Logo Polskiego Radia
IAR / PAP
Dariusz Adamski 19.09.2022

Masowe mordy w Iziumie i Buczy. Wiceszef MON: to nie wyjątek, a reguła działania wojska rosyjskiego

Mordy w Iziumie, Buczy i wielu innych miejscach Ukrainy wyczerpują znamiona zbrodni wojennych i to popełnianych na masową skalę - ocenił wiceszef MON Marcin Ociepa. - Nie jest to więc wyjątek, a reguła działania wojska rosyjskiego - dodał.

Kontynuowane są prace ekshumacyjne w Iziumie na północnym wschodzie Ukrainy, gdzie odkryto masowe pochówki. Mer tej miejscowości Wałeryj Marczenko w niedzielę ocenił, że ekshumacja ciał ze skupiska grobów odnalezionego pod Iziumem po wyzwoleniu miasta z rąk Rosjan potrwa jeszcze ok. dwa tygodnie. Według władz spoczywają tam m.in. ofiary rosyjskich zbrodni wojennych.

Wiceminister obrony narodowej Marcin Ociepa w poniedziałek rano ocenił, że "mordy w Iziumie, Buczy i wielu innych miejscach Ukrainy wyczerpują znamiona zbrodni wojennych i to popełnianych na masową skalę". - Nie jest to więc wyjątek, a reguła działania wojska rosyjskiego - dodał.

Jego zdaniem jest to dowód na to, że "Rosja nie zmieniła swojej zbrodniczej natury, której twarz my w Polsce doskonale znamy chociażby ze zbrodni katyńskiej". - Na Zachodzie trwa dyskusja, czy oficjalnie uznać Rosję za państwo sponsorujące terroryzm, tymczasem widać wyraźnie, że jest to wprost państwo terrorystyczne, stosujące tzw. terroryzm państwowy - zaznaczył.

Pod Iziumem znaleziono łącznie ponad 450 grobów po tym, jak armia rosyjska wycofała się z tego miasta, które okupowała od kwietnia br. Wśród 59 osób, których zwłoki ekshumowano, było 16 mężczyzn-cywilów i 26 kobiet oraz 17 wojskowych ukraińskich. Eksperci podkreślają, że większość ciał nosi oznaki nienaturalnej śmierci. Prokuratura powiadomiła wcześniej, że na miejscu prace prowadzi 10 grup, złożonych ze śledczych i prokuratorów.

Według ukraińskich władz liczba ofiar rosyjskich zbrodni w Iziumie może okazać się większa niż w Buczy i innych podkijowskich miejscowościach, które były dotąd najstraszniejszym symbolem zbrodni wojennych agresora na Ukrainie. Chodzi o te zbrodnie, które udało się potwierdzić po wyzwoleniu terytoriów. Wciąż niemożliwa do ustalenia jest liczba ofiar m.in. z nadal znajdujących się pod okupacją Mariupola czy Wołnowachy. 


PAP/dad