Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 16.02.2020

Analityk: Łukaszenka gra w ruletkę rosyjską, a Moskwa czeka na dobry moment, by chwycić go za gardło

- Rozmowy o mapach drogowych integracji zapewne pogrążą się w administracyjnym "błocie" - Moskwa i Mińsk będą pozorowały działania, by nie stracić twarzy - uważa  Aleksander Klaskouski, niezależny białoruski politolog. Analityk ocenia, że Aleksander Łukaszenka otrzyma w tym roku potrzebną ropę z Rosji i że wciąż liczy na zniżki. To jednak niebezpieczna gra - rosyjska ruletka. Łukaszenka rozumie stopień ryzyka - ocenia analityk. Pytanie, czy Łukaszenka jest w stanie przerwać tę grę? Czy potrafi zagrać w coś innego?
CZYTAJ TAKŻE
luka12.jpg
B. urzędnik Pentagonu: Putin ma plan A i plan B. Z Łukaszenką gra teraz ”w cykora”
  • W tym roku Aleksander Łukaszenka zapewne otrzyma potrzebne dostawy ropy z Rosji - ocenia analityk białoruski Aleksander Klaskouski, dodając, że po rozmowach w Soczi informowano, że umożliwiono dostęp do rurociągu także mniejszym firmom naftowym z Rosji
  • Tak czy inaczej - Łukaszenka będzie szukał alternatywy, bo tak taniej ropy naftowej, jakiej on by potrzebował, już po prostu w Rosji nie będzie - zaznacza ekspert, komentując słowa Aleksandra Łukaszenki o ropie, którą można sprowadzać przez Gdańsk
  • Łukaszenka daje poznać, że doskonale rozumie prawdziwe cele tzw. pogłębionej integracji, to znaczy, że Rosji chodzi o aneksję - mówi analityk
  • Zdaniem analityka Łukaszenka nie jest gotowy na poważne reformy i na poważne zaostrzenie relacji z Rosją. Rozumie, że białoruska gospodarka silnie jest z nią związana. Ciągle w jakimś stopniu ma nadzieję na wytargowanie zniżek. Dlatego gra w ryzykowną grę  -  w "rosyjską ruletkę", będzie kontynuował rozmowy o mapach drogowych integracji

CZYTAJ TAKŻE: Łukaszenka: rozmawiamy o dostawach ropy rewersem przez "Przyjaźń" >>>

***

- Białoruś zapewne otrzyma potrzebną jej ropę naftową z Rosji - ocenia w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl niezależny politolog Aleksander Klaskouski. Zauważa, że po spotkaniu w Soczi mowa była o dopuszczeniu do rurociągu mniejszych firm, dostawców ropy. Obecnie, jak mówił, Mińsk otrzymał małe ilości ropy od przyjaciela Aleksandra Łukaszenki, Michaiła Gucerijewa.

Zdaniem Aleksandra Klaskouskiego, niezależnego białoruskiego eksperta, Aleksander Łukaszenka rozumie już, że dłuższej perspektywie musi zadbać o inne źródła ropy naftowej i gazu, bo rosyjskie surowce zdrożeją. Trwa poszukiwanie alternatywnych źródeł. W ocenie eksperta, Łukaszenka jest świadomy zagrożenia, wie, że Rosja chce inkorporować Białoruś, jednak nie decyduje się na przerwanie gry w integracyjne mapy drogowe - na pewno po to, by obie strony nie straciły twarzy, ale może także dlatego, by utargować z Rosją dodatkowe zniżki w tej niebezpiecznej grze.

Być może nie jest gotowy na poważne reformy - przypuszcza ekspert. Aleksander Klaskouski ocenia, że Moskwa jest zdeterminowana w przypadku Białorusi, jednak czeka na odpowiedni moment, by "chwycić Aleksandra Łukaszenkę za gardło". Więcej w rozmowie.

***

PolskieRadio24.pl: Aleksander Łukaszenka powiedział w piątek, że Białoruś prowadzi rozmowy na temat dostaw ropy z Unii Europejskiej rewersem poprzez rurociąg Przyjaźń. Ropa pozyskana w Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, etc. miałaby być przesyłana przez Gdańsk. Czy to obecnie realny scenariusz?

