Coraz więcej klientów stara się pozyskać jak najlepsze rozwiązania w jak najniższej cenie. Jak my wszyscy – chcemy mieć więcej za mniej. W obliczu spowolnienia gospodarki wiele osób zarządzających firmami zastanawia się jak rozwijać biznes i jednocześnie ograniczać koszty. Analizują, jakie możliwości oferuje im rynek. Firma nie musi kupować od tradycyjnych dostawców kosztownej technologii do obsługi e-biznesu, np. sklepu internetowego. Technologia od tradycyjnych dostawców to niejednokrotnie konieczność poniesienia wysokich kosztów licencji. Właściciel firmy musiałby zapłacić np. firmie Oracle dziesiątki, czy nawet setki tysięcy złotych, a korzystając z produktów Red Hat zapłaci znacznie mniej.
W przypadku Red Hat to nie są produkty, które po prostu pobierasz z internetu i „masz to, co ci się trafi”. Użytkownicy otrzymują pełne wsparcie i w pełni funkcjonalny produkt.
Red Hat początkowo skupiał się na zwiększaniu przystępności i funkcjonalności oprogramowania typu „open source”. Zaczynał od tworzenia systemów operacyjnych, a obecnie tworzy szeroką gamę rozwiązań technologicznych, na których opierają się firmowe infrastruktury IT. Mała lub średnia firma na zbudowanej platformie operacyjnej, na której działają aplikacje biznesowe, uruchamia oprogramowanie księgowe, hostuje strony internetowe.
To, że wiele firm zastrzega prawa własności intelektualnej do własnych produktów oznacza, że mogą faktycznie kontrolować to, za co płacą użytkownicy – czyli produkt. Z oprogramowania typu „open source” można korzystać bezpłatnie. Red Hat pobiera jedynie opłatę abonamentową, co gwarantuje aktualność oprogramowania i utrzymanie go, aby produkt finalny był wysokiej jakości. Ale to zazwyczaj ułamek kosztów związanych z zakupem standardowego oprogramowania.
Na temat planów firmy Red Hat w Polsce rozmawiamy z Philipem Andrews, Regional Vice President – Northern and Eastern Europe, i Krzysztofem Rockim, Regional Manager – Central Eastern Europe.
Otwieracie biuro w Polsce w sytuacji, gdy gospodarka jest w stagnacji. Czym jest to spowodowane?
Phil Andrews (PA): To właśnie okoliczności, które są dla nas tym bardziej zachęcające. Najszybciej rozwijamy się w Hiszpanii i Włoszech. Wynika to z tego, że klienci uważnie porównują, co dotychczas robili, a na co mogą sobie obecnie pozwolić. W Europie Wschodniej wprowadziliśmy zmiany w naszym systemie dystrybucji i podjęliśmy decyzję o dokonaniu pewnych inwestycji. Zwiększyliśmy nakłady na rozwój oprogramowania w Europie Wschodniej. W Brnie mamy centrum rozwojowe, w którym zatrudniamy 550 osób. Wiemy jak wysokiej jakości specjaliści są w Europie Wschodniej. Programiści z innych państw połączeni są z centrum w Czechach, które jest dla nich jednostką koncentrującą. Zajmują się rozwojem oprogramowania, ale na co dzień pracują z domu. Są zatrudnieni przez Red Hat. Znamy wysoką klasę specjalistów i rozmiar rynku. Wiemy również, że musi nadejść odpowiedni czas na to, aby produkty typu „open source” upowszechniły się. Zazwyczaj jesteśmy w stanie ocenić czy ten czas już nadszedł. Uważamy, że nadszedł dla Polski. Rozwijaliśmy biznes w Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech , krajach nordyckich, Hiszpanii i we Włoszech opierając się na takim samym modelu biznesowym. Najpierw budujemy niewielką infrastrukturę lokalną, współpracujemy przez sieć partnerów stopniowo rozwijając działalność, przenosimy na miejsce starszych architektów, aż w końcu nasz biznes ma tak silną pozycję, jak niektóre podmioty działające na rynku od dłuższego czasu. Wymaga to jednak nieco czasu, ale osiągamy założone cele.
Jak duże będzie biuro w Polsce?
Krzysztof Rocki (KR): Zaczynamy od 5 osób.
