- Przede wszystkim chciałbym podziękować wszystkim za solidarne wsparcie. Było naprawdę silne. Odczuwałem to niemal fizycznie. Solidarność innych ludzi nie tylko podtrzymywała mnie na duchu, ale i uratowała mnie – powiedział Andrej Sannikau białoruskiemu Radiu Swaboda, kilka godzin po uwolnieniu.
Sannikau powiedział, że nie jest jeszcze gotowy na odpowiedź, jakie ma plany, ani też jaki jest jego stosunek do Aleksandra Łukaszenki, który podpisał ułaskawienie. Dodał, że nie uskarża się na zdrowie, jest tylko przeziębiony.
Opozycjonista mówił „Swabodzie”, że o godzinie 17.30 czasu białoruskiego (16.30 czasu polskiego) został wezwany przez administrację kolonii Witsba-3 i polecono mu zabrać rzeczy.
Sannikau w listopadzie miał podpisać prośbę o ułaskawienie. Powiadomili o tym w styczniu jego bliscy – Andrej Sannikau zdołał ich poinformować, że zmuszono go do tego szantażem, groźbą i prawdopodobnie torturami.
Radio Swaboda informuje, że Sannikau razem ze swoimi przyjaciółmi i współpracownikami około godziny 22 polskiego czasu (23 czasu białoruskiego) wyjechał samochodem z Witebska do Mińska.
agkm, na podst. relacji portalu Radia Swaboda