- Cześć Polacy, dobry wieczór Warszawo! - przywitał się z widownią po polsku, ubrany w białą koszulę i czarny płaszcz, sir Paul. - Przykro mi, że nie potrafię powiedzieć więcej po polsku, ale to dla mnie bardzo trudny język - tłumaczył. - To dla mnie wspaniała chwila, chcę się nią nacieszyć - powiedział muzyk, po czym stanął nieruchomo na środku sceny, słuchając głośnej owacji widowni, która zaśpiewała, obchodzącemu kilka dni temu 71 urodziny muzykowi, "Happy Birthday". "Pamiętaliście" - nie krył radości i zdumienia McCartney.
McCartney wzbudził szczególny entuzjazm publiczności wykonując solowe, akustyczne utwory: "Eleanor Rigby" a także "Blackbird" i - dedykowaną koledze z Beatlesów, zmarłemu w 1981 r. Johnowi Lennonowi "Here Today". Dwa ostatnie utwory McCartney wykonał stojąc na kilkumetrowym podwyższeniu. Ku pamięci innego Beatlesa, zmarłego w 2001 r. George'a Harrisona, basista wykonał utwór "Something", który Frank Sinatra nazwał "najlepszą piosenką o miłości, jaką napisano". Każdą kolejną piosenkę, publiczność wypełniająca po brzegi Stadion Narodowy, przyjmowała entuzjazmem.
Paul McCartney, który 18 czerwca obchodził swoje 71 urodziny, był w sobotni wieczór w znakomitej formie, serwując publiczności blisko trzygodzinny występ. - Nie chcemy, ale musimy już iść. Byliście wspaniali, dziękujemy wam bardzo - pożegnał się z publicznością na Stadionie Narodowym. Był to drugi występ któregoś z członków "fantastycznej czwórki" z Liverpoolu w Polsce. Wcześniej, w roku 2011 w warszawskiej Sali Kongresowej wystąpił perkusista Ringo Starr.
Zobacz galerię - Dzień na zdjęciach >>>
PAP/aj