Tylko pięciu?
KR: Tak, pięciu. Będziemy zwiększać zatrudnienie wraz z rozwojem biznesu. Mamy już lokalnych dystrybutorów, z którymi współpracujemy. Współpracujemy ściśle z IBM i Hewlett-Packard na skalę światową, więc oni już są naszymi partnerami. Pozyskaliśmy też dość dużo klientów z sektora publicznego, dużych banków i telekomów, którzy już korzystają z naszych technologii. Dysponujemy więc bazą klientów i partnerów. Budujemy obecnie zespół Red Hat, aby wzmocnić biznes.
Która część rynku jest dla Red Hat najważniejsza?
KR: Jeżeli chodzi o główne branże i rynki, na których skupiamy naszą działalność, to przede wszystkim należy wymienić sektor finansowy, operatorów telekomunikacyjnych, sektor rządowy i dostawców usług – firmy i podmioty, które będą wykorzystywać coraz więcej usług opartych na przetwarzaniu w chmurze. Będą tworzyć strony internetowe oparte na technologii chmury. Myślę, że firmy z sektora telekomunikacji będą tworzyć usługi oparte na chmurze i również będą uczestniczyć w tym procesie, ponieważ współpracujemy z integratorami, którzy tworzą tego typu usługi dla małych i średnich przedsiębiorstw. To bardziej ekonomiczne rozwiązanie w porównaniu z budową własnej infrastruktury IT.
Czy administracja publiczna zajmuje szczególne miejsce w waszej strategii?
PA: Administracja publiczna to dla nas zdecydowanie ważny obszar. We wszystkich regionach, w których działamy administracja publiczna boryka się z dwoma problemami. Pierwszym jest brak pieniędzy. Drugi problem związany jest z tym, co potwierdza się w przypadku wielu projektów IT, a mianowicie, że administracja skazuje się na oprogramowanie i sprzęt chronione prawami (zamknięte). Opłaty licencyjne i kontrola, jaką dostawca ma nad danym projektem rządowym to wyraz tego, że wydawane pieniądze są zdecydowanie niewspółmierne do otrzymywanych korzyści. Projekty dla administracji publicznej realizowaliśmy w wielu państwach – w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Holandii. Wiele z nich przyjęło politykę wykorzystania oprogramowania typu „open source”, a otwarte standardy są bezwzględnie konieczne. Oprogramowanie otwarte powinno być preferowane w stosunku do oprogramowania zamkniętego, o ile tylko jego funkcjonalność jest odpowiednia i zapewnione jest dla niego odpowiednie wsparcie. W swojej polityce organy administracji uwzględniły to, by wyeliminować kontrolę, jaką do niedawna posiadali dostawcy zamkniętego oprogramowania starszej generacji. Podam przykład blokowania, jakiego można się spodziewać od tego typu dostawcy. Dobrze znana mi firma zatrudnia 30–40 tys. pracowników. Wykorzystują wiele różnych systemów, ale trzy aplikacje online są zgodne wyłącznie z przeglądarką Microsoft. Ze względu na te trzy aplikacje wykorzystywane przez kadry do rozliczania wydatków itp. na ich desktopach musi być zainstalowane środowisko Microsoft. Firma nie może, więc na co dzień korzystać z produktów Apple. Właśnie tego typu blokowanie zmusza firmy do kupowania tych rozwiązań, płacenia za serwis, uiszczania opłat licencyjnych. Instytucje publiczne zdały sobie sprawę, że jeżeli w ich strukturach funkcjonuje departament, który boryka się z takim właśnie problemem, tj. wykorzystuje oprogramowanie zamknięte uzależnione od przeglądarki Microsoft Explorer, to jest to przykład blokowania przez dostawcę oprogramowania. Wolny wybór zapewnia natomiast wdrożenie otwartych standardów, tj. jeżeli mogą wybrać czy chcą używać wewnętrznie przeglądarki Firefox, Safari, czy też Explorera. Można wykorzystać komputery z systemem Linux, z Androidem – można wybrać każde rozwiązanie. Administracja publiczna dostrzegła korzyści, jakie przynoszą nasze rozwiązania typu „open source”. Zwłaszcza, gdy występują problemy z finansowaniem.