Aleksander Klaskouski, niezależny białoruski politolog: Jeśli chodzi o rewers ropy przez Polskę – Aleksander Łukaszenka nie mówi o tym po raz pierwszy. Mówił o tym już wcześniej kilka razy. Także w grudniu, gdy udzielał dużego wywiadu radiostacji ”Echo Moskwy”, uprzedzał, że może użyć jednej z nici gazociągu Drużba, po to by przez Polskę dostawiać na Białoruś ropę z alternatywnego źródła.

Teraz powtórzył taką groźbę. Moim zdaniem to groźba, dziennikarze i eksperci już analizowali tę sprawę. O ile mi wiadomo, stanowisko polskiego operatora, koncernu PERN jest takie, że teoretycznie to możliwe, bo w zeszłym roku rurociąg działał także w trybie rewersu, gdy trzeba było odpompowywać rosyjską  brudną ropę naftową. To była jednak siła wyższa. Jednak dostawa ropy z Gdańska na Białoruś – jak się mówi – jest niemożliwa, gdyż polscy operatorzy mają zobowiązania wobec swoich klientów, to jest wobec polskich zakładów. Zaś transportowanie ropy jednocześnie w jedną i w drugą stronę, nie jest możliwe. 

ku12.jpg
Analityk:Rosja chce przywiązać Białoruś na stałe, by nie stracić jej jak Ukrainy. Szereg specraportów o tym jest na biurku Putina

Myślę jednak że w perspektywie, jeśli będą poważne porozumienia, inwestycje finansowe – można oczywiście zbudować kolejną nić rurociągu, rozwijać infrastrukturę. Tutaj z pewnością więcej mogą powiedzieć specjaliści.

To jednak nie jest bliska perspektywa.

Dlatego sądzę, że obecnie Aleksander Łukaszenka wykorzystuje tezę o rewersie przez ropociąg ”Przyjaźń” raczej po to, by nastraszyć Rosję i zmusić ją do pójścia na ustępstwa.

Myślę, że obecnie Łukaszenka liczy na to, że lwią część dostaw ropy otrzyma w Rosji. Poza wszystkim innym – jest ona tańsza. Kwestia jest bowiem nie tylko techniczna – ale i ceny.

Z technicznego punktu widzenia Białoruś może uzyskiwać ropę i  z Litwy, i azerbejdżańską ropę z Ukrainy, i Iran proponuje swoją. Te wszystkie źródła jednak byłyby o wiele droższe.

Alternatywny transport ropy – dajmy na to od zaraz, jest póki co nierealny?

Tak, choć Aleksander Łukaszenka nakazał swoim urzędnikom, by poszukiwali alternatywnych źródeł ropy i takie rozmowy, badanie gruntu, jak mi wiadomo, białoruska strona prowadzi i prowadziła, także z Polakami. To jednak tylko takie przedwstępne rozmowy.

Na razie o przeniesieniu tej kwestii na płaszczyznę rzeczywistości, jak myślę, nie mówi się, z przyczyn, o których mówiłem wcześniej.  

Jednak Białoruś będzie szukać alternatywy, bo rosyjska ropa naftowa tak czy inaczej będzie drożeć. W 2024 roku ma się zrównać z cenami ropy na świecie w rezultacie manewru podatkowego.

Zatem wcześniej już trzeba szukać alternatyw. Myślę, że w tym względzie podejście Białorusi jest właściwe.

Dziś jednak Mińsk wykorzystuje tę kwestię raczej w celach PR-owych, po to żeby postraszyć Moskwę.

Obecnie Rosja nie zawarła z Białorusią umów o dostawach ropy.

Tak. Trzeba dodać, że dwie małe kampanie,  które należą do rosyjskiego biznesmena, Michaiła Gucerijewa, przyjaciela Łukaszenki. dostarczają ropę na Białoruś. Jest jej jednak za mało.

Dlatego białoruskie rafinerie przetwarzające ropę pracują na poziomie minimum, po prostu tak, żeby nie zatrzymać zakładów.

