Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Katarzyna Karaś 18.07.2014

Ekspert: wszystko wskazuje na to, że do katastrofy samolotu doszło przez przypadek

- Samolot lecący na wysokości 11 km jest wielkości główki od szpilki, więc operatorzy systemu rakietowego tak naprawdę nie wiedzą do czego strzelają - tłumaczy w Jedynce Krzysztof Moczulski, ekspert ds. lotnictwa.
Szczątki Boeinga 777Szczątki Boeinga 777PAP/EPA/ALYONA ZYKINA
Posłuchaj
  • Ekspert ds. lotnictwa Krzysztof Moczulski o katastrofie malezyjskiego boeinga (Jedynka/Sygnały dnia)
  • Katastrofa samolotu na wschodzie Ukrainy. Korespondenci Polskiego Radia: Piotr Pogorzelski z Kijowa i Maciej Jastrzębski z Moskwy (Jedynka/Sygnały dnia)
Czytaj także

Malezyjski samolot pasażerski rozbił się w czwartek po południu w obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy. Wszystkie osoby, które były na pokładzie zginęły. Boeing 777 leciał z Amsterdamu (Holandia) do Kuala Lumpur (Malezja). Maszyna prawdopodobnie została zestrzelona.
Zdaniem gościa "Sygnałów dnia" w radiowej Jedynce, eksperta ds. lotnictwa Krzysztofa Moczulskiego , "wszystko wskazuje na to, że do tej niewyobrażalnej tragedii doszło przypadkiem".

Ekspert zwrócił uwagę, że Amerykanie poinformowali, że system radarowy USA widział wystrzeloną rakietę typu ziemia-powietrze, która zestrzeliła malezyjski samolot. Wyjaśnił, że maszyna, która leci na wysokości 11 km dla obserwatorów na ziemi ma wielkość główki od szpilki. Dlatego osoby obsługujące system rakiet tak naprawdę nie wiedziały, do czego strzelają.
Katastrofa malezyjskiego samolotu na Ukrainie>>>

W ocenie gościa Jedynki załoga Boeinga 777 do końca mogła nie zdawać sobie sprawy z tego, że została trafiona rakietą. - Współczesne samoloty pasażerskie nie mają żadnych systemów wykrywania pocisków - wytłumaczył. - Czytając relacje możemy się dowiedzieć, że szczątki maszyny są rozrzucone w promieniu 6 km. To oznacza, że samolot uległ dezintegracji w powietrzu i spadł w kawałkach - dodał.

Moczulski powiedział, że obszar, gdzie trafiono malezyjskiego boeinga to część bardzo popularnej trasy, którą lecą samoloty z Europy do Azji. Przyznał, że niektóre linie lotnicze - m.in. LOT - zrezygnowały z lotów nad tym regionem. - Decyzja w sprawie trasy należy do działu operacyjnego danej linii. Było ostrzeżenie, ale nie było restrykcji. Samolot mógł tamtędy lecieć - zaznaczył.

Rozmówca Przemysława Szubartowicza podkreślił, że obecnie najważniejsze jest, by w śledztwo w sprawie katastrofy włączona została społeczność międzynarodowa.
Rozmawiał Przemysław Szubartowicz

>>>Zapis calej rozmowy

"Sygnały dnia" na antenie Jedynki od poniedziałku do soboty między godz. 6.00 a 9.00. Zapraszamy!

kk, pg