Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 10.11.2014

Jelena Wasiliewa: Putin szykuje nową krwawą wyprawę, zginą setki ludzi

- Rosja rozpocznie wkrótce masową inwazję na terytorium obwodów dniepropietrowskiego, zaporoskiego, odeskiego, na Mariupol – oświadczyła Jelena Wasiliewa, twórczyni grupy "Gruz 200 z Ukrainy do Rosji" w rozmowie z portalem Polskie Radio.pl. Jej zdaniem Władimir Putin nie liczy się z liczbą ofiar. - Celem Putina jest cała Europa. Czas się przebudzić – podkreśliła.
Jelena Wasiliewa podczas spotkania z walczącymi na wschodzie ukraińskimi żołnierzamiJelena Wasiliewa podczas spotkania z walczącymi na wschodzie ukraińskimi żołnierzamiFacebook/Jelena Wasiliewa

Według informacji aktywistki, na Ukrainie zginęło już co najmniej 4,5 tysiące rosyjskich żołnierzy – te dane Kreml trzyma w sekrecie przed Rosjanami.

Jelena Wasiliewa założyła grupę informującą o wojskowych z Rosji, którzy zginęli na Ukrainie. Wiadomości o udziale armii Federacji Rosyjskiej zaczęła zbierać i udostępniać, gdy okazało się, że władze Rosji ukrywają informacje o agresji na sąsiednie państwo, a tym samym i fakt licznych ofiar śmiertelnych. Założona w sieci grupa ”Gruz 200 z Ukrainy do Rosji” skupia zarówno wojskowych, ich rodziny, jak i osoby dostarczające informacji, zamieszkałe na terenie walk.

Obecnie Jelenę Wasiliewą i jej otoczenie niepokoją informacje o możliwej nowej agresji Rosji na Ukrainie. Widać wyraźnie, że Kreml przerzuca do Zagłębia Donieckiego nowe siły. - Silnie niepokoi to, że pod Donieck, pod Mariupol, Ługańsk, ciągną ogromne wojska rosyjskie (...) Moim zdaniem przygotowuje się masową inwazję na terytorium obwodów dniepropietrowskiego, zaporoskiego, odeskiego, na Mariupol – powiedziała aktywistka w rozmowie z portalem Polskie Radio.pl. Jej zdaniem dla Putina nie ma znaczenia to, że zbliża się zima, gdyż prezydent Rosji nie liczy się z liczbą ofiar.

Działaczka powiedziała, że otrzymuje wiele pogróżek w związku ze swoimi działaniami. Jej grupę na Facebooku kilka razy próbowano zamknąć. Resort obrony Rosji twierdzi, że taka aktywistka w ogóle nie istnieje, a główne kanały telewizyjne opisują ją jako osobą szaloną. Jelena Wasiliewa podkreśliła, że zablokowano jej wszystkie konta i karty bankowe w Rosji, tym samym pozostawiono bez środków do życia.

Jelena Wasiliewa przebywa obecnie na Ukrainie. Nie wie, czy wróci do Rosji  - obawia się o swoje życie w takim przypadku. Działaczka zaznacza jednak, że władze Rosji wywierają taką samą brutalną, bezprawną presję na innych mniej znanych aktywistów. Są oni w o tyle gorszej sytuacji, że o ich ciężkim położeniu nikt nie wie, muszą walczyć samotnie przeciw reżimowi.

Wasiliewa od ponad 25 lat działa w dziedzinie praw człowieka, zajmuje się sprawami wojskowych i ich rodzin. Starała się interweniować podczas katastrofy okręgu podwodnego Kursk. Jest członkinią organizacji Garry'ego Kasparowa Zjednoczony Front Obywatelski, a także działa w zarządzie organizacji ”Zapomniany pułk”, zrzeszających byłych weteranów wojny w Afganistanie, nie zgadzających się z autorytarnym kierunkiem polityki w Rosji.