Rzecz w tym, że trzeba zawrzeć teraz umowy z większymi rosyjskimi firmami. W efekcie rozmów w Soczi padło takie zapewnienie ze strony rosyjskich władz, że nie będzie się w to mieszać, gdy są to sprawy handlowe.

Łukaszenka twierdzi, iż otrzymał obietnicę, że dostęp do rurociągu, należącego do monopolisty Transnieftu, dostanie nie tylko pięć największych firm, ale i inne, mniejsze. Może strona białoruska postara się porozumieć z szeregiem mniejszych firm i w ten sposób rozwiązać problem z dostawami ropy.

Myślę jednak, że i większe rosyjskie firmy naftowe mogą nieco zmiękczyć swoje stanowisko. Bo choć wyprawili ropę, która u nich została, trasą omijającą Białoruś, ku bałtyckim portom, to dla tych firm oznacza to także dodatkowe problemy i straty ekonomiczne. Zakładam zatem, że ostatecznie mogą one osiągnąć kompromis w sprawie ropy naftowej.

Tak czy inaczej - Łukaszenka będzie szukał alternatywy, bo tak taniej ropy naftowej, jaką on by potrzebował, już po prostu w Rosji nie będzie.

Co pan myśli na temat wypowiedzi Aleksandra Łukaszenki o tym, że Rosja sugeruje aneksję Białorusi – w zamian za tanie surowce energetyczne? To coś nowego, że mówi o tym bez ogródek. To może znaczyć, że sytuacja się pogarsza.

CZYTAJ TAKŻE: Łukaszenka: Rosja sugeruje zjednoczenie w zamian za niższe ceny surowców >>> 

Ująłbym to tak: być może rzeczywiście ujął tę sprawę w słowa dość wyraziście. Jednak w zasadzie aluzje na ten temat pojawiały się wcześniej. Mowa była o tym, że Rosja stara się pod pozorem integracji faktycznie inkorporować Białoruś.

W grudniu 2018 roku, gdy Dmitrij Miedwiediew, ówczesny premier, wysunął ultimatum ”albo integracja, albo zmniejszamy subsydia”, Łukaszenka powiedział następnego dnia, że za baryłkę ropy naftowej nie będzie oddawał suwerenności Białorusi. To taki obraz, metafora. Jednak Łukaszenka dał poznać, że doskonale rozumie prawdziwe cele tzw. pogłębionej integracji.

Inna rzecz, że Łukaszenka zmienia retorykę. Obecnie używa podobnej, jak jego polityczni przeciwnicy. Opozycja mówi, że Rosja chce połknąć Białoruś i Łukaszenka o tym mówi. Przy tym jednak Łukaszenka poddaje opozycję presji, przydusza. Za udział w demonstracjach przeciwko integracji z Rosją w grudniu br. roku skazano uczestników na bardzo duże kary, część osób skazano na kary administracyjnego aresztu.

A zatem dla Łukaszenki wszystko jedno co się dzieje – opozycja to wrogowie. A jednocześnie ogłasza, że będzie kontynuował rozmowy w sprawie map drogowych pogłębionej integracji. Dlaczego tak robi? Moim zdaniem Łukaszenką nie jest gotowy na poważne reformy i na poważne zaostrzenie relacji z Rosją. Rozumie, że białoruska gospodarka silnie jest z nią związana.

Ciągle w jakimś stopniu ma nadzieję na wytargowanie zniżek. Dlatego gra w tę ryzykowną grę  -  w rosyjską ruletkę.

Ma nadzieję, że uda się wytargować pewne ustępstwa od Rosji.

Nie stracił takiej nadziei?

Do tego pojawił się jeszcze jeden temat. Chodzi o kredyt na elektrownię atomową. Aleksander Łukaszenka opowiedział, że w Soczi prosił Władimira Putina, by odsunąć termin spłacania tego kredytu i zmniejszyć procent.

Rosyjska strona na razie nie zgadza się na ustępstwa. To zaś ważna sprawa, bo niedługo ma ruszyć pierwszy blok energetyczny tej elektrowni, a pół roku później Białoruś powinna zacząć spłacać kredyt wielkości 10 mld dolarów. Ten kredyt jest jak finansowa pętla na szyi Białorusi.