Jan Wildeboer, „ewangelista” Red Hata, wiele czasu poświęca na rozmowy z przedstawicielami administracji publicznej Unii Europejskiej w Brukseli. Zazwyczaj musimy nieco dokształcić naszych potencjalnych klientów w zakresie skutków wdrożenia otwartych standardów. Czasem potrzeba trochę czasu zanim klient zdecyduje się na nasze rozwiązania. Zazwyczaj następuje to w momencie, kiedy klienci zdadzą sobie sprawę z tego, że tego typu rozwiązania są w ich interesie. Wykorzystując otwarte standardy można zdecydować się na zakup oprogramowania „open source”, ale można również kupić oprogramowanie zamknięte – żaden wariant nie jest wymuszany. To pierwsza kwestia. Otwarte standardy mają kluczowe znaczenie. Oprogramowanie „open source” to wybór jednej z możliwości, wybór określonego produktu. Ale to otwarte standardy są kluczowym elementem.
W środowisku „open source”, w którym pracujemy otwarte standardy są integralnym elementem, częścią tego „światopoglądu”… Technologia „plug and play” to ważne rozwiązanie dla każdego klienta. Dostępne jest jednak wyłącznie w przypadku bazowania na wspólnie stosowanych standardach.
Mamy jednak przykłady z samorządów Niemiec i Włoch. Otwarte standardy i otwarte oprogramowanie były bardziej kosztowne, niż produkty Microsoftu.
KR: My słyszeliśmy, co innego.
Problemem były koszty szkoleń i dokształcania. Co o tym sądzicie?
PA: Nie spotkaliśmy się z takimi informacjami, ale myślę, że ich źródłem mogą być osoby związane z Microsoftem. Spójrzmy, w jaki sposób przeprowadziliśmy wdrożenia w administracji publicznej. Są pewne obszary, w których technologie są bardzo rozwinięte. Są takie obszary, w których można przebierać w rozwiązaniach. Na przykład desktopy – w tym obszarze Microsoft wykonał kawał dobrej roboty. Ich pakiety biurowe są bardzo dobre i działają bez zarzutu, zapewniając wysoką produktywność. Należy się jednak zastanowić nad innymi kwestiami związanymi z wyborem desktopów Microsoft. Czy spełniają 90% czy 85% wymagań klienta? Czy mogą być wykorzystywane do innych celów? Kluczową kwestią jest wybór obszaru, w którym wdraża się oprogramowanie „open source”. To ważna sprawa. Większość rozwiązań „open source” wykorzystuje się w obszarze usług zapewnianych przez oprogamowanie typu „middleware”. Większość aplikacji webowych działa na serwerze Apache lub JBoss. Za te rozwiązania .NET płaci się. Dlatego ważny jest wybór obszaru do wdrożenia tej kategorii oprogramowania. W przypadków desktopów najczęściej wykorzystywaną platformą „open source” jest Android od Google. Desktopy nie są jednak najlepszym obszarem do zastosowania otwartego oprogramowania. Najlepszym obszarem są serwery i infrastruktura, czyli obszary związane z bezpieczeństwem, firewallami, itp. W tych obszarach opracowano już wiele rozwiązań dostępnych na rynku, choć wciąż kilku dostawców stara się zachowywać kontrolę nad rozwiązaniami i utrzymywać ich wysokie ceny. Dlatego właśnie oprogramowanie typu „open source” jest w tym obszarze tak istotne.
Jesteśmy niezależni. Nie jesteśmy z Microsoft Poland.
PA: Jeżeli przyjrzymy się infrastrukturze IT w Red Hat zauważymy, że wybieramy odpowiednią aplikację do określonego zadania. Nie jesteśmy ślepymi wyznawcami jedynej słusznej wizji. W obszarach, w których jest to uzasadnione sami wykorzystujemy oprogramowanie zamknięte. Oprogramowanie typu „open source” wdrażamy tam, gdzie ma to sens. To pewien model rozwoju. Systemy księgowe typu „open source” nie podbiły świata otwartego oprogramowania. Tak samo jak systemy ERP. Zazwyczaj wymagają dużo prac programistycznych i są oprogramowaniem bardzo specjalistycznym. Tego typu rozwiązania nie cieszą się masowym zainteresowaniem – nabywane są pojedyncze pakiety. Jeżeli natomiast skupimy się na technologiach, które w kategorii „open source” mają silną pozycję zauważymy, że są to technologie wykorzystywane bardzo często, są bardzo powszechne i zazwyczaj dostarczane przez nieliczne grono liderów rynku, którzy słono sobie liczą za coś, co jak wszyscy doskonale zdają sobie sprawę nie jest niczym nadzwyczajnym. Oprogramowanie „open source” wprowadza w tym obszarze dużo zamieszania. Specjalistyczne technologie o ograniczonej liczbie nabywców są bardzo kosztowne, jest to więc obszar, w którym produkty „open source” nie sprawdzą się.
