Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Marcin Nowak 12.02.2011

Listkiewicz: Ustawiałem mecze? Bzdura!

Nazwisko Michała Listkiewicza pojawia się w wyjaśnieniach oskarżonych w aferze korupcyjnej - ujawnia portal polskieradio.pl. Były prezes PZPN odpiera jednak zarzuty o udział w ustawianiu meczów.
Michał ListkiewiczMichał Listkiewiczfot. PAP

Michał Listkiewicz przewija się w wyjaśnieniach byłego właściciela Odry Opole Ryszarda N. oraz domniemanego szefa piłkarskiej mafii - Ryszarda F.. Zeznania "Fryzjera" zostały negatywnie zweryfikowane przez prokuraturę.

Przedstawiamy szczegółowe wyjaśnienia w tej sprawie, jakie znaleźliśmy w aktach wrocławskiej prokuratury.

"Ryszard F. moim zdaniem był czołową postacią, jeśli chodzi o ustawianie meczów. On też się dzielił informacjami o składach sędziowskich. Ja z rozmów z F. oraz będąc świadkiem jego telefonów m.in. z Tadeuszem Diakonowiczem, Marianem D., Michałem Listkiewiczem, Jerzym G. wywnioskowałem, że pieniędzmi, które ja przekazywałem F. musi się podzielić z obserwatorami oraz działaczami PZPN z Warszawy za to, że sędziowie są przekupywani" - mówił śledczym Ryszard N. 10 listopada 2005 roku.

"Spotkałem się z F. w Poznaniu (styczeń 2001 - przyp.) żeby zakończyć nasze rozliczenia z poprzedniej rundy, porozmawiać o tym co na wiosnę. Siedzieliśmy w restauracji kilka godzin. Piliśmy wódkę. F. jak trochę popił to chciał się popisać i zadzwonił do Listkiewicza. W trakcie tego spotkania F. nie był pijany i ja go zapytałem o co chodzi, że gazety piszą, że on jest person non grata w PZPN. On powiedział, że był incydent na stadionie Górnika Polkowice, gdzie on powiedział do jednego z sędziów "kurwiorzu" i z tego niepotrzebnie zrobili aferę. Nawet powiedział: Wie pan panie Ryszardzie, ja powiedziałem tak pieszczotliwie, a oni niepotrzebnie zrobili z tego aferę. Powiedział, że ma nadal dobre układy i mu to odpuszczą. Po czym przy mnie zadzwonił do Michała Listkiewicza trzymając słuchawkę tak bym ja też mógł słyszeć. Mówił do niego: Misiu o co tam chodzi ze mną, co zapomniałeś jak byłeś sędzią i pralki i lodówki jeździły do Ciebie? Słyszałem przez słuchawkę: Dobrze Rysiu, załatwimy, to się wszystko wyciszy, wiesz jak to jest. Jest hałas w gazetach. Ja się nieraz z Listkiewiczem widziałem i słyszałem jego głos. Ja byłem pewien, że to mówi Listkiewicz. Rozpoznałem jego głos" - czytamy w materiałach prokuratury.

Ten fragment zeznań stał się powodem procesu sądowego, szybko jednak zakończonego ugodą. Po opublikowaniu książki Ryszarda N. "Mafia Fryzjera", w której opisana jest ta umowa, Michał Listkiewicz powiedział Dziennikowi Zachodniemu: "Nie mam nawet pojęcia, jak wygląda ten cały Niedziela. Nie miałem z nim nigdy żadnego kontaktu. Wiem tylko, że to zwykły oszust, łobuz i przestępca, a jego zarzuty są absurdalne. Nie zamierzam też czytać jego książki, bo to po prostu gówno! I mam prośbę, nie rozmawiajmy więcej na temat tej kanalii".

N. pozwał Listkiewicza - żądał przeprosin i 40 tys. zł. zadośćuczynienia. Sprawa zakończyła się ugodą w czerwcu 2000 roku. - Prosił mnie o ugodę, mówił, że nie ma pieniędzy na adwokata, a ja nie jestem mściwy - tak wspomina dzisiaj w rozmowie z portalem polskieradio.pl Michał Listkiewicz.

O byłym prezesie PZPN można przeczytać w dalszych wyjaśnieniach Ryszarda N. "W trakcie naszych spotkań F. opowiadał mi, że w poprzednim sezonie (prawdopodobnie chodzi o sezon 2002/2003, kiedy Górnik awansował do I ligi - przyp.) Listkiewicz miał pomóc Górnikowi Łęczna w awansie do I ligi, że podobno z tego tytułu dostał 500 tys. zł. W tym czasie szefem sędziów był Tadeusz Diakonowicz. I on z Wernerem, byłym sędzią z okręgu katowickiego pomogli wejść do pierwszej ligi Śląskowi Wrocław i GKS Katowice (chodzi o sezon 1999/2000 - przyp.). Dlatego gdy to wyszło to Diakonowicza odwołali z tej funkcji, a podobno Listkiewicz nie oddał tych pieniędzy tylko pomógł Górnikowi Łęczna w modernizacji stadionu. Między innymi dlatego były tam rozgrywane mecze sparingowe reprezentacji Polski" - mówił Ryszard N. śledczym.

- To bzdura. Mogę tylko wzruszyć ramionami, bo co tu powiedzieć? Nie miałem z tym nic wspólnego, a pan Niedziela nie jest w stanie mnie obrazić lub sprawić bym się przejął. W Łęcznej reprezentacja grała, bo mieli jeden z najlepszych stadionów, dobre trybuny i światła - odpowiada na te zarzuty w rozmowie z portalem polskieradio.pl Michał Listkiewicz.

We wrocławskim sądzie Michał Listkiewicz na temat "Fryzjera" zeznawał w grudniu 2008 roku. Były prezes PZPN przyznał, że znał Fryzjera, ale ich kontakty były sporadyczne. "Pierwszy kontakt z panem Ryszardem F. miałem jeszcze w latach 90. gdy pracował on w Amice Wronki" - wyjaśniał. Zapewniał, że nigdy nie był jednak w domu "Fryzjera" i nie załatwiał przez niego sprzętu AGD. Przyznał, że raz po meczu w większym gronie uczestniczył w kolacji, w której brał także udział "Fryzjer". Zaznaczał, że nie przypomina sobie by rozmawiał z Ryszardem F. Dodał, że nie miał nawet do niego numeru telefonu. Przypominał też, że we wniosku ówczesnego wiceprezesa PZPN Zbigniewa Bońka uznano "Fryzjera" za persona non grata w związku.

Wątku ewentualnego udziału Michała Listkiewicza w aferze korupcyjnej nie wyjaśnią śledczy. Prokurator Krzysztof Grzeszczak z Wrocławia zajmujący się śledztwem ws. korupcji w polskim futbolu stawia sprawę jasno. - Nie badamy spraw, które datują się przed 1 lipca 2003 roku, bo korupcja w sporcie nie była wówczas karana. Sprawdzamy natomiast czy nie doszło do innych przestępstw - wyjaśnia w rozmowie z polskieradio.pl Grzeszczak. Śledczy nie będą więc weryfikować wyjaśnień Ryszarda N. pod tym kątem. Sprawdzali natomiast inne, autorstwa "Fryzjera".


Dominik Panek, man, polskieradio.pl