Logo Polskiego Radia
PolskieRadio24.pl
Agnieszka Kamińska 21.06.2020

Nowe sankcje USA zabójcze dla Nord Streamu 2. Ekspert: mają przypieczętować los gazociągu

Od kilku miesięcy dzięki amerykańskim sankcjom uchwalonym w grudniu, budowa Nord Streamu 2 stoi w miejscu. A obecnie w Kongresie jest już projekt nowych restrykcji – które mają ostatecznie przypieczętować los gazociągu. Dlaczego tak trudne, a może niemożliwe może okazać się dobudowanie około 100 km rurociągu – o tym Mariusz Marszałkowski z portalu Biznesalert.pl.

CZYTAJ TAKŻE
pap_20150827_0H3 (1).jpg
Ten gaz finansuje rosyjskie czołgi. Trzeba pamiętać o prawdziwej twarzy Gazpromu i uczyć się na błędach

Czytaj także:

Sankcje przeciwko NS2 w grudniu zablokowały budowę tego gazociągu. Ze współpracy wycofała się kluczowa w tym procesie szwajcarska firma Allseas. Rosjanie deklarują obecnie, że sami dokończą Nord Stream 2, ale kolejny projekt sankcji, złożony niedawno w Kongresie, może im to uniemożliwić, a z pewnością znacząco im to utrudni.

- Celem sankcji USA jest uniemożliwienie budowy gazociągu Nord Stream 2  - zauważa w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Mariusz Marszałkowski z portalu Biznesalert.pl.

sidorenko offshore gazprom 1200 free
Z Dalekiego Wschodu Gazprom śle dwa statki, by wozić rury dla NS2. Kluczą, ale ich cel zdradza adres dostawy telewizorów

Jak podkreśla nasz rozmówca, historia wycofania się Allseas z placu budowy uświadomiła wszystkim kluczową okoliczność – firmy zachodnie zabezpieczyły się na wypadek sankcji.  - Rosjanie w żaden sposób nie zareagowali nerwowo na to, że Allseas zeszło z terenu budowy pod koniec grudnia. Allseas zszedł z terenu budowy bez żadnych reperkusji ze strony Gazpromu, choć przecież pozostawił go z niedokończonym rurociągiem na środku Bałtyku. A zatem możemy domniemywać, że w umowie pomiędzy Allseas a Gazpromem, czy raczej Nord Stream 2 AG, bo tak się nazywa operator, który faktycznie bierze udział w organizacji wszystkich kwestii logistycznych i budowlanych dotyczących NS2, był zapis dotyczący sankcji. Możemy przypuszczać, że w umowie zaznaczono, że w przypadku nałożenia jakichkolwiek sankcji amerykańskich czy realnej groźby nałożenia sankcji, wykonawca ma prawo zejść z placu budowy, tak żeby tych restrykcji uniknąć – zaznacza ekspert.

W rozmowie o tym, jakie ograniczenia nakładają na NS2 nowe sankcje, jaki zapis, jak się wydaje, może przypieczętować los sankcji.

Mowa także o tym, jak w praktyce wygląda budowa Nord Streamu 2:  dlaczego wykonuje się prace zwałowania gruzu, badania dna morskiego, dlaczego Dania wnioskowała o system pozycjonowania dynamicznego w jednostkach budujących NS i na czym on polega.

Więcej w tekście wywiadu.

PolskieRadio24.pl: W Kongresie USA znajdują się nowe sankcje przeciwko Nord Streamowi 2. Zapowiadano sankcje od pewnego czasu – jednak widzieliśmy różne ich koncepcje.

Mariusz Marszałkowski (Biznesalert.pl): Nowy projekt sankcji, Protecting Europe's Energy Security Clarification Act' (PEESCA) to de facto rozszerzenie ustawy Protecting Europe's Energy Security Act' (PEESA) z 2019 roku.

