Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Łukasz Kłosowski 06.08.2010

Komorowski - prezydent z ambicjami

Ma szansę być samodzielnym prezydentem. Nie będzie chodził na niczyim pasku.
Henryk DomańskiHenryk Domańskifot. EastNews

Istnieją trzy warianty, w jaki sposób przebiegnie prezydentura zaprzysiężonego dziś Bronisława Komorowskiego. Mówi o nich w w magazynie "Z kraju i ze świata", prof. Henryk Domański, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.

- Bronisław Komorowski będzie samodzielnym prezydentem ponad podziałami, arbitrem i rozjemcą albo będzie reprezentował interes swojej partii politycznej, albo będzie próbował zbudować swój obóz na zupełnie czymś innym od tych dwóch pozostałych - uważa prof. Domański.
Według gościa Jedynki Bronisław Komorowski ma własne ambicje. - Będzie prezydentem z ambicjami do zaznaczania własnej odrębności. Nie będzie chodził na pasku polityków - mówi prof. Domański.

_

Prof. Domański ocenia orędzie nowego prezydenta.

- Było bardzo ogólne, ale orędzia często taki charakter mają. Było też nieco nieprzemyślane, ponieważ nie jest rolą prezydenta zabieganie o przedszkola i żłobki - mówi Domański.


Domański uważa, że dzisiejsza nieobecność Jarosława Kaczyńskiego na sali sejmowej, w trakcie zaprzysiężenia nowego prezydenta, była złym posunięciem. Gość Jedynki przypomina, że po ogłoszeniu wyników wyborów, prezes PiS pogratulował Komorowskiemu. Według prof. Domańskiego, dzisiaj Kaczyński sam sobie zaprzeczył.

- To, że nie przyszedł na inaugurację jest w rzeczywistości nieoddaniem honoru urzędowi prezydenta, a nie osobie Bronisława Komorowskiego - mówi Domański. - To bardzo niedobre posunięcie polityczne Jarosława Kaczyńskiego - dodaje.

Domański mówi, że prezydentura Komorowskiego, w całej słabości tego urzędu, może być skuteczna. Skuteczność można okazać będąc rozjemcą między podzielonymi często grupami zawodowymi i środowiskami politycznymi. Komorowski może też wspierać przeprowadzane przez polityków reformy.


(łk)

*

  • Przemysław Szubartowicz: Witam państwa i witam profesora Henryka Domańskiego, dyrektora Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Witam.

    Prof. Henryk Domański: Dzień dobry.

    P.S.: Panie profesorze, no, jaka to będzie prezydentura, to oczywiście pytanie wisi w powietrzu, ale z tego orędzia wynika, że chyba idealna – proeuropejskość, kontakty z Rosją, kontakty ze Stanami Zjednoczonymi, otwartość, dialog, zamiast walki dyskusja polityczna. No, można powiedzieć, że pan prezydent Komorowski nakreślił wizję – tak jak powiedziałem – prawie idealną.

    H.D.: W przypadki polityki zagranicznej nie było wskazania na kierunek wschodni, co by trochę zrównoważyło może tę opcję zachodnią. I to właściwie był jeden element, co do którego można byłoby mieć zastrzeżenia, jeżeli w ogóle to słowo jest właściwe. Ale ma pan rację, to było bardzo ogólne wystąpienie. Ale mi się wydaje, że takie orędzie prezydenckie to taki charakter powinno mieć, niczego nie przesądzać z góry, tym bardziej że rzeczywiście ja bym się zgodził z tą opinią, że jest ważne, to, co będzie robił prezydent, te pierwsze kroki w szczególności mogą być dosyć istotne. To jest sygnalne bardziej niż to, co powiedział.

    P.S.: Pierwsza podróż, wiadomo, Berlin, Paryż, Bruksela to jest taki właśnie europejski. Natomiast ciekawe, jak to będzie wyglądało u nas, na miejscu, w Polsce, dlatego że już pojawiają się komentarze, że Bronisław Komorowski stworzy własny obóz w Platformie Obywatelskiej, znaczy wobec Platformy Obywatelskiej i będzie jednak starał się wybić na niezależność, chociaż były wcześniej komentarze, że nie wiadomo, czy to będzie przyboczny Donalda Tuska, czy po prostu niezależny prezydent.

