Z teorii ekonomii wynika, że aby podmiot ekonomiczny dokonywał racjonalnych wyborów, musi posiadać pełną wiedzę o rynku. Internet i smartfony pozwalają konsumentom znacznie wiedzę poszerzać. I faktycznie konsumenci kupują coraz bardziej racjonalnie. Chodzą, przymierzają, dotykają, oglądają, testują, ale już niekoniecznie kupują… na miejscu w sklepie. Kupują w sieci.
Gdy nastała era internetu „racjonalnie kupujący” po wizycie w sklepie, wracali do domu, porównywali ceny produktów w sieci i szukali miejsca, gdzie kupią wybraną rzecz najtaniej. W erze smartfonów, klienci zyskali nowe możliwości - technologię rozpoznawanie obrazów, jak Recognize.im, która umożliwia im np. sprawdzenie jeszcze w sklepie opinii klientów o produkcie, gdzie można go kupić najtaniej, a nawet pozwoli na zakup tego produktu w innym sklepie online. Wystarczy zeskanować produkt aplikacją, wykorzystującą technologię rozpoznawania obrazu, by otrzymać o nim więcej informacji.
Jak wynika z raportu „Digital Trends 2013”, handel elektroniczny w Polsce będzie jedną z najszybciej rozwijających się gałęzi gospodarki. Z danych spółki Polskie Badania Internetu wynika, że e-commerce wygenerował w Polsce w 2012 r. 21,5 mld zł, co daje mu udział 3,8 proc. w całym handlu. Dwa lata wcześniej w 2010 roku było to 2,5 procenta, co oznacza, że e- commerce rośnie szybciej, niż handel w ogóle. Tymczasem szacuje się, że do końca 2013 roku ma być w Polsce ponad 13 milionów smartfonów.
- W tych realiach rynkowych, tradycyjny handel będzie musiał wypracować dla siebie nowy skuteczny model funkcjonowania. I tylko od poszczególnych podmiotów zależy, czy nowe rozwiązania technologiczne staną się możliwością czy zagrożeniem dla sklepu – mówi Arkadiusz Skuza, założyciel i CEO iTraff Technology.
Jak sklepy dostosowują się do nowego trendu „sklepowych oglądaczy”?
Amerykańska sieć sklepów Target stara się zmusić klientów do odwiedzania ich sklepów, oferując odbiór niektórych produktów tylko bezpośrednio w sklepie. Best Buy – sieć z artykułami elektronicznymi, obniża ceny swoich sklepowych produktów, do tych oferowanych przez konkurencyjne podmioty w sieci. Australijski sklep w Brisbane, dla odmiany walczy ze sklepowym „tylko oglądam” i wszystkim, którzy tylko oglądają, każe za wejście do sklepu płacić 5 dolarów.
Przykład sklepu Hointer w Seattle w USA pokazuje, że technologię można wykorzystać również w przyjazny dla tradycyjnego handlu sposób. W sklepie, którym zarządza była wiceprezes Amazona, wszechobecne technologie mają ułatwić klientom tradycyjne zakupy. Ideą Hointer jest połączenie szybkości i wygody zakupów wirtualnych z możliwością wypróbowania towaru. Cały proces kupowania - od wyboru modelu ubrania, przez jego przymiarkę, aż po zakup - w Hointer jest zautomatyzowany i odbywa się bez obsługi klienta przez sprzedawcę. Jest to możliwe, dzięki wszechobecnej w sklepie technologii. Aby klient kupił produkt od razu w sklepie, a nie po przymiarce szukał go w internecie, Hointer dostosowuje swoją cenę do najtańszej ceny tego samego produktu oferowanego w sieci.
Czy w tej nowej handlowej rzeczywistości, sklepy rzeczywiście staną się tylko wystawami lub rozpaczliwie walczącymi na ceny placówkami, działającymi przy minimalnych marżach? – Technologie rozpoznawania obrazu mogą być świetnym impulsem do dokonania zakupu poza sklepem – gdy widzimy przedmiot, który nam się podoba wystarczy go zeskanować odpowiednią aplikacją, sprawdzić opis i wrzucić od razu do wirtualnego koszyka. Spontaniczne zakupy to jedna ze ścieżek. Druga opcja to zakupy mocno przemyślane, gdzie technologia obrazu pozwala na dostęp do pełnej wiedzy, zarówno o produkcie jak i cenach danego przedmiotu w innych sklepach. Klient ze smartfonem w ręku już teraz budzi niepokój sprzedawców w tradycyjnych sklepach – komentuje Skuza.
autor: Robert Kamiński