Logo Polskiego Radia
PAP
Marcin Nowak 13.03.2013

Justyna Kowalczyk od afery dopingowej po mistrzostwo świata

Justyna Kowalczyk po raz czwarty zdobyła Puchar Świata w biegach narciarskich. Sukces zapewniła jej absencja w środowym sprincie w Drammen Therese Johaug.
Justyna KowalczykJustyna KowalczykPAP/EPA/TERJE BENDIKSBY
Posłuchaj
  • Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego o biciu kolejnych rekordów przez Justynę Kowalczyk (IAR)
  • Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego o udanym sezonie Justyny Kowalczyk (IAR)
Czytaj także

Norweżka jako jedyna miała jeszcze teoretyczne szanse na wyprzedzenie Polki.
Narciarka z Kasiny Wielkiej powetowała sobie w ten sposób niezbyt udany start w niedawnych mistrzostwach świata w Val di Fiemme, z których wróciła tylko ze srebrnym medalem w biegu na 30 km. Występy w poprzednich imprezach tej rangi były dla niej bardziej udane. W 2009 roku w Libercu oraz w 2011 w Oslo zdobyła dwa złote, dwa srebrne i dwa brązowe krążki.

Kowalczyk uważa się za lenia
Kowalczyk ma 30 lat. Mówi o sobie, że jest leniwa, ale uchodzi za tytana pracy. Jej przygoda z "nartkami" - jak sama je pieszczotliwie nazywa - rozpoczęła się dość późno, gdy miała 15 lat. Podkreślała wielokrotnie, że nie wie, jak do tego doszło, bo przecież straszny z niej zmarzluch.
- Ciągle było jednak lepiej i lepiej. To chyba pozwoliło mi je pokochać. Teraz nawet jak mam wolny dzień, to często mówię do trenera, że idę sobie pochodzić na nartach. Nie wyobrażam sobie bez nich życia - powiedziała.

Justyna
Justyna Kowalczyk

Jako dziecko nie uprawiała wyczynowo sportu, jednak wyróżniała się w ćwiczeniach fizycznych. Długo nie chciała słyszeć, by zająć się tym na poważnie. Przeciwniczką była także jej matka, która marzyła, by córka studiowała medycynę, choć humanistyczne zacięcie wskazywało, że bliżej jej do prawa.

Radość z normalnego dzieciństwa

- Zacząłem uświadamiać rodzicom Justyny, że ma wielki talent i może w sporcie sporo zdziałać. W końcu postanowili, że jak córka zostanie mistrzynią Polski młodzików, to wówczas pójdzie do szkoły sportowej - wspominał pierwszy trener Kowalczyk Stanisław Mrowca.

Przygotował specjalny plan treningów, ale w klubie w Mszanie Dolnej brakowało pieniędzy i w końcu trafiła do szkoły sportowej w Zakopanem. Dość szybko zdobyła tytuł mistrzyni Polski juniorów, później seniorów i tak rozpoczęła się jej wielka kariera.

Justyna
Justyna Kowalczyk

Z perspektywy czasu oceniła, że cieszy się, iż miała normalne dzieciństwo i dopiero w wieku 15 lat zajęła się "na poważnie" sportem. - Zostałam wszechstronnie przygotowana przez wuefistów, a siłę zdobyłam pomagając rodzicom na roli. Na pewno to pomogło - uważa.
W 1999 roku rozpoczęła współpracę z trenerem Aleksandrem Wierietielnym, który wcześniej zajmował się biathlonistą Tomaszem Sikorą.

Afera dopingowa zatrzymała rozwój Kowalczyk

9 grudnia 2001 roku zadebiutowała w zawodach Pucharu Świata. We włoskiej miejscowości Cogne w sprincie techniką dowolną zajęła 64. miejsce. Pierwsze punkty w PŚ zdobyła 10 dni później - także w sprincie, ale techniką klasyczną, sklasyfikowano ją na 30. pozycji.
Jej karierę wstrzymało zamieszanie wokół leku, który miał pomóc na ból ścięgna Achillesa, a był przyczyną dwuletniej dyskwalifikacji za doping. Argumenty Kowalczyk i pomagających jej prawników sprawiły jednak, że karę zmniejszono do pół roku.

Justyna
Justyna Kowalczyk

Cała sytuacja tylko zmobilizowała ją do pracy. 7 stycznia 2006 roku w estońskiej Otepaeae była trzecia na 10 km techniką klasyczną i po raz pierwszy "wbiegła" na podium zawodów PŚ. Półtora miesiąca później została pierwszą polską medalistką olimpijską w biegach narciarskich - w Turynie sięgnęła po brąz na dystansie 30 km.

