Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Aneta Hołówek 02.02.2011

Piszczek korumpował tylko raz

Łukasz Piszczek, obrońca Borussii Dortmund i polskiej reprezentacji tłumaczy, że w zrzutce na korupcyjną łapówkę dla przeciwnej drużyny, uczestniczył tylko raz.

Piłkarz na łamach "Przeglądu Sportowego" przyznaje, że wyłożył pieniądze, które miały być przekazane na ustawienie meczu z czasów jego gry w Zagłębiu Lubin. Chodzi o mecz w ostatniej kolejce sezonu 2005/2006 z Cracovią. Remis w tym meczu dawał lubinianom awans do Pucharu UEFA.

Według Piszczka, mimo iż powinien zasłonić się on tajemnicą śledztwa , jednak dla własnego interesu powie , że nigdy więcej takich meczów nie było i że w zrzutce uczestniczył tylko ten jeden raz.

Piszczek opisuje w jakich okolicznościach doszło do zrzutki.

- Uczestniczył w niej cały zespół – wyznaje Piszczek. – Tak mi się wydaje, choć ja naprawdę nie zastanawiałem się kto i do czego się dorzuca. Przyszło do mnie kilku starszych kolegów i komunikat był jasny: musisz się zrzucić, bo duża kasa jest potrzebna i inni też się zrzucają – dodaje.

Piszczek wyznaje, że wielu ludzi patrzących na te sytuacje z boku, może się dziwić, że zgodził się na to. Prosi jednak o zrozumienie.

- Byłem wtedy młodym zawodnikiem, zależało mi by mieć miejsce w drużynie, by funkcjonować w grupie – tłumaczy swoje postępowanie piłkarz. – Nie życzę żadnemu młodemu piłkarzowi, żeby kiedykolwiek znalazł się w takiej sytuacji jak ja wtedy.

Piszczek uważa, ze starzy zawodnicy wydali polecenie, a on młody miał wybór. Grać z nimi albo przeciwko nim.

Piłkarz nie chce ujawniać nazwisk starych zawodników z Zagłębia Lubin, którym wtedy uległ.

- Opowiadam o swoich grzechach, a nie cudzych – ucina pytanie o nazwiska prowodyrów.

O całej sprawie Piszczek chciał jak najszybciej zapomnieć i nie rozpatrywał jej w kategorii przestępstwa. Nie wyobrażał sobie, że miałby wtedy wyłamać się z grupy i donieść komukolwiek, że piłkarze Zagłębia zrobili składkę na łapówkę.

- Chciałem grać i funkcjonować w zespole, byłem u progu kariery – wyjaśnia.

Styczniowe zatrzymania nie miały według Piszczka najmniejszego znaczenia, że postanowił on opowiedzieć o całej sprawie swoim szefom w Borussi i Dortmund oraz trenerowi reprezentacji Polski, Franciszkowi Smudzie.

- Ja przyznałem się do tego znacznie wcześniej, wiedziałem, że musze się z tym zmierzyć – podkreśla. – Zatajenie prawdy mogło tylko pogorszyć moja sytuacje.

Piszczek podkreśla, że poczuł ulgę kiedy selekcjoner Smuda przyznał, że jest w stanie go zrozumieć. Podobnie zresztą zachowały się władze Borussii.

Cała sprawa kładzie cień na karierze piłkarskiej Piszczka, ale ten chciałby, aby ten jeden fałszywy krok nie przekreślił wszystkiego.

- Nie jestem złym człowiekiem, nigdy nie chciałem nikogo skrzywdzić – tłumaczy w "Przeglądzie” Piszczek. – Niespełna pięć lat temu wplątałem się przypadkowo w złą historię, z którą próbuję się po męsku rozliczyć.

Prokuratura nie ujawnia nazwisk piłkarzy zamieszanych w aferę, nie informuje również jakie kary grożą piłkarzom. Wiadomo tylko, że w całą sprawę zamieszani są znani polscy reprezentanci.

ah, polskieradio.pl, Przegląd Sportowy