Szef komitetu obrony rosyjskiej Dumy Państwowej Andriej Kartapałow wmawia Rosjanom, że ich ojczyzna jest zagrożona przez wroga tak, jak w czasie II wojny światowej. - Czy wyobrażacie sobie, żeby w 1942 roku, gdy byliśmy przyparci do Wołgi przyszła na Kreml delegacja kobiet i powiedziała Stalinowi, żeby wycofał z frontu żołnierzy wysłanych w 1941 roku, bo oni już rok walczą? - powiedział rosyjski deputowany w wywiadzie dla petersburskiego portalu "Fontanka".
Niezależne media zwracają uwagę, że tego typu retoryka mająca przekonać Rosjan, że ktoś na nich napadł i trzeba się bronić, coraz mocniej jest przyswajana przez starsze i najmłodsze pokolenie. Powszechna indoktrynacja, w której uczestniczą: szkoły, media i Cerkiew doprowadziła do sytuacji, w której coraz mniej Rosjan otwarcie buntuje się przeciwko wojnie. Dlatego w ocenie niezależnych dziennikarzy Kreml boi się protestu kobiet, który może wywołać zamieszki.
Rosja zacznie się wyludniać
Z kolei niezależni rosyjscy socjologowie po analizie sytuacji demograficznej w Federacji Rosyjskiej stwierdzili, że Rosja zacznie się wyludniać. W ich ocenie, w długiej perspektywie, rosyjskie społeczeństwo może skurczyć się o połowę. Socjologowie biorą pod uwagę obecne i prognozowane straty na froncie oraz emigrację polityczną.
Rosyjski ekonomista niezależny profesor Igor Lipsyc ocenia, że w najgorszym scenariuszu, w ciągu dwóch pokoleń populacja Rosji zmaleje z ponad 140 milionów do niespełna 70 milionów. - To co się dzieje jest dramatyczne. Straty będą podobne, do tych jakie Rosja poniosła w czasie II wojny światowej - podkreśla uczony. Jednocześnie Igor Lipsyc dodaje, że o ile po II wojnie światowej w stosunkowo krótkim okresie udało się doprowadzić do wzrostu populacji, a tyle obecny model rodziny i strach przed przyszłością będą pogłębiały kryzys demograficzny.
IAR/dad