Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
Małgorzata Byrska 20.03.2017

Udział inwestorów zagranicznych w polskim długu publicznym ma spaść poniżej 30 procent

930 mld 56 mln złotych – tyle w styczniu wyniosło zadłużenie Skarbu Państwa. Takie dane w poniedziałek, 20 marca, przekazało Ministerstwo Finansów. A więc biliona jeszcze nie ma. Czy zatem możemy odetchnąć z ulgą?  
Posłuchaj
  • Jest trochę wyższa premia za ryzyko, w przypadku Polski, i to wymaga wyższego oprocentowania obligacji – ocenia Konrad Białas z DM TMS Brokers. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Zmniejszanie udziału inwestorów zagranicznych w polskim długu nie wyklucza emisji obligacji w walutach obcych – wyjaśnia dr Jakub Borowski z Credit Agricole. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • O tym, co oznacza rosnący dług, i dlaczego się zadłużamy mówi Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego. (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Jaka jest strategia zarządzania długiem, tłumaczy Marek Szczerbak, zastępca dyrektora Departamentu Długu Publicznego w Ministerstwie Finansów. (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • O tym, jaka jest struktura zadłużenia, mówi Marek Szczerbak, zastępca dyrektora Departamentu Długu Publicznego w Ministerstwie Finansów. (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Mamy do czynienia z niewielkim wzrost zadłużenia – zauważa Marek Szczerbak, zastępca dyrektora Departamentu Długu Publicznego w Ministerstwie Finansów. (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Na koniec 2016 roku dług Skarbu Państwa wynosił blisko 929 mld zł. Powoli nasze zadłużenie zbliża się do biliona, ale zdaniem Moniki Kurtek, głównej ekonomistki Banku Pocztowego – na razie jednak tej granicy nie przekroczymy. (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Czy i kiedy poziom zadłużenia nie jest niebezpieczny? – ocenia Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego. (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

– Jeżeli wierzyć danym z licznika długu publicznego prowadzonego przez Forum Obywatelskiego Rozwoju to ten bilion już jest za nami. Jedynka i 12 zer to właśnie trzynaście cyfr i można się obawiać, że to taka „straszna trzynastka”. Natomiast jeśli to już mamy za sobą i Polska się nie zawaliła, to może jednak nie ma się czego obawiać – wyjaśnia gość Jedynki Konrad Białas, główny ekonomista Domu Maklerskiego TMS Brokers.

Konrad Białas Ważniejsza od wartości długu w ujęciu nominalnym jest jego relacja w stosunku do PKB.

I dodaje, że ważniejsza od wartości długu w ujęciu nominalnym jest jego relacja w stosunku do produktu krajowego brutto. W tym momencie jest to wartość ok. 50 proc.

– I jeśli mówić o długu publicznym jako o problemie, to kłopoty zaczną się dopiero na poziomie 60 proc. do PKB – ocenia gość Jedynki.

Zadłużenie wzrosło jedynie o 0,2 procent

Od końca 2016 roku do końca stycznia 2017 r. zadłużenie  wzrosło jedynie o 0,2 procent. I to jest na pewno dobra informacja. Złożyły się na to dwa czynniki.

– W styczniu w budżecie państwa zanotowana została nadwyżka 6,7 mld złotych. A po drugie złoty umocnił się w stosunku do walut obcych i z tego tytułu dług Skarbu Państwa wyrażony w walutach obcych zmniejszył się o 7,1 mld złotych. W związku z tym ten dług Skarbu Państwa, który został wyemitowany w styczniu, służył gromadzeniu środków na finansowanie potrzeb pożyczkowych budżetu w kolejnych miesiącach – zauważa Marek Szczerbak, zastępca dyrektora Departamentu Długu Publicznego w Ministerstwie Finansów.

Marek Szczerbak Dług Skarbu Państwa, który został wyemitowany w styczniu, służył gromadzeniu środków na finansowanie potrzeb w kolejnych miesiącach.