Myślę, że mówimy nie tylko o systemach operacyjnych i serwerach. Czy oferujecie jakieś rozwiązania w zakresie technologii chmury, która cieszy się coraz większą popularnością?
PA: Tak. Odpowiedzmy sobie na pytanie, czym jest chmura. Zaczynamy od komputera, dodajemy system operacyjny, dodajemy wirtualizację, dalej interfejs dla klienta, mechanizmy kontroli umożliwiające dostarczanie usług wirtualnych klientowi zainteresowanemu nimi, mechanizmy do zarządzania tym procesem i do rejestracji czasu korzystania z usługi. Oferujemy wszystkie powyższe technologie, które są wykorzystywane we wszystkich dużych chmurach, np. Amazon, IBM, Salesforce.com, NTT, Swisscom. Te wszystkie firmy wykorzystują w swoich chmurach nasze technologie. Nasze rozwiązania są w pełni dostępne w technologii przetwarzania w chmurze, a nasza oferta jest kompleksowa. Można zbudować całą chmurę wyłącznie korzystając z technologii Red Hat. Nasze rozwiązania oferujemy również klientom do wdrożenia w ich własnej infrastrukturze. Można je zainstalować na kilku serwerach i stworzyć chmurę wewnętrzną. Oferujemy technologie, dzięki którym można to zrobić naprawdę szybko. To obszar, który według nas ma ogromny potencjał. Wraz z rozwojem oprogramowania typu „open source”, otwarte standardy będą odgrywać tam coraz ważniejszą rolę.
Kolejną kwestią jest to, jakie aplikacje mają działać w chmurze. Tu właśnie wkracza liczne grono innych firm. Nie chcemy tworzyć systemów księgowych czy CRM. Tym zajmują się inni. To ich specjalizacja. Nie tworzymy systemów pocztowych. To działka innych firm. Nie tworzymy również aplikacji społecznościowych, ale tego typu oprogramowanie również musi przecież na czymś działać. Musi działać w ramach infrastruktury firmowej.
Powiedział Pan, że system operacyjny komputerów typu desktop nie ma obecnie aż tak wielkiego znaczenia. Uważam, że ekosystemy są bardzo istotne i dynamicznie się rozwijają, ponieważ użytkownicy chcą mieć te same dane na komputerze, smartfonie i tablecie, czyli w chmurze. Microsoft oferuje obecnie służące do tego rozwiązanie, VMWare również. Gdzie jest wasze miejsce na tym rynku?
PA: Nie rozumiem o jakim rynku Pan mówi. Chodzi o wirtualny pulpit? Przechowywanie w chmurze?
Wirtualny pulpit to rozwiązanie dla najwyższych poziomów. Jest przeznaczone dla dużych klientów. To propozycja ze strony VMWare. Małym i średnim przedsiębiorstwom oferuje się produkty typu Microsoft Office 365, czy Skydrive, itp. Rozwiązania działają w chmurze, ale w przypadku Office 365 jest to oczywiście chmura Microsoft. W przypadku VMWare może potencjalnie być realizowana przez was…?
PA: W kategorii pakietów biurowych funkcjonuje już Open Office. Ten pakiet można pobrać zupełnie za darmo. Można uruchomić go na komputerach desktop z systemem Microsoft, czy Apple. My nie tworzymy Open Office, tylko korzystamy z niego. Jesteśmy jego użytkownikami, nie autorami, choć mamy nasz wkład w jego rozwój. Jeżeli przyjrzymy się rozwiązaniom biurowym do wykorzystania w chmurze, mamy Google Apps, Open Office i wiele innych rozwiązań. Nie ma też żadnych przeciwskazań, by w chmurze wdrożyć Open Office i przechowywać w niej dane. Proponujemy naszą własną chmurę pod nazwą OpenShift. To darmowy produkt wykorzystywany przez deweloperów i małe firmy. OpenShift umożliwia postawienie całego serwera, czy środowiska Java do dewelopmentu i stworzyć aplikację.
