Logo Polskiego Radia
Polskie Radio
Małgorzata Byrska 03.07.2017

Brexit: czy Polska nadal będzie dobrym miejscem dla brytyjskich inwestycji?

Proces Brexitu ma zakończyć się w marcu 2019 roku. Polscy przedsiębiorcy powinni przygotować się na różne konsekwencje umowy o opuszczeniu przez Wielką Brytanię Unii Europejskiej. Także polski i brytyjski rynek pracy na pewno ulegnie zmianie.
Posłuchaj
  • W Europie działa już sporo brytyjskich inwestorów i oni zostaną – podkreśla David Thomas, wiceprezes Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej, prezes Związku Brytyjskich Izb w Europie. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Jeśli część Polaków musiałaby opuścić rynek brytyjski, to raczej mało prawdopodobne jest, by wszyscy wrócili do Polski – wyjaśnia Andrzej Kubisiak, ekspert Work Service. (Elżbieta Szczerbak, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Wielu przedsiębiorców z Wysp szuka partnerów w krajach Unii, aby móc kontynuować produkcję, żeby nie być ze swoją produkcją poza Unią – zauważa Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE. (Dominik Olędzki, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Mamy bardzo dużą nadwyżkę w eksporcie do Wielkiej Brytanii, naszego 2-3 partnera w eksporcie. Czyli mamy dużo do stracenia – ocenia Kamil Maliszewski z DM mBanku. (Dominik Olędzki, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Na pewno teraz polscy przedsiębiorcy, którzy byli silnie związani z eksportem do Wielkiej Brytanii, będą mieli impuls do większej dywersyfikacji – ocenia Kamil Maliszewski z DM mBanku. (Dominik Olędzki, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Wpływ na wymianę handlową Polski i Wielkiej Brytanii mogą też mieć perturbacje natury kursowej – zaznacza Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE. (Dominik Olędzki, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Brexit to zagrożenia, ale i nowe szanse dla polskich przedsiębiorców – wyjaśnia Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE. (Dominik Olędzki, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

Dzisiaj jeszcze nie wiadomo, jaką politykę ekonomiczną przyjmie Wielka Brytania po opuszczeniu Unii Europejskiej.

– Wiemy, o czym marzy rząd brytyjski, ale nie wiemy, jaki będzie kształt tego marzenia po zakończeniu negocjacji – podkreśla David Thomas, wiceprezes Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej, prezes Związku Brytyjskich Izb w Europie.

Jest parę wariantów tych negocjacji. Może to być łagodne albo twarde wyjście, lub też pośredni model.

– Komisja Europejska uważa, że powinniśmy planować, pracować nad najgorszym scenariuszem. I może będzie w związku z tym potem miłe zaskoczenie – dodaje gość radiowej Jedynki.

Bezpośrednie kontakty – pewniejsze

Czego powinni się więc w związku z tym z najgorszym scenariuszem obawiać, spodziewać polscy przedsiębiorcy, którzy mają kontakty z partnerami w Wielkiej Brytanii?

David Thomas Jeśli chodzi o towary żywnościowe, usługi konsumenckie, to popyt raczej się nie zmieni.

– Pierwszym wątkiem jest bezpośredni handel. I tutaj, jeśli chodzi o towary żywnościowe, usługi konsumenckie, to popyt raczej się nie zmieni. A te zmiany wynikające z procesów wychodzenia Wielkiej Brytanii z Unii nie będą uciążliwe – ocenia David Thomas.

Ale są też takie sytuacje, gdy polskie spółki poprzez inne kraje Unii eksportują do Wielkiej Brytanii. Tak jak w przypadku wielu firm meblarskich, które korzystają z pośrednictwa spółek niemieckich.

– W tym przypadku nie jest znana przyszłość takiej współpracy, bo być może spółki niemieckie nadal będą zainteresowane tym eksportem. Ale jeśli ten eksport będzie dla nich np. trochę trudniejszy, albo poziom zysku dla nich będzie trochę mniejszy, to popyt na te polskie meble może maleć. Dlatego to polskie spółki powinny sprawdzić, dokąd trafiają ostatecznie ich produkty i jaka będzie reakcja klientów w tych krajach na ewentualne zmiany warunków – podkreśla gość radiowej Jedynki.

Ale jest jeszcze wymiana handlowa w drugą stronę, i np. części do polskich jachtów pochodzą w dużej części z Wielkiej Brytanii.

– Czyli najbardziej wartościowa część jachtów pochodzi od spółek angielskich. I tu także może wystąpić potencjalny wzrost cen. Ale też właścicielami tych stoczni są i Francuzi, i Amerykanie, i Włosi, i nie wiadomo, jak oni zareagują – zaznacza David Thomas.

Ciągle jest więc wiele niewiadomych.

Przyczółki brytyjskie w Europie

Być może spółki brytyjskie będą szukać aktywnie w Polsce, w innych krajach Unii Europejskiej takich przyczółków gospodarczych, miejsc prowadzenia działalności, by nadal ich obowiązywało unijne prawo.

David Thomas Największe spółki brytyjskie, producenci z różnych sektorów już są w Polsce.