Zachęcamy do przeczytania wywiadu:

PolskieRadio.pl: Kiedy zaczęła się pani zajmować gromadzeniem informacji o żołnierzach rosyjskich zabitych w Donbasie? Zaraz po tym, gdy pojawiły się pierwsze wiadomości, że Rosja napadła na Ukrainę?

Jelena Wasiliewa: Po pierwsze trzeba wyjaśnić, że, w Rosji wiele osób nie wie, że to Moskwa napadła na Ukrainę! Media w Rosji rozgłaszają, że na Ukrainie ma miejsce wojna domowa, walki prowadzą między sobą obywatele Ukrainy. A w rzeczy samej destabilizacja Ukrainy jest dziełem Kremla, Władimira Putina.

Gdy w Internecie pojawiły się pierwsze informacje, że pojawili się zabici, stworzyłam na Facebooku grupę ”Gruz 200 z Ukrainy do Rosji” ( Gruz 200 – czyli ”Ładunek 200” to w armii w krajach b. ZSRR oznaczenie transportu ciała zabitego żołnierza, red.). Założyłam ową grupę 19 sierpnia. Zaczęłam gromadzić tam informacje na temat żołnierzy, którzy zginęli na Ukrainie. Bardzo mnie zdziwiło, że liczba ofiar okazała się bardzo duża – zaledwie w ciągu pierwszych dwóch tygodni – gdy podliczyłam dane płynące z różnych źródeł – okazało się, że zabitych było już prawie tysiąc.

Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że za tydzień zacznie się potężna inwazja Rosji na Ukrainę. Spotkała się z bardzo silnym oporem Ukraińców, co oczywiście jest zrozumiałe, bo bronią swojego kraju i ojczyzny. I potem, po 25, 27 sierpnia okazało się że na Ukrainie zginęło ponad 2 tysiące żołnierzy. A teraz ta liczba to około 4,5 tysięcy.

Kontaktują się ze mną wojskowi, którzy nie są nieobojętni na to, co się dzieje, niektórzy pytają, jak można uniknąć walki z braćmi, Słowianami.  Oni też powiedzieli mi, że w ministerstwie obrony również były pewne dane na ten temat i w końcu sierpnia podawano tam liczbę 1100 zabitych. Teraz ta cyfra jest kilka razy większa.

Ostatecznie nasza grupa ”Gruz 200 z Ukrainy do Rosji” okazała się bardzo ważna, potrzebna matkom żołnierzy, żonom, samym wojskowym. Oczywiście ta grupa jest bardzo niewygodna dla ministerstwa obrony Rosji, które życzyłoby sobie zachować w sekrecie informacje dotyczące agresji na Ukrainę.  I w konsekwencji stara się również ukryć informacje o zabitych.

Obecnie mnie i innych nieobojętnych ludzi silnie niepokoi to, że pod Donieck, pod Mariupol, Ługańsk, ciągną ogromne wojska rosyjskie.  Na przykład w środę dostałam  informację, że na Ukrainę przemieszczają się czołgi i sprzęt wojskowy aż z Władywostoku. Moim zdaniem przygotowuje się masową inwazję na terytorium obwodów dniepropietrowskiego, zaporoskiego, odeskiego, na Mariupol. To źle i smutno wygląda.

Rosja obecnie prowadzi wojnę nie w taki prosty sposób, jak wcześniej.  Po reformie armii w wojskach rosyjskich służą głównie żołnierze kontraktowi. Prowadzą oni wojnę hybrydową, to znaczy strzelają z granatników, z moździerzy, z wyrzutni rakiet Grad.  Ich pociski spadają zatem na przestrzeni 60-80 km. Artyleria nie widzi, kogo ostrzeliwuje. Ostrzał uderza w ukraińskie miasta, gdzie żyje rosyjskojęzyczna ludność, szkoły, żłobki, To wszystko trzeba jak najszybciej zatrzymać.

