Według projektu przygotowywanego przez urzędników Bronisława Komorowskiego, dla odwołania władz lokalnych potrzebna byłaby frekwencja minimum taka, jaka była w trakcie ich wyboru. Dziś to 60 procent tych, którzy wzięli udział w wyborach.
Gość Salonu politycznego Trójki powiedział, że proponowane przepisy zniosą wymogi frekwencyjne w referendach dotyczących spraw lokalnych.
- Chodzi o to, aby mieszkańcy w drodze referendum bezprogowego mogli dokonywać rozstrzygnięć w sprawach dla nich ważnych i co więcej wyniki takiego referendum byłyby wiążące dla władzy wykonawczej - powiedział.
Według Dziekońskiego z kolei odwołanie władz lokalnych w referendum jest "ostatecznym aktem desperacji", a od zmiany władz są wybory odbywające się co cztery lata.
Jak przekonywał w projekcie nie chodzi o uniemożliwienie odwołanie władz w trakcie kadencji. - Chodzi o to, żeby zagwarantować pewną stabilność w procesie zarządzania. Referendum bezprogowe z obowiązkiem zrealizowania jego ustaleń jest takim sposobem - powiedział.
Rozmawiała Beata Michniewicz.
to