Ustawa ta rozpoczęła swój żywot w lipcu ubiegłego roku. Jej pomysłodawcą był republikański senator z Teksasu Ted Cruz, razem z kilkoma innymi senatorami, którzy wywodzą się także z Partii Demokratycznej. Propozycja ta ma poparcie zarówno Demokratów, jak i Republikanów.

Celem ustawy było zablokowanie budowy Nord Streamu 2. Na początku był pewien problem z legislacją  - gdy ustawa z Kongresu trafia na biuro prezydenta, z reguły nie ma określonego czasu na jej podpisanie. A ustawa PEESA, jak trzeba zaznaczyć, jest dość newralgiczną konstrukcją, bo dotyka nie tylko sektora energetycznego, ale także relacji międzynarodowych. Decyzja o nałożeniu sankcji wiąże się bowiem z reperkusjami ze strony państw, których firmy są przez nie dotknięte. Choć USA mogą nałożyć sankcje na przykład na firmy z Niemiec, to mogłoby oznaczać wprowadzenie kontrsankcji, retorsji wobec amerykańskich firm. W dobie konfliktu celnego między USA i Chinami, Amerykanom nie zależy na tym, żeby otwierać kolejne fronty walk, na przykład z UE.

Sankcje początkowo miały mieć ostry charakter, miały być skierowane przeciwko firmom które są zaangażowane w finansowanie NS2  - takim jak Shell, Uniper, Wintershall, austriacki OMV, francuskie Engie, które finansują projekt NS2, pożyczając Gazpromowi pieniądze.

Sankcje, które wprowadzono w grudniu miały ostateczne inny charakter, ale zablokowały budowę NS2 już niemal na pół roku.

Ostatecznie, sankcje USA wprowadzone w grudniu 2019 roku były łagodniejsze – dotyczyły statków, które układają rurociąg na określonych głębokościach, poniżej 30 m, czyli 100 stóp.

Pracująca wówczas przy NS2 Allseas wycofała się z placu budowy – to firma globalna, działa także w Stanach Zjednoczonych. Do tej decyzji skłoniło Allseas ryzyko sankcji.

Warto zwrócić uwagę, że Rosjanie w żaden sposób nie zareagowali nerwowo na to, że Allseas zeszło z terenu budowy pod koniec grudnia. Allseas zszedł z terenu budowy bez żadnych reperkusji ze strony Gazpromu, choć przecież pozostawił go z niedokończonym rurociągiem na środku Bałtyku. A zatem możemy domniemywać, że w umowie pomiędzy Allseas a Gazpromem, czy raczej Nord Stream 2 AG, bo tak się nazywa operator, który faktycznie bierze udział w organizacji wszystkich kwestii logistycznych i budowlanych dotyczących NS2, był zapis dotyczący sankcji. Możemy przypuszczać, że w umowie zaznaczono, że w przypadku nałożenia jakichkolwiek sankcji amerykańskich czy realnej groźby nałożenia sankcji, wykonawca ma prawo zejść z placu budowy, tak żeby tych restrykcji uniknąć. Gdyby takiego zapisu nie było w umowie, Rosjanie weszliby na drogę sądową, domagając się odszkodowania od Allseas.

Na bazie postępowania Allseas możemy domniemywać, że i inne firmy, które biorą udział w budowie NS2, mają klauzule o możliwości zejścia z budowy bez reperkusji związanych z roszczeniami, z odszkodowaniami, karami. Prawdopodobnie firmy te przygotowywały się na to, że sankcje mogą wejść w życie, zapisały klauzulę o tym, że w przypadku sankcji mogą bez żadnego uszczerbku opuścić plac budowy.

Możliwe, że dzięki temu zapisowi Allseas pod koniec grudnia zeszło z budowy. A był to moment, w którym wiele osób, w Rosji, na całym świecie, zajmujących się analizą tej budowy, zastanawiało się, co dalej.

To bardzo ważna uwaga. To oznacza oczywiście, że kolejne firmy w przypadku nałożenia sankcji także będą mogły opuścić miejsce budowy, bez ryzyka finansowych sporów z Gazpromem.

