Spoglądając na rzecz najogólniej, w PRL-u istniały dwie strategie wyjątkowego zaopatrzenia: rokroczna, świąteczna oraz ta nieprzewidywalna, rodząca się na skutek takich wydarzeń, jak groźba konfliktu zbrojnego, społecznych zamieszek czy klęski żywiołowej.
- Na Święta Bożego Narodzenia władze były przygotowane, następowała mobilizacja zaopatrzenia - przypominał w Dwójkowej audycji z cyklu "Za kurtyną PRL-u" dr Błażej Brzostek, autor książki "PRL na widelcu". Jakie towary pojawiały się w owym magicznym czasie? Przede wszystkim te importowane: bakalie (rodzynki nade wszystko) i cytrusy (pomarańcze, tony pomarańczy). Nie mogło oczywiście zabraknąć króla polskich Wigilii: karpia. - Prasa wcześniej anonsowała, gdzie i w jakich ilościach można coś kupić, a potem telewizja i gazety to monitorowały. Zdarzała się również krytyka: że karpie się skończyły, że choinek nie ma…
W rozmowie, jaką z doktorem Błażejem Brzostkiem przeprowadzili Agata Kwiecińska i Michał Nowak, poruszono m.in. temat towarów zastępczych, które mężnie odgrywały role tych brakujących. Wyroby czekoladopodobne, kawa zbożowa, kiełbasa "jak za Gierka". Historyk podkreślał, te substytuty kulinarne nie są oczywiście dziećmi PRL-u: bywały wcześniej, są niestety i dziś.
W jaki sposób zdobywano potrzebne artykuły? Jaka była ich jakość? Czy ekspedientki zawsze były nieuprzejme? Za czym stał Polak w przedświątecznych kolejach? Nie tylko na te tematy w audycji, której gośćmi byli: dr Błażej Brzostek i dr Marcin Zaremba.