    H.D.: To zarysował pan właściwie trzeci wariant, trzecią możliwość, bo dwa inne to jest, że to będzie samodzielny prezydenta, samodzielny, czyli ponad podziałami, arbiter i rozjemca, druga – że będzie reprezentował interes swojego stronnictwa, swojej partii politycznej, a trzecia – że będzie próbował zbudować swój obóz na zupełnie czymś innym od tych dwóch pozostałych. No to to rzeczywiście się okaże. To jest pytanie. Natomiast z tego, jak się postrzega Bronisława Komorowskiego, to jest to człowiek, który ma ambicje, on robi wrażenie, że raczej na pewno nie będzie ten wariant, że będzie na pasku obozu, który go wyłonił i który zresztą, no, można by mu mieć trochę do zarzucenia, że nie był dostatecznie aktywny w ramach kampanii prezydenckiej. Chociaż nie sądzę, żeby on to brał pod uwagę, ewentualnie budując swój własny obóz.

    Ja sądzę, że to będzie połączenie takiego wariantu, próby zarysowania samodzielnej prezydentury, bo on wie, że tego potrzeba Polakom. No i jest rozsądnym politykiem i wie, że może w ten sposób przejść do historii jako być może pierwszy prezydent, a z drugiej strony jednak zbudowania sobie zaplecza, które już ma w końcu. Tym bardziej że Platforma jest jednak bardzo silnie podzielona, w szczególności ostatnio te podziały się uwydatniają. Więc raczej to będzie prezydent z ambicjami do podkreślenia, zaznaczania swojej odrębności.

    P.S.: Panie profesorze, ale prezydent Komorowski obejmuje urząd w bardzo specyficznych warunkach, jeśli chodzi o sytuację w polskiej polityce. Tutaj jest, można powiedzieć, stan może nie wiem, czy wojny, ale mówi się o wojnie polsko-polskiej. Krzyż, zawierucha wokół tej sytuacji, napięcie między opozycją a koalicją rządząca i napięcie wyrażone też tym chyba, że nie przyszedł jednak Jarosław Kaczyński, główny konkurent, na to zaprzysiężenie. To jest komentowane szeroko i zdumiewające dla wielu.

    H.D.: No, mówiąc tak najogólniej znowu, to jest dosyć małostkowe. To jest bardzo dziwne, tym bardziej że przecież Jarosław Kaczyński po przegranej, po ogłoszeniu przegranej pogratulował Bronisławowi Komorowskiemu i to był bardzo dobry gest, to był znakomity gest w moim przekonaniu, który jakby był kontynuacją tej jego strategii, dobrej strategii w czasie kampanii. Tymczasem w tej chwili, dzisiaj zrobił coś takiego, co zupełnie... co nawet powiedziałbym zanegowało totalnie ten gest, to było coś innego. I takie tłumaczenie, że rozumiemy go, bo to był jego brat, Lech Kaczyński i on w ten sposób... właściwie nie wiadomo, co z tego miałoby wynikać. Gdyby przyszedł, dałby w ten sposób sygnał dla tych, którzy są jego zwolennikami, potrzeby legitymizacji Komorowskiego. Jak się nie przychodzi, nie przychodzi główny szef opozycji, no to to coś znaczy, to jest odbierane w taki sposób, w jaki zaczyna być odbierane właśnie.

    P.S.: No właśnie, panie profesorze, odbierane, tak jest, ale jednocześnie Mariusz Błaszczak z Prawa i Sprawiedliwości tłumaczy to w ten sposób, że Platforma Obywatelska, w tym Bronisław Komorowski w jakiś określony sposób zachowywali się wobec Lecha Kaczyńskiego, no i że to jest taki powód, że oni sobie nie mogą pozwolić na to, żeby teraz pokazywać, że jest jakaś zgoda, skoro tak strasznie był Lech Kaczyński atakowany. To oczywiście jest zaprzeczenie tego, co się działo w kampanii wyborczej.

