Logo Polskiego Radia
Trójka
Rafał Kowalczyk 04.07.2011

Grecy obalili mit euro

- Do niedawna przekonywano nas, że przyjmując euro staniemy się bogatsi i będziemy się rozwijać. Przypadek Grecji uświadamia jednak, że euro nie jest walutą do końca świata – mówi Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha.
Flaga GrecjiFlaga GrecjiSXC
Galeria Posłuchaj
  • Grecy obalili mit euro
Czytaj także

Grecja dostała się do strefy euro w 2001 roku. To otworzyło wielkie możliwości, jeżeli chodzi o zadłużanie się. - Kredyty stały się łatwo dostępne i niemieckie oraz francuskie banki chętnie pożyczały Grekom pieniądze, przymykając oko na fundamenty gospodarki, które są w tym kraju archaiczne. Kiedy latem 2007 roku nadszedł kryzys gospodarczy, to wszystko wyszło na jaw ze zdwojoną siłą – tłumaczy Andrzej Sadowski.

Dług Grecji jest gigantyczny: wynosi 340 mld euro. To 160 procent Produktu Krajowego Brutto, a w przeliczeniu na jednego mieszkańca: 31 tysięcy euro do spłaty. Tymczasem roczny dochód ma mieszkańca Grecji to 25 tysięcy euro, więc statystyczny obywatel musiałby pracować ponad rok wyłącznie na spłacenie zadłużenia swojego kraju. Nie ma wątpliwości, że bez pieniędzy Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Grecja musiałaby ogłosić plajtę.

Grecja zaciska pasa

W ubiegłym tygodniu parlament w Atenach poparł radykalne oszczędności, które do 2015 roku przyniosą 28 mld euro na spłatę długu. Grecy nie rozumieją sytuacji w kraju, obarczają winą władze, a do protestów dochodzi niemal codziennie. Rząd chce zwolnić 150 tys. pracowników budżetówki, podnieść podatki, wydłużyć tydzień pracy, obniżyć pensję minimalną, ciąć zasiłki.

W planach jest również prywatyzacja na ogromną skalę, która ma przynieść budżetowi ponad 50 mld euro. Przyjęcie ustawy oszczędnościowej było warunkiem pomocy finansowej UE i MFW.

To wszystko może jednak nie wystarczyć. Finansiści na świecie nie wierzą, że Grecja wyjdzie obronną ręką z kryzysu finansowego. Zgadza się z nimi Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha: - Ani prywatyzacja, ani reformy, ani cięcia nie rozwiążą problemu. Kwoty są już bowiem tak astronomiczne, że prędzej czy później dojdzie do tego, do czego doszło w 1989 roku w Polsce: część międzynarodowych instytucji finansowych będzie musiała się zgodzić na redukcję zobowiązań i puszczenie ich w niepamięć.

Prywatyzacja rozpala emocje

Marcin Pośpiech - korespondent Polskiego Radia, który obecnie przebywa Atenach - mówi, że Grecy są bardzo sfrustrowani. Mają oni poczucie, że plan cięć budżetowych i wyrzeczeń, ma na celu nie ratowanie kraju, lecz tylko polityków. Powszechnie uważa się, że, jeśli rząd dotrzyma słowa i przeprowadzi wszystkie zapowiadane zmiany, to kraj de facto straci suwerenność.

- Chodzi przede wszystkim o prywatyzację. To słowo rozpala tu ogromne emocje i budzi wiele kontrowersji. Dzięki niej rząd chce zyskać 50 mld euro w ciągu 4 lat. Sprzedane będą największe i najcenniejsze z punktu widzenia interesu państwa firmy: energetyczne, telekomunikacyjne; pod młotek pójdą też lotniska, porty, linie kolejowe, a nawet niektóre plaże – mów korespondent.

Marcin Pośpiech przypomina, że pewnych oszczędności rząd grecki dokonał już rok temu. Grekom podwyższono VAT z 19 do 23 procent, obniżono pensje, podwyższono także wiek emerytalny do 65 lat. To wszystko okazało się jednak niewystarczające.

W audycji wypowiadali się także: prof. Ryszard Żółtaniecki (Collegium Civitas), Bartosz Marczuk („Dziennik Gazeta Prawna”), Maciej Rapkiewicz (Instytut Sobieskiego) oraz Słuchacze.

Łukasz Walewski zaprezentował przegląd prasy europejskiej.

(pg)