– Największe spółki brytyjskie, producenci z różnych sektorów już są w Polsce. Tak jest np. z branżą farmaceutyczną, czy też z produktami żywnościowymi dla zwierząt. Oni już są i oni będą dalej produkować w Polsce na rynek Unii Europejskiej. Wydaje mi się, że to się nie zmieni. Ale czy również inne spółki przyjdą do Polski, to trudno ocenić. Bo przemysł nie jest największym sektorem gospodarki brytyjskiej – komentuje gość radiowej Jedynki.

Obawy przesiębiorców

Czyli wśród przedsiębiorców brytyjskich też raczej panuje pesymizm, ponieważ również nie wiedzą, tak jak np. przedsiębiorcy z Polski, co ostatecznie będzie dla nich oznaczało wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.

– Największe spółki w Wielkiej Brytanii są albo obojętne, ponieważ ich eksport trafia do innych krajów, poza Unię. Natomiast jeśli są związane gospodarczo z Europą, to są bardzo niespokojne – przyznaje gość radiowej Jedynki.

I jednocześnie dodaje, że jego zdaniem Polska nadal będzie dobrym miejscem dla inwestycji, dla brytyjskich instytucji finansowych.

David Thomas Nie przeszkód ani podatkowych ani innych, aby brytyjskie instytucje miały się wycofać w Polski.

– Bo nie przeszkód ani podatkowych ani innych, aby te instytucje miały się wycofać w Polski – podkreśla David Thomas.

Mamy bowiem z Wielką Brytanią podpisaną umowę o unikaniu podwójnego opodatkowania.

Zasadniczy problem to dane osobowe

Natomiast poważnym problemem może się okazać np. przetwarzanie danych osobowych obywateli Unii Europejskiej.

David Thomas Przetwarzanie danych osobowych obywateli Unii Europejskiej to jest najbardziej trudna część Brexitu.

– To jest najtrudniejsza część Brexitu. Ponieważ dane osobowe nie mogą być eksportowane poza Unię Europejską. I to jest bardzo twarde prawo. I to dotyczy nie takich zwykłych rzeczy, jak np. e-handel. Ale też wszystkiego, co jest związane np. z back-office (usługi z zakresu zarządzania dokumentami oraz wsparcia procesów obsługi klienta – przyp. red.). Z prowadzeniem działalności dla największych instytucji finansowych brytyjskich, ale nie tylko. I tutaj właśnie problemem jest też ten cały sektor farmaceutyczny, w którym badania są przeprowadzane w Polsce, ale spółki, które to robią mieszczą się w Anglii – wylicza gość radiowej Jedynki.

Chodzi tu bowiem o ochronę własności intelektualnej, ale najważniejsze są właśnie dane osobowe.

– Bo ta informacja o badaniach w Polsce musi być eksportowana do Wielkiej Brytanii i to może być problem – tłumaczy David Thomas.

Rynek pracy, czyli sytuacja pracowników z Polski…

To jak Brexit zmieni rynek pracy, oczywiście także będzie zależało od tego, jakie zostaną ostatecznie wynegocjowane warunki. 

Niedawno premier Theresa May zapowiadała, że po Brexicie obywatele krajów unijnych mają mieć zagwarantowane takie sama prawa, jak Brytyjczycy, poza prawem do głosowania. Muszą mieć jednak udokumentowane pięć lat pobytu. Ale wątpliwości jest i tak wiele.

– Jesteśmy trochę bliżej rozstrzygnięć, ale nadal daleko od tego, aby świętować, że sytuacja Polaków jest uregulowana. Musimy pamiętać o tym, że propozycje, które pojawiły się ze strony rządu brytyjskiego, to jest punkt wyjścia do rozmów i negocjacji z Komisją Europejską. I tutaj wiele krajów może zgłaszać swoje postulaty, odrębne pomysły i stąd pytanie, co finalnie tak naprawdę z tego wyniknie – wyjaśnia gość Polskiego Radia 24 Andrzej Kubisiak, ekspert Work Service.

Andrzej Kubisiak Wiele krajów może zgłaszać swoje postulaty, odrębne pomysły i stąd pytanie, co finalnie tak naprawdę z tego wyniknie?

Gdybyśmy natomiast przyjęli, że ta propozycja przedstawiona przez premier Theresę May miałaby wejść w życie w 2019 roku, to trzeba brać pod uwagę, że mamy część Polaków, którzy przebywają na Wyspach na tyle długo, że faktycznie nie odczują różnicy w stosunku do dzisiejszych warunków.

– Natomiast jest również część osób, która jest tam krótszy okres niż te ustalone w propozycji 5 lat, choć są tutaj też wątpliwości, od którego momentu należałoby liczyć te 5 lat. Czy to od momentu wdrożenia tej nowej regulacji, czy od wcześniejszej daty, czy wręcz od późniejszej. Tak, jak powiedziałem, jest tutaj wiele szczegółów do doprecyzowania. Jedno co wiemy, i jak widać takie są zamiary Wielkiej Brytanii, żeby nie doszło do exodusu, żeby nie doszło sytuacji, kiedy masowo obywatele innych krajów Unii Europejskiej mieliby opuszczać Wielką Brytanię, bo brytyjski rynek pracy mógłby tego nie wytrzymać – zaznacza Andrzej Kubisiak.