Wciąż jednak bez ostatecznej odpowiedzi jest pytanie, czy Rosjanie rzeczywiście mają statek, który może zastąpić Allseas? Twierdzą, że tak, ale jaka jest prawda?

Rosjanie posiadają de facto jeden statek, który według nich jest zdolny do budowania gazociągu zgodnie z zgodą środowiskową wydaną przez Duńską Agencję ds. Energii. Duńska Agencja ds. Energii (DEA) przy wydaniu zgody na budowę w swojej strefie, czyli w granicach wyłącznej strefy ekonomicznej Danii wokół Bornholmu, zaznaczyła, że realizację tej budowy może poprowadzić jedynie jednostka, która jest wyposażona w system dynamicznego pozycjonowania (DPS).

System dynamicznego pozycjonowania umożliwia jednostce wykonywanie prac budowlanych na morzu w określonym miejscu, bez wykorzystania kotwic, poprzez system tzw. pędników, umieszczonych pod burtą i skierowanych horyzontalnie. I nawet gdy na morzu są fale, gdy wieje silny wiatr, statek może operować w określonym miejscu, z tolerancją promienia o długości pół metra.

Duńczycy zastosowali taki wymóg ze względu na to, że w Głębi Bornholmskiej znajduje się zatopiona broń chemiczna. By uniknąć problemów związanych z oderwaniem części amunicji, broni chemicznej, wprowadzano warunek, by statek budujący NS2 był wyposażony w system dynamicznego pozycjonowania.

I Rosjanie, jak wspomniałem, posiadają jeden taki statek – to właśnie Akademik Czerski. W lutym wyszedł z portu Nachodka na Dalekim Wschodzie i dotarł na Bałtyk na początku maja. Potem dopłynął do Kaliningradu, 9 maja trafił zaś do Mukran w Niemczech, czyli do portu logistycznego, który obsługuje projekt Nord Stream 2.

Skoro Rosjanie przeprawili Akademika Czerskiego przez cały Bałtyk, to zapewne może on być zdolny do budowy NS2. Tak możemy domniemywać.

Czytaj także

Dosłownie w ostatnich dniach media rosyjskie podały, że operator Nord Stream 2 - spółka Nord Stream 2 AG – zwróciła się do Duńskiej Agencji ds. Energii o dopuszczenie do prac przy rurociągu statku bez dynamicznego systemu pozycjonowania. Chodzi zatem o wspomnianą przez pana nie przypadkiem barkę Fortuna. Czy ten postulat ma szansę na uwzględnienie?

Rosjanie chcą w pełni wykorzystać flotę którą posiadają, stąd wniosek o zmianę duńskiej decyzji. Przypomnę, że de facto sprawa statku z dynamicznym pozycjonowaniem pojawiła się w duńskiej zgodzie środowiskowej z inicjatywy… Gazpromu. To bowiem Nord Stream 2 AG wpisał we wniosku do DEA, że prace w duńskim odcinku budowy prowadzić będą statki z systemem DP. W tamtym momencie budowę miała realizować firma Allseas, która w swojej flocie posiada tylko statki z systemem DP, wpisywanie zaś statków kotwiczonych nie miało sensu. Duńczycy w tym przypadku jedynie przystali na taką propozycje. Co do aktualizacji zgody, wątpię aby Duńczycy odrzucili ten wniosek NS2AG. Warto zauważyć, że gazociąg Nord Stream zbudowany w latach 2010-12 w duńskich wodach terytorialnych prace prowadził statek Castoro Sei włoskiego Saipem, który… jest statkiem kotwiczonym.

Precedens jest, kwestia jak długo Duńczycy będą procedować wniosek. Mówi się o czterech tygodniach. W połowie lipca prawdopodobnie będziemy już znali duńską decyzję i wtedy zapewne zacznie się mobilizacja floty do budowy.

Zobaczymy, co z tego wyniknie. A Akademik Czerski, jak już pan wspomniał, czeka dość długo na rozpoczęcie prac? Dlaczego?

