Jego największym przebojem była piosenka "Cicha woda", którą zaśpiewał jako pierwszy. Skomponował m.in. "Jadę do ciebie tramwajem" (słowa Janusz Odrowąż) oraz "Wołam cię" (słowa M. Walewski). Od 1966 roku występował w duecie z żoną Barbarą Dunin.
Choć znany jest powszechnie głównie z jednego przeboju, był artystą wszechstronnym i jednym z prekursoró swingu i jazzu w Polsce.
Był synem Mieczysława Kurtycza - dyrygenta lwowskiej orkiestry mandolinistów Hejnał. Początkowo ojciec udzielał mu lekcji gry na skrzypcach jednak gitara stała się jego głównym instrumentem. Występował w wielu zespołach muzycznych.
Z zespołem artystycznym 3. Dywizji Strzelców Karpackich przeszedł szlak bojowy jako żołnierz 2 Korpusu Polskiego Władysława Andersa. W 1946 wrócił do Polski i śpiewał m.in. jazz, rock and roll, ballady. Po śmierci piosenkarza Juliana Sztatlera prowadził w Warszawie kawiarnię muzyczną Pod Gwiazdami. Był piłkarzem Pogoni Lwów (jako junior), wicemistrz Polski juniorów w 1937.
"Miał niebywały wdzięk"
Estrada to jego żywioł - tak zmarłego Zbigniewa Kurtycza wspomina dziennikarka muzyczna Polskiego Radia Maria Szabłowska. Wspomina, że na 80. Polskiego Radia udało jej się namówić Zbigniewa Kurtycza na wspólny występ w Opolu z Maciejem Maleńczukiem. Zaśpiewali oczywiście "Cichą wodę". - To był szał. Ludzie zwariowali po prostu na widowni - mówi Szabłowska wspominając, że początkowo Kurtycz nie chciał wejść na scenę. - Potem powiedział, że poczuł jakby na na nowo się narodził i że jednak estrada to jest jego żywioł - wspomina dziennikarka. Potwierdza to także aktorka Adrianna Godlewska, która pamięta artystę głównie z ZASP. - Zbigniew Kurtycz miał niebywały wdzięk, muzykalność i jego śpiewanie było czymś tak radosnym - mówi Godlewska.
IAR, bk