Także pod Mariupolem, gdzie obecnie znajduje się bardzo duża jednostka czołgów, jest bardzo dużo wojsk. Oprócz tego przybliżyły tam się wojska morskie. Wygląda na to, że i z morza chcą szturmować Ukrainę.

Są informacje o wojskowym sprzęcie, który zmierza na Ukrainę z Rosji…

Tak, już od kilku miesięcy jest w użyciu, jednak teraz wyprawia się tam świeże siły.

Nadchodzi zima i są opinie, że niedogodnie jest teraz szykować atak.

Muszę tu powiedzieć, że Władimir Putin nie oszczędza swoich ludzi. Jest mu wszystko jedno, co się z nimi dzieje. Dla niego wszyscy to mięso, które można zniszczyć, anihilować… Wszyscy ludzie! I pani też dla niego jest takim mięsem… Proszę przekazać czytelnikom, aby zwracali uwagę na to, co się dzieje teraz pomiędzy Ukrainą a Rosją. Koniecznie jest postawienie Putina na swoje miejsce, bo ucierpieć może każdy, kto teraz czyta lub ogląda ten wywiad.

Jak pani grupa zdobywa informacje o zabitych żołnierzach?

Przede wszystkim otrzymujemy informacje od wolontariuszy. Do grupy Gruz 200 należą ludzie z obwodów donieckiego i ługańskiego, mieszkający na okupowanych terytoriach, na terenie gdzie prowadzona jest operacja antyterrorystyczna. Oni starają się dostarczać nam informacje.

W grupie są też wojskowi, a także bracia, siostry, matki zabitych. Szukają oni zaginionych żołnierzy ze swojej rodziny i dowiadują się wiele w swoich miejscowościach, miastach, z których na Ukrainę wyprawiono wojskowy sprzęt i oddziały. Matki starają się same zrobić wszystko co można, żeby zdobyć jak najwięcej informacji. Dotarły do mnie niedawno wiadomości, że resort obrony zaczął około tygodnia temu wywieszać spisy zabitych w różnych wojskowych jednostkach. Dlatego żołnierze z tych jednostek wiedzą już o wielu sprawach, potem przekazują informacje rodzinom.

Jak reagują rodziny?

Każda rodzina w pierwszej kolejności odczuwa szok, bo zginął jej ukochany syn, mąż. Trzeba go opłakać i pochować. Potem następuje kolejne stadium, gdy krewni zadają pytanie, jak ich bliski zginął, w jakich okolicznościach. A w dokumencie, który jest im wydawany, napisane jest, że zmarł od udaru, zawału, urazu, czasem twierdzi się, że zmarł w wyniku wybuchu pocisku na ćwiczeniach. Bardzo często zaznaczone jest, że zgon nastąpił 150 km od Rostowa. Można oczywiście odmierzać 150 km w rożne strony, ale jeśli patrzeć w stronę Ukrainy, to wypada akurat w kotłach Debalcewa, Izwarina, w miejscach, gdzie toczą się teraz ciężkie walki. Matki zwracają się do dowódców i do komisji wojskowych. Jednak, co nie dziwi, im wyżej w hierarchii się zwracają, tym głębsze milczenie.

To wszystko bardzo nie podoba się nie tylko rodzicom, ale i wielu wojskowym. Dlatego teraz w rożnych jednostkach i sami wojskowi mówią, ze nie chcą jechać na wojnę.

Dlaczego jeszcze teraz władze ukrywają informacje o wojnie na Ukrainie?

To polityka Władimira Putina, który chce pod pozorem zbierania ziemi ruskich, odrodzenia ZSRR, zdestabilizować sytuację na świecie, chce być ”panem świata”. Putin opowiada często o swoich zamiarach. Teraz powiedział, że chce rozszerzyć Unię Celną od Władywostoku do Portugalii. To oznacza, że ma ona objąć całą Europę. A Europa teraz spokojnie drzemie i myśli, że jej ta wojna nie będzie dotyczyć.

