Jeśli mówimy o sukcesach Polaków w sportach drużynowych w okresie PRL, przychodzi na myśl drużyna Kazimierza Górskiego, a także siatkarze Huberta Wagnera. Tymczasem - począwszy od 1963 roku - mieliśmy dekadę znakomitej koszykówki. Prowadzona przez Witolda Zagórskiego reprezentacja zdobywała na kolejnych mistrzostwach Europy medale: srebrny (1963) oraz dwa brązowe (1965, 1967). Na mistrzostwach świata w 1967 roku zajęliśmy piąte miejsce (od tamtej pory, czyli od 47 lat, nie było nas w zawodach na tym poziomie). Mieczysław Łopatka, Bogdan Likszo, Janusz Wichowski i inni byli idolami młodzieży, uczestnikami życia sportowo-artystycznej śmietanki Warszawy. Ta zbiorowa fascynacja przedostała się nawet do książki "Podróż za jeden uśmiech".
- Zieloni Kanonierzy, czyli zawodnicy Legii Warszawa, do których nawiązał Adam Bahdaj, byli w latach 60. byli najlepszą drużyną koszykarką w kraju, rozpoznawano ich na ulicach. Na ich najważniejsze mecze przychodziło po kilka tysięcy ludzi - podkreśla Łukasz Cegliński. - Koszykarze drużyny narodowej, chociaż nie odnieśli spektakularnych sukcesów na igrzyskach olimpijskich, to jednak regularnie grali na mistrzostwach Europy i pojechali na mistrzostwa świata. Koszykówka w latach 60. była dyscypliną, którą wszyscy znali i kochali - dodaje.
- Nie było wówczas zawodowstwa. Zawodnicy mieli etaty albo w zakładach pracy, albo wojskowe czy milicyjne. Głównym powodem doskonalenia sportowego w tamtych czasach były wyjazdy zagraniczne. Wtedy nikt nie miał paszportu w szufladzie, tylko wybrani mogli wyjechać na Zachód - mówi Marek Cegliński.
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy z dziennikarzami sportowymi, którą przeprowadził Jerzy Sosnowski.
"Trójkowy wehikuł czasu" na antenie Trójki w każdą sobotę od godz. 15.05 do 16.00.