomoc finansową dla Grecji, Borysow powiedział:
"Obecnie jest najmniej odpowiednia pora na podnoszenie tematu o naszym
przyjęciu do mechanizmu kursów walutowych (ERM II)".
Według
Borysowa, liderzy państw-członków strefy euro dają pozytywną ocenę
polityce obecnego rządu Bułgarii, lecz przykład Grecji "ich
przestraszył". "Wszyscy są bardzo spłoszeni, bardzo pilnują euro. Nie
mogą dopuścić do destabilizacji" - podkreślił.
Według "Sega",
przyczyną wycofania się władz bułgarskich z kategorycznego zamiaru
złożenia wniosku o przystąpienie do mechanizmu ERM II, zwanym
"przedsionkiem strefy euro", są nie tylko problemy sąsiedniej Grecji,
lecz także próby ukrycia przez rząd Borysowa realnej wysokości deficytu
budżetowego. Według oficjalnych danych statystycznych z końca 2009 r.,
deficyt wyniósł 0,5 proc. PKB. Wielu ekonomistów uprzedziło wtedy, że
wskaźnik ten został sztucznie zaniżony dzięki przerzuceniu zadłużeń
państwa na następny rok.
Gdy był tworzony obecny gabinet w lipcu
2009 r., wicepremier i minister finansów Simeon Diankow zapewniał, że
najpóźniej w listopadzie Bułgaria wystąpi z wnioskiem o przejęcie do
ERM II. Później kilkakrotnie odkładał termin.
[----- Podzial strony -----]
Jednym z warunków
wejścia do mechanizmu ERM II jest obniżenie deficytu budżetowego do nie
więcej niż 3 proc. PKB. W dążeniu do osiągnięcia tego celu rząd
wstrzymał wypłaty firmom, które wykonały zamówienia państwowe.
Zadłużenie rządu przekracza już 2 mld lewów (1 mld euro) i stwarza
ogromne problemy - upadłość firm, które nie mogą rozliczyć się z
pracownikami, bankami i fiskusem, wzrost bezrobocia. Rząd zarzuca
poprzednikom zawarcie umów, które nie były zabezpieczone finansowo.
Jednocześnie
władze gorączkowo szukają sposobów na załatanie dziury budżetowej. Od
tygodnia przedstawiciele rządu, związków zawodowych i pracodawców
obradują nad programem antykryzysowym, który według doniesień o
dotychczasowych wynikach sprowadza się do podniesienia ciężaru dla grup
społecznych pozbawionych możliwości nacisku, przede wszystkim
pracowników sektora prywatnego i osób pracujących na własny rachunek.
Nieliczne kroki restrykcyjne, które miały dotyczyć policji, wojska i
urzędników państwowych, wycofano po ich protestach.
tk, Informacyjna Agencja Radiowa (IAR), PAP