Dług publiczny w rękach polskich inwestorów

Wicepremier Mateusz Morawiecki w długim terminie chciałby ograniczać polski dług publiczny, lecz strukturę zadłużenia uznaje za parametr ważniejszy od jego wysokości. I tu przede wszystkim chodzi o to, że większość długu jest w rękach inwestorów zagranicznych, a nie polskich, a udział inwestorów zagranicznych ma spaść, zgodnie z planem – poniżej 30 procent. Stanie się tak pod warunkiem, że będziemy mieć więcej oszczędności krajowych

– Sytuacja jest skomplikowana. Z jednej strony oczywiście warto mieć dług, w którym znaczący udział mają inwestorzy krajowi. Dlatego, że jest to taka sytuacja, kiedy dług, rentowności obligacji są mniej wrażliwe na przepływy kapitału, na nastroje. Jeśli np. Janet Yellen z Fed powie, że chce podnosić stopy procentowe w USA, to oczywiście ma to wpływ na to, jak zagraniczni inwestorzy kupują obligacje należące do krajów rynków wschodzących. My jesteśmy na takie wahania w globalnych przepływach kapitału wtedy bardziej wrażliwi – wyjaśnia gość Polskiego Radia 24 dr Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole, wykładowca Szkoły Głównej Handlowej.

I dodaje, że jeśli chcielibyśmy zmienić tę strukturę, to więcej tego długu, który jest na bieżąco emitowany, bo jakaś część długu zapada, trzeba wykupić, potem emitujemy kolejny dług – i jakąś część tego długu, relatywnie dużą w stosunku do przeszłości muszą kupować podmioty krajowe.

Jakub Borowski Potrzebne są oszczędności. Ktoś musi wypracować dochód, nie skonsumować go i za te oszczędności kupić ten polski dług.

– A to z makroekonomicznego punktu widzenia oznacza, że  potrzebne są oszczędności, i to większe niż do tej pory. Ponieważ ktoś musi wypracować dochód, nie skonsumować go i za te oszczędności kupić ten polski dług – podkreśla dr Jakub Borowski.

Obligacje w walutach obcych na kwotę 1,5 mld euro

Jednak  Ministerstwo Finansów chętnie sięga po dług nominowany w walutach. W marcu sprzedało 10- i 20-letnie obligacje o wartości półtora miliarda euro. Już niedługo ma dojść do kolejnej emisji papierów w juanach chińskich.

– Zmniejszanie udziału inwestorów zagranicznych w polskim długu nie wyklucza kolejnych emisji. Te emisje mogą następować, a chodzi o to, jaki będzie przyrost zadłużenia. Czy ten przyrost będzie następował, czy nie, czy ostatecznie będziemy po prostu więcej spłacać – uważa gość Polskiego Radia 24.

Jakub Borowski Zmniejszanie udziału inwestorów zagranicznych w polskim długu nie wyklucza emisji obligacji w walutach obcych.

Jego zdaniem są bowiem takie obszary geograficzne, gdzie Polska powinna być obecna, ponieważ tam jest pewna baza inwestorów, z której można skorzystać. Są też pewne produkty, do których można się odwołać, np. zielone obligacje, gdzie też jest pewna wyselekcjonowana grupa inwestorów, która jest zainteresowana właśnie takim produktem. Czyli inwestowaniem w obligacje, które finansują określone działania, w tym przypadku inwestycje w ochronę środowiska naturalnego.

– To, że Polska będzie emitowała obligacje w różnych walutach i na różnych rynkach jest zupełnie zrozumiałe. To jest działanie niesprzeczne z celem, jakim jest ograniczenie udziału inwestorów zagranicznych w długu publicznym – ocenia dr Jakub Borowski.

