Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Tomasz Owsiński 29.06.2011

Czekała na identyfikację ciała syna. Było zamknięte

Zakład medycyny sądowej cały dzień i całą noc trzymał w niepewności rodzinę, która tylko domyślała się, że jej krewny zginął w wypadku.
Czekała na identyfikację ciała syna. Było zamkniętepolicja.pl

Matka nie mogła potwierdzić tożsamości zwłok syna, bo prosektorium było zamknięte – pisze Gazeta Wyborcza Bydgoszcz.

30-letni Krzysztof W. zginął w wypadku drogowym na ulicy Wojska Polskiego 20 czerwca. Bmw, którym jechał razem z trzema kolegami wbiło się w autobus stojący na przystanku. Dwaj pasażerowie siedzący na tylnym siedzeniu, w tym Krzysztof W., zginęli na miejscu.

W nocy obu mężczyzn o nieznanych personaliach - ofiary nie miały przy sobie dokumentów - zostały przewiezione do zakładu medycyny sądowej.

Następnego dnia informacje o tragedii na ul. Wojska Polskiego pojawiły się we wszystkich mediach. Rodzina W. wciąż nie wiedziała jednak, że w wypadku zginął ich bliski. - Zaczęliśmy jednak kojarzyć fakty, które tylko zwiększały nasz niepokój – mówił Michał, brat Krzysztofa.

W południe matka poszła do komisariatu policji miejskiej, żeby się czegoś dowiedzieć. W komendzie nie było jednak żadnych ustaleń co do tożsamości ofiar. Policjant prowadzący śledztwo poinformował kobietę, że w tej sytuacji będzie musiała pojechać do zakładu medycyny sądowej na tzw. okazanie zwłok.

Jak sie okazało był z tym problem. Kwadrans przed godz. 13 policjant zadzwonił do zakładu medycyny sądowej. Poinformował, że zgłosiła się kobieta, która jest prawdopodobnie matką ofiary i że powinna jak najszybciej zobaczyć zwłoki. Wtedy pracownik zakładu odpowiedział, że tego dnia jest to już niemożliwe, bo prosektorium jest czynne tylko do godz. 13. i wszyscy już kończą pracę.

"Kilkanaście godzin koszmaru"

Na okazanie rodzina mogła przyjechać dopiero następnego dnia rano. - Policjanci poradzili nam wrócić do domu i cierpliwie czekać. Dla nas to było kilkanaście godzin koszmaru. Mieliśmy bardzo złe przeczucia, ale wciąż nadzieję, że to jednak nie Krzysztof.

Gdy po bezsennej nocy przyjechali do prosektorium, ich złe przeczucia potwierdziły się.

Prorektor ds. Collegium Medicum prof. Małgorzatę Tafil-Klawe pytana o wyjaśnienie skandalu była zaskoczona tym, co się wydarzyło. - Niezwłocznie polecę zbadanie organizacji pracy w części usługowej zakładu medycyny sądowej - zapewnia. - Jest oczywiste, że takie sytuacje nie mogą występować i trzeba zrobić wszystko, aby to zmienić - dodała.

to, Gazeta Wyborcza Bydgoszcz