Teraz trzeba szybko przyjmować ostre sankcje, bo Ukraina jest jak Izrael względem wojującego islamu. Kijów stoi teraz na drodze rosyjskiego faszyzmu. Celem Putina jest cała Europa i należałoby, aby się obudziła. Teraz politycy, dyplomaci muszą zrobić wszystko, by zatrzymać wojnę.

Propaganda Goebbelsa w czasach II wojny światowej, gdy Niemcy napadały na sąsiednie państwa była skuteczna - Niemcy pochwalali Hitlera, uważali, że wszystko jest w porządku, a ich narodowy przywódca dokonuje wielkich czynów. Teraz dokładnie taką samą politykę prowadzi się w Rosji. Rosyjskie stacje telewizyjne już od dawna podlegają bardzo ostrej cenzurze. Nie ma audycji na żywo, są tylko nagrania, każde słowo poddawane jest kontroli. To bardzo trudno zrozumieć, bo wielu uważało, że Putin to człowiek, który rozwija demokratyczne państwo. Tymczasem w istocie demokracji w Rosji nie ma. Nie ma prawdziwych wyborów, na kierowniczych szczeblach jest Jedyna Rosja.

Jest jeszcze jedna rzecz. Tu trzeba zwrócić się do liderów byłych krajów ZSRR. Gdy rozpadał się Związek Radziecki, powstałe republiki nie zadbały o to, by przeprowadzić właściwe procedury prawne dotyczące granic i rozkraczenia terytoriów, niektóre państwa nie oznaczyły tych granic. Ten prawny casus próbuje spożytkować Putin, twierdząc, że ziemie, które były wcześniej w ZSRR, są nadal w składzie Rosji, choć przecież Rosja to zupełnie nowe państwo. Ta kwestia prawna jest bardzo ważna dla krajów b. ZSRR. Muszą szybko nadrobić te zaległości, przyjąć odpowiednie ustawy. To istotne, również po to, by zatrzymać tę wojnę i z punktu widzenia Europy, USA, Kanady, aby te państwa widziały, że wojska Rosji rzeczywiście wtargnęły na teren Ukrainy, są wojskami okupacyjnymi, toczy się tam prawdziwa wojna i giną ludzie.

Pani powiedziała, że propaganda jest bardzo intensywna, jaki obecnie jest jej rezultat.

Rezultat jest oczywisty. Ogromna liczba ludzi w Rosji wciąż nie wie, że prowadzona jest wojna miedzy Rosją i Ukrainą. Wiedzą jednak, że tam pojawiła się jakaś mityczna Noworosja, mityczne DNR  i ŁNR – choć przecież te samozwańcze republiki nie istnieją ani według rosyjskiego, ani według ukraińskiego prawa. Rosjanie uważają, że na Ukrainie toczy się bratobójcza wojna.

Oprócz tego propaganda rosyjska zaszczepiła ludziom odpowiednie stereotypy. Prosty Rosjanin myśli, że Ukraina jako państwo właściwie nie istnieje, że to jakieś obrzeża, kresy Rosji. Wmówiono społeczeństwu, że na Ukrainie żyją sami faszyści, banderowcy i trzeba ich niszczyć. Rosyjskich obywateli zmienia się w fanatyków, którzy myślą, że na Ukrainie źle się dzieje i trzeba ją ratować. Dlatego błogosławią oni wojska, które jadą na Ukrainę i w istocie zabijają na Ukrainie zwykłych ludzi, cywilów. Oprócz tego silna propaganda głosi, że jakoby Ukrainą zawładnęła Ameryka, Departament Stanu (”Gosdep”), NATO… Przejechałam całą Ukrainę, po to żeby rozbić ten mit. Jeżdżę w poszukiwaniu prawdy. Rozmawiałam z ogromną liczba ludzi, na Ukrainie i nie mogę znaleźć żadnego faszysty, ”żydobanderowca”. Tu żyją bardzo łagodni ludzie, którzy zachowali swoją kulturę, którzy podczas tej wojny scementowali się w jeden naród. Tu przeprowadza się rzeczywiste wybory…

Zachód Ukrainy to prawie już Europa – wszystko co najlepsze w europejskich krajach, widziałam w takich miastach jak Lwow, Tarnopol, Użhorod. Mogę powiedzieć jednoznacznie, że Ukraina staje się europejskim państwem. A to bardzo nie podoba się Putinowi. On bardzo boi się Majdanu. Teraz będzie robił wszystko, by zniszczyć czystą, uduchownioną historię i kulturę Ukrainy.

