Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 21.06.2018

Austria nie przyspieszy. Nord Stream II uchyli się od śmiertelnego ciosu?

Prezydencja austriacka w UE raczej nie będzie zainteresowana, żeby nabrały tempa prace nad dyrektywą, niosącą poważne komplikacje dla projektu Nord Stream II – mówi portalowi PolskieRadio.pl Aleksandra Gawlikowska-Fyk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Jednocześnie coraz więcej państw w UE popiera nowe prawo.

W Unii Europejskiej trwają prace nad zmianą dyrektywy gazowej, a od niej w dużym stopniu ależeć może przyszłość gazociągu Nord Stream II.

W środę wbrew oczekiwaniom m.in. strony polskiej na radzie ambasadorów UE nie udało się przenieść kwestii na poziom polityczny, mimo że tylko kilka państw zgłasza ciągle wątpliwości techniczne. To według nieoficjalnych informacji m.in. Niemcy, Austria, Holandia, Belgia, przy czym koncerny niemieckie i austriacki uczestniczą w projekcie Nord Stream II. Chodzi tu o niemieckie koncerny Uniper i Wintershall, austriacki OMV, oprócz tego w projekcie biorą udział francuski Engie i brytyjsko-holenderski Royal Dutch Shell.

Jak zauważa Aleksandra Gawlikowska-Fyk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, Austria rozpoczynająca 1 lipca przewodnictwo w UE, prawdopodobnie nie będzie starała się o przyspieszenie prac nad tym prawem.

Austriacka firma jest bezpośrednio zaangażowana, ma stabilne i długie relacje z Gazpromem. Mnożyć wątpliwości prawne i techniczne można jeszcze długo – dodała analityczka instytutu.

”Dyrektywa znacząco opóźniłaby budowę gazociągu Nord Stream II”

Ekspertka podkreśla, że zmiana unijnego prawa, nad którą toczą się prace, mogłaby bardzo poważnie utrudnić sytuację gazociągu Nord Stream II, a być może nawet sprawić, że jego budowa będzie mniej opłacalna, mimo że celem prac w UE nie jest zablokowanie tego projektu.

- Zmiana dyrektywy nie jest narzędziem, które miałoby zatrzymać budowę gazociągu. Chodzi o to, że gazociągi nie podlegają według interpretacji KE trzeciemu pakietowi energetycznemu. Celem zmiany dyrektywy jest zamknięcie dyskusji o tym, czy stosujemy prawo unijne wobec gazociągów państw trzecich – powiedziała Aleksandra Gawlikowska-Fyk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Ekspertka dodała, że zmiana prawa UE nie wpływałaby na wewnętrzne regulacje rosyjskie, dlatego według KE pociągałaby ze sobą konieczność negocjacji umowy UE-Rosja i taki proces opóźniłby projekt budowy gazociągu, o ile prawo weszłoby w życie, zanim ruszyłyby właściwe prace nad budową projektu Nord Stream II.

Co więcej, po wprowadzeniu dyrektywy projekt mógłby stracić na opłacalności, a nawet przestać być opłacalny.

- Tu nie ma bezpośredniej odpowiedzi, nie wiadomo, jakie ceny zostały wynegocjowane między dostawcą a europejskimi kontrahentami. Jednak podporządkowanie się zasadom transparencji pewnie zmieniłoby kalkulacje biznesowe projektu. Czy tak będzie – wciąż nie ma na to pewnej odpowiedzi – zauważyła nasza rozmówczyni.

Walka z czasem

Niestety, nic nie wskazuje na to, że dyrektywa zostanie wkrótce przyjęta, bo państwa zainteresowane budową gazociągu opóźniają prace.

Dzieje się tak pomimo tego, że coraz więcej państw UE popiera polskie stanowisko w sprawie gazociągu i już 19 państw opowiada się na przeniesieniem dyrektywy na poziom  polityczny.

Nord Stream II, omijający Polskę, Ukrainę, Białoruś, budzi poważne zaniepokojenie państw regionu Europy Środkowo-Wschodniej, jest zagrożeniem dla jego stabilności, zwłaszcza w kontekście agresywnych działań Rosji w regionie.


Z dr. Aleksandrą Gawlikowską-Fyk rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio.pl