Problem polega na tym, że poza statkiem do układania rurociągu, potrzeba jeszcze dużego zespołu jednostek, które są zapleczem logistycznym, np. takich, które zajmują się badaniem dna morskiego, innych, które dostarczają rury na pokład statków budujących rurociąg, w końcu takich, które dostarczają zaopatrzenie, bo na statku układającym rury pracuje kilkaset, nawet 600 osób.

Na Akademiku Czerskim pracuje około 400 osób. Muszą one codziennie otrzymywać zaopatrzenie. Standardowo załogę rotuje się co dwa-trzy tygodnie z pomocą śmigłowców. Potrzebna jest zatem i firma, która przywozi pracowników na budowę. Allseas nie miała z tym problemu – ma swoich sprawdzonych specjalistów, kadry dostawców, brokerów, bo potrzebne są też firmy, które zajmują się brokingiem, wynajmowaniem statku. Gazprom zaś takiego doświadczenia nie ma, bo nie realizuje sam dużych projektów, tylko z reguły korzysta z usług podwykonawców.

A teraz Gazprom jest zmuszony do tego, aby tę budowę dokończyć samemu.

Do tego oczywiście dochodzi widmo dalszych sankcji. Jeśli sankcje zostaną wdrożone, to bardzo mocno utrudnią dalszą budowę.

W jaki sposób nowe sankcje wpłyną na dalsze prace nad NS2?

Nową rzeczą w projekcie sankcji jest to, że poza statkami bezpośrednio zaangażowanymi w układanie gazociągu, sankcjami objęte będą również wszystkie inne jednostki, które pośrednio biorą udział w budowie.

Chodzi na przykład o statki, które zwałują materiał skalny, po to, żeby rurociąg na dnie morskim leżał stabilnie, żeby wyrównać dno, które nie ma jednolitej powierzchni i musi zostać utwardzone. Odpowiednie statki zrzucają zatem materiał skalny -  skały, kamienie, tłuczeń. Podobnych prac wymaga się też, gdy gazociąg już został ułożony  - w niektórych miejscach potrzeba, aby rurociąg został przysypany kamieniami, np. w miejscach gdzie jest ryzyko, że na przykład jakieś statek zarzuci kotwicę i uszkodzi rurę. Do tego tłuczeń zapewnia stabilizację tego gazociągu podczas jego pracy. Duże ciśnienie gazu może bowiem powodować drgania, wybrzuszenia etc.

Sankcjami objęte będą też statki badawcze, które sprawdzają morskie dno przed położeniem rurociągu. Sankcje mają też uderzyć w porty logistyczne, które udostępniają miejsca cumownicze, w których statek może cumować.

Sankcje uderzają też w firmy ubezpieczeniowe, bo prace na pełnym morzu muszą być ubezpieczone. Tu mamy kolejny wymóg Duńskiej Agencji ds. Energii: wszystkie prace, które są realizowane w wyłącznej strefie ekonomicznej, muszę mieć ubezpieczenie. A Amerykanie w najnowszym projekcie sankcji, grożą sankcjami firmom, które będą ubezpieczały prace nad NS2.

Do tego, co jest bardzo ważne, dochodzi groźba sankcji wobec firm, które będą certyfikować gazociąg. A zatem nawet jeżeli zostanie on już ułożony, będzie leżał na dnie podłączony do źródła gazu, to przed uruchomieniem musi przejść certyfikację. To oznacza, że niezależna firma musi sprawdzić gazociąg, jego techniczne możliwości, wszystkie sprawy związane z bezpieczeństwem jego funkcjonowania.

Tymczasem Amerykanie wprowadzili teraz zapis, który nakłada sankcje na wszystkie firmy, które biorą udział w certyfikacji tego gazociągu.

To bardzo bolesne wieści dla Rosji. Bo o ile na przykład prace nad gazociągiem może teoretycznie ubezpieczyć państwowa firma rosyjska, która nie boi się sankcji amerykańskich, to trudno będzie znaleźć niezależnego operatora który będzie chciał certyfikować gazociąg, narazić się na amerykańskie sankcje.