Chciałabym wrócić do pytania o pani grupie. To nie pierwszy rok, kiedy pani pracuje jako obrońca praw rodzin wojskowych i żołnierzy. A teraz, jak pani wcześniej informowała, pani grupę o zabitych żołnierzach próbowano zamknąć już cztery razy.

Już od bardzo dawna zajmuję się działalnością w zakresie praw człowieka. Ostatnie 25-27 lat zajmowałam się sprawami ochrony przed promieniowaniem atomowym w Murmańsku. Zamykaliśmy atomowy poligon na Nowej Ziemi. Gdy zatonął okręt Kursk, oficerowie zwrócili się z tą sprawą do mnie.

Od 1995 roku z Garrym Kasparowem i z osobami podobnie myślącymi organizujemy Zjednoczony Front Obywatelski, by przeciwdziałać systemowi Putina. Brałam aktywny udział w protestach w Rosji. Z biegiem czasu coraz lepiej rozumiałam, jak bardzo Rosja pogrąża się w totalitaryzmie.

Oczywiście, naszym władzom bardzo nie podobała się moja działalność. Szczerze mówiąc, zmęczyły mnie już przeszukania, śledzenie mnie, podsłuchy. To jednak realia, w jakich żyją praktycznie wszyscy Rosjanie, którzy protestują przeciw Putinowi.

Teraz gdy założyłam grupę Gruz 200, ale w zasadzie to działo się i  wcześniej, dostaję bardzo dużo pogróżek. Ostatnio nawet ministerstwo obrony oświadczyło, że takiego obrońcy praw człowieka jak Jelena Wasiliewa, nie ma. Oświadczono też, że mój blog i grupę Gruz 200 prowadzą specsłużby departamentu stanu USA. Wcześniej naczelnik centrum prasowego MON oświadczył, ze cala moja grupa to agenci SBU Ukrainy.

Próbują mnie ukarać, Wszystkie moje rachunki bankowe są teraz zamknięte, podobnie i karty. Jestem emerytką i nawet nie mam dostępu do emerytury. To jest bezprawie, na które pozwala sobie władza Putina w odniesieniu do mnie, ale na to pozwala sobie również do całej masy ludzi w Rosji, którzy próbują bronić swoich praw. Nie jestem jednym przypadkiem. Jednak w moim przypadku nacisk jest bardzo silny. Tej presji towarzyszą kłamliwe informacje w głównych kanałach telewizji. Tydzień temu w 1. i 2. programie stwierdzono, że jestem szalona, niezdrowa na umyśle.

Rozumiem, że zapewne trzeba być szalonym, by zostawić rodzinę, wystawić się na takie niebezpieczeństwo i jechać na poszukiwanie prawdy. Myślę jednak, że to obowiązek każdego obywatela, który rozumie, ze trzeba położyć kres wojnie.

Gdy byłam na linii walk, jeździłam po terenie bojowych działań, spotkałam w międzynarodowej brygadzie chłopaka z Wielkiej Brytanii. Ma 21 lat. Zrobiłam z nim wywiad, umieściłam go na swoim kanale na YouTube, tam można go zobaczyć. Ten chłopiec stwierdził, ze nie mógł pozostać obojętnym, po tym jak dowiedział się, że terroryści z DNR, LNR i rosyjskie wojska zabijają ludzi.

