Broń, legitymacje, radiotelefony i kamizelki kuloodporne, jakie mieli na sobie funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu lecący na pokładzie Tu-154M, zabezpieczyli oficerowie biura, którzy strzegli ciała prezydenta Lecha Kaczyńskiego na lotnisku w Smoleńsku. Zamiast wrócić do Warszawy, zostały one jednak wywiezione do Moskwy.
Biuro Ochrony Rządu wystosowało dwa pisma do Prokuratury Wojskowej w Warszawie i Prokuratury Okręgowej w Warszawie z zapytaniem, gdzie znajduje się wyposażenie funkcjonariuszy biura, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej. "To zapytanie o charakterze logistycznym, żeby móc zdjąć ze stanu" - wyjaśnia w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" rzecznik prasowy BOR major Dariusz Aleksandrowicz.
Przedstawiciel prokuratury wojskowej pułkownik Zbigniew Rzepa informuje, że sprzęt ten znajduje się w posiadaniu rosyjskiej prokuratury. Jak twierdzi, "zapewne jest wykorzystywany nadal na potrzeby śledztwa". Rzecznik, pytany, kto podjął decyzję o przekazaniu między innymi broni, odpowiedział, że nie wie, jak to "formalnie" wyglądało.
Na pytanie "Naszego Dziennika", czy decyzję o przekazaniu elementów wyposażenia oficerów BOR stronie rosyjskiej podjął zwierzchnik tej służby, szef MSWiA Jerzy Miller, biuro prasowe resortu odmówiło komentarza.
kh