To jest jeden z kluczowych elementów sankcji. 

Ten zapis zada decydujący cios?

Nawet jeśli znajdą się podmioty, które udostępnią statki, którą będą chciały ubezpieczyć prace , to z certyfikacją będzie zasadniczy problem. Trzeba bowiem znaleźć niezależną firmę certyfikującą i to taką, którą by zaakceptowali Duńczycy. Wymagają oni bowiem certyfikacji gazociągu przed oddaniem do użytku.

I nawet jeżeli Rosjanie znaleźliby jakąś firmę-krzak, to Duńczycy mogą w każdej chwili powiedzieć, że to według ich standardów nie jest firma niezależna, taka która przeprowadziłaby certyfikację bez nacisków. A Duńczycy są raczej pryncypialni, zwłaszcza w sprawach środowiskowych.

Zatem ten zapis wydaje się kluczowym, najmocniejszym punktem sankcji.

Sankcje nałożono zatem na statki umożliwiające budowę, na ubezpieczenia, na certyfikację. Sytuacja Gazpromu w kontekście Nord Stream 2 wydaje się rozpaczliwa. Jest tyle trudności, że projekt może zostać nieukończony. Taki koniec końców jest cel sankcji. Jak pan postrzega perspektywę realizacji tego celu?

Wiele zależy od tego, kiedy sankcje zostaną przyjęte i w jakiej formie. Mamy w USA bipartyjne porozumienie ws. sankcji, ale problemem jest to, czy administracja prezydenta będzie chciała podpisać ustawę, bo sankcje, jak już wspomniałem, mają silną wymowę polityczną. W zeszłym roku sankcje na NS2 i Turk Stream zostały włączone w ustawę budżetową Pentagonu (National Defense Authorization Act, NDAA). Na marginesie: w przypadku Turk Streamu, gdy projekt się pojawił w lipcu, budowa trwała, a w grudniu, gdy podpisano ustawę, budowa się zakończyła i stąd żadne sankcje go wówczas nie dotknęły.

Obecnie także rozważa się opcję włączenia PEESA 2020 do ustawy budżetowej Pentagonu na rok 2021. NDAA to jedna z niewielu ustaw, które prezydent USA musi podpisać.

Teoretycznie do grudnia tr. NS2 może powstać. Jednak jeszcze jednym ważnym elementem tych sankcji jest to, że mają one charakter retroaktywny. Mają one obowiązywać od czasu wejścia ustawy PEESA 2019 tj od grudnia 2019 roku. Departament stanu może ukarać firmy za to, co robiły w przeszłości. To może jeszcze bardziej zniechęcać do współpracy przy NS2 firmy zachodnie.

Czyli rurociąg nie powstanie? Czy wciąż za mało wiemy, by to ocenić?

Ważne jest, czy będzie wola polityczna, żeby sankcje weszły w życie. Mają to być sankcje punktowe – przeciw poszczególnym wykonawcom projektu. Wydaje się, że to efekt konsensusu politycznego.

W tych sankcjach brakuje mi ważnego elementu: sankcji na podmioty, które wynajmują statki na rzecz zaopatrzenia, konkretnie dostaw rur, czy holowników bo bez takich statków gazociąg by nie powstał.

Statki układające rurociąg mogą wziąć na swój pokład określoną liczbę tych rur - w przypadku tych największych jednostek Allseas, czyli Solitaire i Pioneering Spirit to było 600 i 900 rur. To niewiele: 600 rur wystarczyło Solitaire na dwa dni pracy bez przerwy. Akademik Czerski jest statkiem znacznie mniejszym, szacuje się, że może wziąć na pokład między 200 a 300 rur. Przy jego prędkości pracy starczy to na 1, może 2 dni.

***

Z Mariuszem Marszałkowskim z portalu Biznesalert.pl rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

***