Pani będzie wracać do Rosji? Czy pani teraz będzie działać nadal na Ukrainie?

To trudne pytanie i na razie nie mogę na nie odpowiedzieć. Z jednej strony kocham swój kraj, jestem patriotką. Z drugiej strony rozumiem, że jeśli tam wrócę, konsekwencje mogą być żałosne. Po trzecie, mnie pozbawiono wszystkich środków do życia, nie mam tu możliwości wynajęcia mieszkania, nie mam z czego opłacać swoich potrzeb. Jeśli tak będzie dalej, być może poproszę o polityczny azyl. Istnieje bardzo wiele przesłanek, żebym to zrobiła. Jednak wstrzymuję się, bo mam nadzieję, że to piekło się skończy i społeczność międzynarodowa w jakiś sposób zdoła wpłynąć na Putina. Nie może być bowiem tak, by ginęły tysiące ludzi. Już teraz liczbę zabitych można liczyć w dziesiątkach tysięcy, a obecnie Putin szykuje nową krwawą wyprawę, w której mogą zginąć setki tysięcy, a może i miliony ludzi. On mówi poważnie, ze może użyć atomowej broni. A Ukraina leży całkiem blisko innych europejskich krajów. Teraz liderzy krajów Europy, parlamentarzyści, politycy powinni bardzo poważnie się zastanowić nad tym, co dzieje się miedzy Rosją i Ukrainą. To groźne dla wszystkich.

Czy mogłaby pani powiedzieć parę słów o swojej organizacji? I o tym, jak można wam pomóc?

Jestem przedstawicielką zarządu ogólnorosyjskiej organizacji ”Zapomniany pułk”. Należą do niej uczestnicy działań wojennych, wojskowi, osoby po wojnie w Afganistanie. To myślący oficerowie, którzy nie wsparli aneksji Krymu ani wprowadzenia wojsk na Ukrainę. Organizacja stworzona została w 2007 roku. Wtedy po raz pierwszy Rosjanie wyszli na marsze ”niesaglasnych”, protestując przeciwko polityce Putina, biły ich bardzo okrutnie wojska wewnętrzne i OMON. Afgańscy weterani zebrali się, by pokazać OMON-owi, że są po stronie narodu.

Oprócz tego zajmowaliśmy się sprawami socjalnymi -  szukaniem wózków inwalidzkich, zamianą protez. Jednak teraz, gdy zdałam sobie sprawę, że znowu będą poszkodowani, tysiące rannych, zabitych, zaczęłam się uważnie przyglądać konfliktowi na Ukrainie.

Moja organizacja jest teraz znana na całym świecie. Mam wciąż nadzieję, że światowa społeczność zatrzyma Putina, pokaże mu jego miejsce.

Jeśli chodzi o to, jak można nas wspomóc, mamy otwarte konto, można wspomóc nas wpłacając tam pieniądze. Ja będę się nadal starać robić to, co można.

Niedawno poważne problemy spotkały działaczkę Komitetu Matek Żołnierzy. 73-letnia Ludmiła Bogatienkowa, która ujawniła śmierć żołnierzy na Ukrainie, została aresztowana pod zarzutem rzekomej malwersacji.

Jeśli pojechałabym do Rosji, także by mnie zamknięto, być może w szpitalu… O ile w ogóle zostałabym przy życiu.

Niektórzy ludzie w Rosji, tak jak pani, starają się przekazać społeczeństwu prawdziwe informacje.

Tak, starają się. Jednak nacisk na takich ludzi i na takie organizacje jest bardzo silny. O tym niczego nie słyszymy,  ponieważ rosyjska prasa o tym nie wspomina. Jest ruch protestu, ale na razie niewiele można o nim usłyszeć.

Dziękuję za rozmowę.

Z Jeleną Wasiliewią rozmawiała Agnieszka Kamińska, PolskieRadio.pl.

(Wideo: kolumny ciężkiego sprzętu zaobserwowane na wschodzie Ukrainy)