Czy czekają nas w niej niespodzianki? Czy kandydaci będą się do siebie zwracać bardziej bezpośrednio?
Paweł Poncyljusz, poseł PiS i sztabowiec Jarosława Kaczyńskiego uważa, że pewnie nie da się uniknąć bezpośredniego zwracania się do siebie kandydatów w trakcie debaty. Tymbardziej, jeśli cała dyskusja będzie oparta na kanwie oceniania przeszłości tej bliższej i tej dalszej.
- Jarosław Kaczyński poprzednim razem założył, że będzie po prostu odpowiadał na zadane pytania. Natomiast Bronisław Komorowski przeszkadzał i przerywał i Jarosławowi Kaczyńskiemu i dziennikarkom, które zadawały pytania - mówi Paweł Poncyljusz. - Wygląda więc na to, że ta debata będzie bardziej bezpośrednia, bardziej dynamiczna - dodaje.
Paweł Poncyljusz nie widziałby problemu w tym, żeby debata przebiegała w amerykańskim stylu, żeby dwóch kandydatów mogło podyskutować o kilku umówionych wcześniej tematach i nawet pokłócić się. Jednak jego zdaniem problem powstał przy pierwszej debacie, kiedy była propozycja, aby przynajmniej po jednym pytaniu kandydaci mogli sobie zdać w poszczególnych tematach. - Sztab wyborczy Bronisława Komorowskiego na to nie przystał. Może Marszałek chciał się pokazać jako ten, od którego wszystko zależy. No i efekt był taki, że skończyło się taką debatą jaką widzieliśmy - mówi Paweł Poncyljusz.
Zdaniem Poncyljusza, ponieważ sztaby obu kandydatów nie umówiły się na nic więcej, obowiązywać będzie formuła 3 razy po 20 minut na sprawy społeczne gospodarcze i międzynarodowe. - Ale przypuszczam, że dzisiaj wypowiedzi będą nieco bardziej zaczepne, więc będą pewnie do nich jakies kontry albo prostowania - mówi poseł PiS.
Paweł Poncyljusz mówi, że skoro w poprzedniej debacie Marszałek Komorowski posłużył się insynuacjami, i tym razem tak może się zdarzyć. - Jesteśmy na to przygotowani - mówi.
(pm)