    H.D.: Tak. Ja myślę, że z punktu odbioru, tak jak postrzega go przeciętny Polak, który się interesuje polityką, to jednak myślę, że to jest odbierane w sposób negatywny, bo nieprzyjście na inaugurację prezydenta to jest nieudzielenie, jakby nieoddanie honoru urzędowi prezydenta, a nie osoby, konkretnej osoby Bronisława Komorowskiego. No, cóż z tego, można by powiedzieć, że tak zachowywał się, a nie inaczej w ferworze walki politycznej? A może to w tej chwili będzie już zupełnie inny człowiek? Wiemy doskonale, że takie prawidłowości istnieją, jak ktoś jest wyniesiony na urząd, tego rodzaju urząd, to się z nim identyfikuje i właśnie ma ambicję do tego, żeby stanąć ponad tym. Więc jakby nie patrzeć, ja sądzę, że to był... po pierwsze dla Jarosława Kaczyńskiego to było bardzo niedobre posunięcie polityczne, podkreślam: polityczne, a nie osobiste, bo to jest zupełnie inna sprawa. No i z punktu widzenia myślę stabilności tej prezydentury, aczkolwiek oczywiście o tym zadecyduje to, jak będzie realizował Bronisław Komorowski, ale tego otoczenia, o którym pan wspomniał, to to nie jest dobre.

    P.S.: Jest jeszcze pytanie, panie profesorze, chyba też dość istotne, bo rozmawiamy oczywiście o dniu zaprzysiężenia, ale czy Bronisław Komorowski może być tak naprawdę skuteczny w tym, co zapowiada? To znaczy czy realnie te jego zapowiedzi mogą się sprawdzić? No bo prezydent ma w Polsce określone zadania, określone zapisane w Konstytucji funkcje i możliwości.

    H.D.: Na pewno nie będzie tej skuteczności przejawiał w nadawaniu orderów czy mianowaniu na stopnie generalskie, bo to jest poza.... to jest jego prerogatywa. Natomiast może być skuteczny w roli bycia rozjemcą, czego nie robili właściwie poprzedni prezydenci. Mamy w Polsce konflikty interesów bardzo istotne, mamy emerytów, mamy górników, mamy te sprawy związane z emeryturami, rozmaite grupy zawodowe, które dążą do ochrony przywilejów. A więc rola rozjemcy. Tutaj może okazać skuteczność, tutaj nikt mu raczej nie będzie przeszkadzał.

    Po drugie – może wspierać rozmaite rzeczy, chociażby te reformy, o których doskonale wiemy, że czekają. I tutaj prezydent, jeżeli chodzi o ten efekt wsparcia, ma bardzo istotną rolę. Natomiast czy to się zakończy sukcesem w ogóle, no to to już nie zależy od prezydenta i nie tak on będzie oceniany.

    P.S.: No ale jest jeszcze pytanie, no bo jeżeli prezydent Komorowski mówi, że praca, mieszkania, żłobki, przedszkola nie mogą być dobrem, o które trzeba z trudem walczyć, to mówi to w takim duchu, jakby rzeczywiście miał jakieś możliwości, żeby w ogóle wpływać. I teraz jest pytanie: czy będzie mógł?

    H.D.: Ma pan rację. Ja bym to raczej interpretował jako pewien może poślizg, że tak powiem. Trudno sobie wyobrazić, żeby to było przygotowane bez przemyślenia, ale jednak to na to trochę wygląda. Akurat nie jest rolą prezydenta zabieganie o tam żłobki, mieszkania i tego typu rzeczy.

    P.S.: Czy najbliższe miesiące, nie wiem, lata to będzie wojna polsko-polska i rozpad według pana, już mówiąc tak ogólnie, poza tym, co się stało dzisiaj, czyli poza zaprzysiężeniem? No bo jesteśmy poza dzisiejszym dniem w tej szczególnej sytuacji, że jedne wybory, następne wybory, no i ten nastrój, który dominuje.

    H.D.: Trzeba powiedzieć z przykrością, że po zwrocie kolejnym Jarosława Kaczyńskiego i Prawa i Sprawiedliwości, jeżeli chodzi o retorykę i styl uprawiania polityki, trzeba powiedzieć z przykrością, że na to się zapowiada, aczkolwiek rozpad to nie. Brak stabilizacji, to, co widzieliśmy przez ostatnie lata.

    P.S.: Bardzo dziękuję. Prof. Henryk Domański, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, był naszym gościem.

    H.D.: Dziękuję.

    (J.M.)