Duża presja psychologiczna i nieludzkie warunki przetrzymywania - tak mówią o rosyjskiej niewoli Ukrainki. Kobiety podkreślają, że Rosjanie próbowali zniszczyć je psychicznie. "Przepełnione cele, żywność niskiej jakości, brak kontaktu z bliskimi, brak możliwości wyjścia na zewnątrz i strażnicy z separatystycznej tak zwanej republiki ludowej - tak wspomina rosyjską niewolę Tetiana Wasylczenko, wolontariuszka i sanitariuszka.
Powtarzali, że Ukraina nas nie chce. "Nie wymieniają was, bo władze o was zapomniały. Nikt was nie potrzebuje, tym bardziej kobiet". Jednak wiara, że Ojczyzna nigdy nie zapomina o swoich obywatelach, trzymała nas przy życiu przez cały ten czas.
Oprócz presji psychologicznej jeńcy wojenni pozbawieni są informacji. Według kobiet, z ust wroga słyszały nieustanną krytykę władz ukraińskich. "Zawsze oglądaliśmy ten sam kanał „Rosja 24”. A o sytuacji na froncie mieliśmy tylko te informacje, które były korzystne dla rosyjskiego agresora" - powiedziała wypuszczona z niewoli Ludmiła Husejnowa.
Informacje o tym, co dzieje się na świecie, w naszym kraju mieliśmy tylko z lokalnej i rosyjskiej telewizji, było to bardzo zabawne. Im więcej nienawiści wychodziło z ust Skabejewej albo Sołowjowa, albo kogoś innego z tych rosyjskich propagandystów, tym bardziej rozumieliśmy, że sytuacja nie jest aż tak zła.
17 października z niewoli rosyjskiej wypuszczono 108 kobiet.
IAR/ks