Resort finansów poinformował też o tym, z którego kraju obserwujemy największy napływ kapitału na krajowy rynek papierów skarbowych. Przez wiele lat Amerykanie utrzymywali pozycję lidera zakupów papierów skarbowych z Polski. W styczniu 2017 r. po raz pierwszy, od kiedy resort finansów publikuje dane, jesteśmy mocniej zadłużeni u Japończyków niż u inwestorów z USA. Ci pierwsi posiadają nasze obligacje warte 18,95 mld zł, o 600 mln zł więcej niż Amerykanie, którzy spadli na drugą pozycję.

Czy obligacje w walutach obcych są bezpieczne?

Obligacje w walutach obcych czasami tanieją, a czasami drożeją. Może jednak ze względu na stabilność finansów państwa lepiej byłoby, abyśmy zadłużali się tylko w naszej walucie?

– Z jednej strony poprzez emisję długu w walucie obcej otwieramy się na nowe rynki. Choćby na rynek chiński, gdzie inwestorzy nie chcą inwestować w papiery w walucie krajowej, a wolą jednak, żeby to ryzyko kursu walutowego przerzucić na emitenta. I to jest wadą tego rozwiązania. Bo chociaż zyskujemy nowy rynek, to jednak całe dodatkowe ryzyko bierzemy na siebie. Można niby od strony Ministerstwa Finansów cieszyć się z tego, że emitujemy dług w euro po dużo niższym oprocentowaniu, bo stopa referencyjna EBC jest na poziomie zerowym i to stwarza lepsze warunki do emisji długu niż w Polsce, gdzie stopa referencyjna NBP to 1,5 procent. Ale jeszcze trzeba brać pod uwagę wahania kursu walutowego. Jeżeli o 40 groszy osłabi się złoty w stosunku do euro, to jest to dodatkowe 10 proc. zmiany, którą będzie musiało sobie wkalkulować Ministerstwo Finansów – tłumaczy Konrad Białas.

Konrad Białas Ryzyko kursu walutowego przy obligacjach w walutach obcych jest po stronie emitenta. I to jest wadą tego rozwiązania.

Dlaczego Japonia nie ma kłopotów z finansowaniem?

W Polsce nasze zadłużenie, zgodnie z Konstytucją RP, nie może przekroczyć 60 procent PKB. Ale inne kraje, jak np. Japonia ma dług na poziomie 250 procent PKB. Czy to znaczy, że kraje rozwinięte mogą pozwolić sobie na wyższy udział długu publicznego do PKB?

– Można tu przeprowadzić pewną analogię do tego, jak zwykły obywatel próbuje wziąć kredyt w banku. Liczy się przede wszystkim historia kredytowa, jaką ma dany kraj, czy ma ją długą, czy ma ją niezszarganą. Japonia ma wieloletnią historię kredytową, i zawsze potwierdzała, że regularnie spłacała zadłużenie. W przypadku Polski, to mieliśmy swoje perypetie, kiedy nasze długi były umarzane, jeszcze te sprzed zmian ustrojowych w 1989 roku. To pokazuje, że jest trochę wyższa premia za ryzyko, która jest rozpatrywana np. w przypadku Polski, i w konsekwencji wymaga się od nas wyższego oprocentowania na emitowanych obligacjach. Przy niższym pułapie długu do PKB zaczyna się skokowy spadek zaufania, i trudniej jest znaleźć inwestorów do tego, aby byli chętni kupić obligacje – podkreśla gość radiowej Jedynki.

Konrad Białas Liczy się przede wszystkim historia kredytowa, jaką ma dany kraj.

Optymalny poziom długu nie istnieje?

Mamy więc Japonię, która ma 250 proc. długu publicznego, z drugiej strony mamy np. Grecję, która ma dług na poziomie 180 proc. w stosunku do PKB. O ile Japonia całkiem nieźle sobie radzi, to Grecja jest na skraju bankructwa. Jaki w taki razie jest optymalny poziom długu?

– Nie ma czegoś takiego jak optymalny poziom długu. Wszystko zależy od tych poszczególnych czynników związanych z historią kredytową, zaufaniem, perspektywami, jak ta konkretna gospodarka będzie się rozwijać. Czy rzeczywiście będzie ona mogła generować na tyle swój rozwój w kolejnych latach, aby sensowne było pożyczanie jej pieniędzy. Że jest jakieś prawdopodobieństwo, że te obligacje zostaną spłacone, albo być może zostaną zrolowane na kolejne lata – ocenia Konrad Białas.