Jak więc wygląda wasz model biznesowy?
KR: OpenShift to dla nas przede wszystkim sposób na gromadzenie wiedzy. To rozwiązanie oparte na chmurze, które wykorzystuje Amazon. Poza gromadzeniem wiedzy będziemy również wykorzystywać to rozwiązanie biznesowo, pobierając opłaty abonamentowe od klientów, którzy zechcą wdrożyć je w ich firmie. Weźmy na przykład dużą firmę z branży IT, która jest zainteresowania zbudowaniem chmury do rozwoju jakiegoś oprogramowania. Mogą współpracować z setkami deweloperów, ale chmura może zostać zainstalowana ad hoc na 10–20 serwerach, by po ukończeniu prac zostać szybko zlikwidowana. Dzięki naszemu doświadczeniu z OpenShift, w którego środowisku uruchamiane jest 180 tys. aplikacji, wiemy dokładnie jak tego dokonać i pobieramy opłatę abonamentową za korzystanie z technologii. Oferując darmową chmurę publiczną wiele się nauczyliśmy, między innymi jak to działa i jak powinniśmy świadczyć usługi. Zdobyte doświadczenie pozwoliło nam zaoferować klientom biznesowym w pełni funkcjonalny produkt. Technologia „open source” polega na dzieleniu się wiedzą i wykorzystywaniu jej do udoskonalenia produktu oferowanego ostatecznie, jako usługa użytkownikowi końcowemu.
Jakie to może mieć konsekwencje?
KR: Firmy z Polski prowadzące prace w środowisku Red Hat do tworzenia oprogramowania w Java mogą tworzyć tego typu aplikacje, ale nie muszą ich uruchamiać w środowisku Red Hat. Mogą wykorzystać dowolne inne środowisko obsługujące Javę. Mogą jednak wykorzystać udostępniane przez nas darmowe środowisko do rozwoju tych aplikacji. Mogą zdecydować się na nasze oprogramowanie, które wdrożą u siebie w firmie… Mogą również pozyskać oprogramowanie innych dostawców, ponieważ Java to bardzo powszechny standard... W zasadzie wszystkie aplikacje mogą zostać uruchomione w środowisku Oracle, IBM, JBoss, Apache – we wszystkich głównych środowiskach Java typu „middleware”. Jeżeli małe lub średnie przedsiębiorstwo potrzebuje takiej usługi, jesteśmy w stanie ją zapewnić. Do tego służy właśnie nasz OpenShift.
Podam Państwu przykład. Naszym partnerem jest Symantec, firma tworząca oprogramowanie. Znaczna część technologii w firmie oparta była na środowisku Unix, dzięki czemu tworzono klastry na potrzeby systemów o wysokiej dostępności dla klientów z sektora bankowego i telekomunikacji. Systemy muszą być dostępne non-stop, 24 godziny na dobę. Jeżeli ktoś próbuje wykonać telefon, a systemy nie działają, to nie jest dobrze. W ramach strategii obniżania kosztów operacyjnych zastąpiono kosztowny sprzęt komputerowy sprzętem o architekturze x86. W ten sposób można było przenieść aplikacje z Uniksa na Linkusa, przenieść architekturę z Uniksa na Linuksa… Część architektury zapewnia elastyczność, tworzenie klastrów, duplikację i redundancję. Obszarem, w którym Symantec rozwija się najdynamiczniej nie jest Unix, tylko Linux, w którym wdrażane są wielkoskalowe i bardzo elastyczne systemy na platformach generujących znacznie niższe koszty. Mówimy dosłownie o stosunku ceny 10:1. Odnosząc to do sektora bankowego, instytucje finansowe rywalizują o klientów, więc wszystkie są pod presją obniżania kosztów i zwiększania rentowności. To jeden z obszarów, w którym oszczędności można znaleźć bardzo szybko.
autor: Robert Kamiński