Pasmo sukcesów od wielu lat
Niespełna rok później - 27 stycznia 2007 - wygrała pierwsze zawody Pucharu Świata, bieg na 10 km "klasykiem". Kolejny historyczny krok w karierze wykonała w sezonie 2007/08, który zakończyła na trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej.

W lutym 2009 roku szczęśliwy dla niej okazał się Liberec. W Czechach rywalizację w MŚ rozpoczęła od trzeciego miejsca na 10 km techniką klasyczną. W biegu łączonym i na 30 km stylem dowolnym była już nie do pokonania. Ukoronowaniem sezonu była Kryształowa Kula - została pierwszą w historii triumfatorką PŚ w narciarstwie klasycznym z kraju, który nigdy nie zorganizował zawodów tego cyklu.
Sezon 2009/10 to kolejne pasmo sukcesów. Wygrała prestiżowy Tour de Ski i ponownie sięgnęła po Kryształową Kulę. Przede wszystkim jednak zdobyła w Vancouver aż trzy medale olimpijskie, po jednym każdego koloru, a finiszowa walka z Norweżką Marit Bjoergen w maratonie na 30 km i jej minimalne zwycięstwo na stałe weszły do historii polskiego sportu.

Zacięta rywalizacja z Bjoergen
Następny sezon to "teatr dwóch aktorek". W mistrzostwach świata w Oslo lepsza okazała się Bjoergen, ale to Polka zapewniła sobie trzeci z rzędu triumf w klasyfikacji generalnej PŚ i po raz drugi wygrała Tour de Ski. W poprzednim Kowalczyk przegrała Kryształową Kulę z Norweżką, choć ponownie była najlepsza w TdS.

Marit
Marit Bjoergen

W tym roku Norweżka skupiła się na czempionacie w Val di Fiemme i wyjechała z Włoch z czterema złotymi i jednym srebrnym medalem. Kowalczyk ze srebrem, a upadek w finale sprintu na inaugurację imprezy śnić się jej będzie pewnie do końca życia. Za to wcześniej po raz czwarty była najlepsza w Tour de Ski, a w środę w Drammen przypieczętowała czwarte zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Justyna ma swoje chwile słabości
Kowalczyk, mimo silnego charakteru, przyznaje się do chwil słabości. - Nie jestem maszyną, tylko człowiekiem. Czasami nie chce mi się wstać rano z łóżka. Zwłaszcza, gdy czeka mnie ciężki trening. Wtedy jednak sobie powtarzam, że to, czy mi się chce, czy nie, jest najmniej ważne, bo ja to po prostu muszę zrobić - powiedziała w jednym z wywiadów.
O jej ambicji, zawziętości, harcie ducha nie trzeba nikogo przekonywać. W treningach jest bardzo systematyczna i - jak powiedział Wierietielny - "robi tyle, ile potrafią wykonać mężczyźni".
Zawodniczka ripostuje, że "to jest normalna praca". - Wykonuję ją jak najlepiej potrafię. Gdy zaczynałam, miałam duże zaległości - fizyczne, taktyczne, techniczne. Uczyłam się i nadal się uczę biegać na nartach. Jestem stale skoncentrowana na tym, co robię. Staram się tak układać ciało, by jak najlepiej wykonać ćwiczenie. Człowiek ma to w sobie, że chce być lepszy i lepszy. Tyle już poświęcił, że przecież nie może nie wyjść - podkreśliła.

Biegi narciarskie to przede wszystkim - ból
Mimo sukcesów, biegi narciarskie nadal kojarzą jej się przede wszystkim z bólem. - On jest wszędzie. Boli całe ciało. Czasem nawet płuca palą. Nasza praca polega jednak na tym, by umieć z tym walczyć. Wygrywa ten, kto potrafi ten ból lepiej znieść i którego głowa potrafi oszukać ciało - wyjaśniła Kowalczyk, która dwukrotnie w ciągu roku może świętować... urodziny.

Justyna
Justyna Kowalczyk

Faktycznie przyszła na świat 19 stycznia 1983 roku w Limanowej, jednak zbieg okoliczności sprawił, że w dokumentach znalazł się 23 stycznia. Pomyłki nikt nie sprostował i ten dzień oficjalnie podaje za datę jej urodzin.
Wolny czas najchętniej spędza z książkami bądź pismami kobiecymi, stroni raczej od internetu. Kiedyś fascynował ją Gombrowicz, później literatura francuska, teraz pierwszeństwo ma rosyjska. Także ze względu na osobę trenera Wierietielnego. Podczas wyjazdów najwięcej czasu spędzają z ludźmi ze Wschodu. - To moi najlepsi koledzy - przyznała.

man