Nie będzie to bowiem tak wyglądać, że z własnych środków dane państwo, np. Japonia, mogłaby spłacać te obligacje, tylko będzie zaciągać nowy dług. Natomiast w sytuacji Grecji, kiedy już nikt nie chce na rynku pożyczać i ten kraj cały czas obecnie żyje na kroplówce środków publicznych pożyczanych w ramach Unii Europejskiej albo Międzynarodowego Funduszu Walutowego, to brakuje tego zaufania.

– I sam poziom długu w stosunku do PKB jest sprawą drugorzędną. Jest to bowiem zero-jedynkowe podejście: czy jesteśmy gotowi danemu krajowi pożyczyć pieniądze – czy nie. W przypadku Japonii tak, a w przypadku Grecji nie – gość radiowej Jedynki.

Konrad Białas Grecji już nikt nie chce na rynku pożyczać, bo brakuje tego zaufania.

Globalny dług to 260 bilionów złotych

Łączne zadłużenie wszystkich państw to 260 bilionów złotych. Czy to jest kwota w ogóle kiedykolwiek możliwa do spłacenia?

– Pytanie raczej brzmi, czy strony są naprawdę zainteresowane tym, aby ten dług został spłacony. I czy podmiotom, które pożyczają państwom pieniądze też zależy, aby doprowadzić do sytuacji, kiedy ta druga strona nie będzie potrzebowała więcej długów – komentuje Tadeusz Białas.

Ponieważ emisja długu związana jest z pewnym kosztem tego pieniądza, z odsetkami, które ta strona, która pożycza kapitał, zarabia. Więc gdyby wszystkie państwa doprowadziły do sytuacji, w której by nie emitowały długów, to automatycznie instytucje finansowe pożyczające środki na ten dług, kupujące obligacje też stracą źródło dochodów.

– Dlatego nikomu nie zależy, żeby doprowadzić do sytuacji, kiedy ten dług globalny zostanie spłacony. I na razie skoro „orkiestra gra i wszyscy się bawią”, to nikt nie będzie kwestionował wysokości tej puli długów – zwraca uwagę gość Jedynki.

Konrad Białas Nikomu nie zależy, żeby doprowadzić do sytuacji, kiedy ten dług globalny zostanie spłacony.

Polska strategia na redukcję długu

Jednak polski rząd chce ograniczać wysokość długu publicznego i zapowiada, że do 2020 roku poziom zadłużenia spadnie poniżej 50 proc. PKB.

– Jest to słuszna strategia. Ale czy rzeczywiście tak będzie? Nadal mam wątpliwości co do tego, jak wszelkie nowe wydatki budżetowe planowane przez rząd będą znajdywały źródła finansowania. Pod znakiem zapytania jest też poprawa ściągalności podatków, co ma finansować program "Rodzina 500+", czy też obniżenie wieku emerytalnego. To są te elementy, które mogą mieć w przyszłości trudności ze znalezieniem tej drugiej strony do zrównoważenia, a nawet żeby przyszłe dochody budżetowe przewyższały te wydatki i aby ten dług się zmniejszał – komentuje gość Jedynki Konrad Białas, główny ekonomista Domu Maklerskiego TMS Brokers.

Konrad Białas Do 2020 roku poziom naszego zadłużenia spadnie poniżej 50 proc. PKB.

Zwłaszcza, że jest jeszcze inny dług, który prędzej czy później będzie trzeba spłacić, tzw. dług ukryty, czyli np. zobowiązania państwa dotyczące przyszłych płatności związanych z emeryturami. Według szacunków jest to dług trzy razy większy od tego jawnego.

Błażej Prośniewski, Sylwia Zadrożna, Justyna Golonko, Małgorzata Byrska