Jest zatem wiele zależności. Zatem Łukaszenka z jednej strony stara się być groźny w zakresie retoryki, z drugiej strony stara się za bardzo rozgniewać Rosji i kontynuować grę w mapy drogowe pogłębionej integracji.  

Myślę jednak, że mimo wszystko teraz pomyśli nad alternatywami – i energetycznymi, i finansowymi.  Być może, ostatecznie zgodzi się na rozmowy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym.  MFW już dawno proponował Białorusi kredyt i na lepszych warunkach niż Kreml. Jednak MFW w zamian prosi o reformy.

Wcześniej Łukaszenka nie zgadzał się, mówił, że to złodziejskie reformy. Być może teraz życie zmusi go do przeprowadzenia choć częściowych reform.

W każdym przypadku – wydaje się, że Łukaszenka szczerze mówi, że nie odda suwerenności Białorusi. Myślę, że już raczej przystanie na to, żeby Białorusini skromniej żyli niż odda władzę nad Białorusią. Dla niego to superwartość.

Pan powiedział, że on dalej będzie grał w grę map drogowych. Czego zatem można oczekiwać? Rosja już bowiem doszła do wniosku, że rozmowy o kartach drogowych nie pozwoliły jej osiągnąć celu.

Myślę, że nie będzie żadnych przełomów. Będzie swego rodzaju administracyjne błoto. Po prostu, obie strony muszą zachować twarz.

I Łukaszenka nie może przyznać się do porażki – przez ponad 20 lat stawiał na integrację. Pokazywał, jakim jest przyjacielem Rosji, jak integruje oba kraje. Teraz nie może przyznać przed swoim elektoratem, że przegrał tę grę, że rację mieli opozycjoniści, jego wrogowie.

Z drugiej strony Putin i jego otoczenie nie mogą powiedzieć: nie udało nam się złamać Łukaszenki i cały projekt zakończył się fiaskiem. Zatem dla Moskwy wygodnie jest powiedzieć: niczego nie uzyskaliśmy, dlatego ceny surowców będą wysokie. Dla Kremla jest to sposób, by nieco zmniejszyć wydatki na swojego sojusznika.

Tak jak mówił pan wcześniej, w długiej perspektywie Rosja będzie starała się przywiązać do siebie Białoruś jak najsilniej.

Moskwa nie jest gotowa na jakieś metody siłowe, na wtargnięcie wojsk - słychać takie alarmistyczne tezy. Trzeba zauważyć, że po aneksji Krymu Putin dość mocno się sparzył – na Rosję zostały nałożone sankcje, nastąpiła stagnacja gospodarki, z czasem ostygł i entuzjazm ludności Rosji, wielka państwowa psychoza. Dlatego  Rosja nie chce podbijać Białorusi.

Jednak Rosja ma w tej grze wiele przewag nad Białorusią. Ma zasoby, środki i może trochę poczekać. Jeśli stan białoruskiej gospodarki się pogorszy, poziom życia Białorusinów zacznie się obniżać, to może stworzyć dla Łukaszenki zagrożenie związane z niezadowoleniem w kraju. Rosja może wówczas nasilić swoją propagandę i objaśniać, że prezydent nie chciał zgodzić się na pogłębioną integrację i dlatego na Białorusi źle się dzieje. A jeśli zgodzie się na nasze warunki, to wszystko będzie dobrze: tania ropa, tani gaz. Łukaszenka rozumie to zagrożenie – i nie na darmo po powrocie z Soczi zwołał posiedzenie z udziałem kierowników największych mediów. Obawia się bowiem ataków Moskwy na froncie informacyjnym. Zatem Rosja oczekuje momentu, gdy pogorszy się położenie Białorusi, gdy będzie można chwycić Łukaszenkę za gardło i powiedzieć ”Zgódź się na pogłębioną integrację, albo będzie gorzej. U ciebie zaczną się niepokoje i twój naród odsunie cię od władzy”.

Z Aleksandrem Klaskouskim rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl


WIDEO: Aleksander Łukaszenka opowiada o rozmowie z Putinem w Soczi: "Mowa była o Ukrainie, Syrii" oraz o opóźnieniu w budowie elektrowni atomowej