Poseł PiS Maks Kraczkowski opowiada w "Sygnałach Dnia", że autobus z prezesem i posłami PiS, którzy jechali na miejsce katastrofy był wielokrotnie zatrzymywany przez rosyjską milicję. - Trudno się nie dziwić, kiedy na pustej drodze zatrzymywano bez powodu autobus, który jechał 20 kilometrów na godzinę - mówi poseł PiS. Do czasu, aż minęła ich jadąca na sygnale delegacja rządowa. - Takie zachowanie budzi gorycz i niesmak - dodaje. Jego zdaniem, takim zachowaniem rząd Tuska chciał zyskać wizerunkowo.
Kraczkowski zgadza się również z zarzutami swego partyjnego kolegi Joachima Brudzińskiego, że w Smoleńsku nie zadbano w należyty sposób o ciało prezydenta i innych ofiar katastrofy. Zastrzega, że przez szacunek dla ofiar nie chce zdradzać szczegółów. - Ale ciało prezydenta mogło przynajmniej zostać podniesione z ziemi, skoro pan premier wybrał się na miejsce katastrofy, a nie leżeć na folii, na którą padał deszcz - relacjonuje poseł.
- Należy zachować spokój mówiąc o tragedii smoleńskiej, ale ocenia czysto ludzka zachowań polityków, którzy próbowali wizerunkowo skorzystać na niej budzi co najmniej niesmak - podsumował Maks Kraczkowski.
(ag)