… i sytuacja Brytyjczyków w UE

Warto też pamiętać, że w Unii przebywa ponad milion Brytyjczyków, którzy są na kontynencie, i Wielka Brytania musi ważyć swoje stanowisko, biorąc też pod uwagę interesy tych swoich obywateli, którzy są w innych krajach Europy.

– Jeśli bowiem proces negocjacji pójdzie tą skrajną narracją, tymi argumentami, które były przyjmowane jeszcze w czasie referendum, to mogłoby to się spotkać z symetryczną reakcją ze strony Unii Europejskiej. A to by wywołało duże reperkusje dla władz brytyjskich ze strony obywateli, którzy są w innych krajach. Musimy więc poczekać, tak realnie rzecz biorąc na to, jakie będą finalne ustalenia – ocenia gość Polskiego Radia 24.

Andrzej Kubisiak Gospodarka brytyjska na pewno potrzebuje dobrych, wykwalifikowanych pracowników.

I dodaje, że wiemy już, że te sektory związane z rolnictwem, z sadownictwem, z ogrodnictwem, na pewno są tymi, które wymagają wielu pracowników sezonowych. Ale gospodarka brytyjska, czy to na poziomie usług, czy to na poziomie chociażby sektora budowlanego na pewno też potrzebuje dobrych, wykwalifikowanych pracowników, których często brakuje wśród samych Brytyjczyków.

– A Polacy, którzy jeżdżą do Wielkiej Brytanii, a to jest bardzo ważny element, nie jeżdżą tam ze względu na warunki socjalne, ale ze względu na chęć poprawy sytuacji materialnej, chęć zarobkowania. I pojawiają się analizy, z których wynika, że ponad 80 proc. Polaków, którzy wyjechali do Wielkiej Brytanii, to są osoby aktywne zawodowo, które tam faktycznie świadczą pracę. Dla porównania, w Polsce ten sam odsetek sięga 56 proc. Mamy więc tutaj naprawdę dużą przepaść – podkreśla Andrzej Kubisiak.

Exodus Polaków? Być może, ale raczej nie do Polski

To pokazuje również, że tamtejszy rynek pracy i gospodarka korzystają na obecności Polaków w Wielkiej Brytanii. Jeśli jednak część Polaków musiałaby opuścić rynek brytyjski, to raczej mało prawdopodobne jest, by wszyscy wrócili do Polski.

– Każda pula osób, która miałaby wrócić do Polski, to jest dobra informacja dla naszego rynku pracy, ponieważ dzisiaj mamy w kraju ponad 120 tys. nieobsadzonych miejsc pracy. I to powoduje, że firmy mają duże trudności rekrutacyjne i część miejsc, które powinny być obsadzone, żeby mogły być realizowane kontrakty, produkcja zamówienia, usługi, są nieobsadzone – tłumaczy gość Polskiego Radia 24.

Dlatego wypełnienie tej puli wakatów jest bardzo istotne. A Polacy, którzy by mieli wracać do naszego kraju, na pewno byliby cennymi pracownikami.

Andrzej Kubisiak Nie spodziewam się jakiegoś masowego ruchu, powrotów do naszego kraju.

– Ale ja nie spodziewam się jakiegoś masowego ruchu, powrotów do naszego kraju, bo nawet jeżeli część osób miałaby wyjechać z Wielkiej Brytanii, to te osoby po kilku latach przebywania na tym rynku przyzwyczaiły się do innego standardu życia, do innych wynagrodzeń – zwraca uwagę Andrzej Kubisiak.

Jego zdaniem większość osób, która myślałaby o powrocie, raczej wybierze inny kraj Unii Europejskiej. Chociaż oczywiście dla naszego rynku pracy byłoby bardzo ważne, żeby możliwie jak najwięcej tych osób przyciągać do naszego kraju.

Brytyjczycy implementują prawo unijne

Rozwiązaniem wielu tych problemów i wątpliwości, mogą być odpowiednie zapisy legislacyjne. Dlatego Wielka Brytania próbuje część regulacji prawnych, obecnie obowiązujących w Unii Europejskiej, wprowadzić do swojego prawa, żeby choć trochę zabezpieczyć swoje ewentualne przyszłe kontakty gospodarcze.

– Już teraz pracuje nad tym rząd brytyjski w parlamencie, nad wprowadzaniem tych przepisów europejskich bezpośrednio do prawa brytyjskiego. Oczywiście te główne urzędy Unii Europejskie, które kontrolują to prawo, takie jak Trybunał Sprawiedliwości, jego pozycja się zmieni. Zastąpi go Sąd Najwyższy w Wielkiej Brytanii – wyjaśnia gość Jedynki David Thomas, wiceprezes Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej, prezes Związku Brytyjskich Izb w Europie.

Sylwia Zadrożna, Elżbieta Szczerbak, Dominik Olędzki, Małgorzata Byrska