Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Andrzej Gralewski 01.09.2010

Nikt nie myślał, że wyjdzie żywy

- Jak objąłem służbę 1 września, to już do końca nie schodziłem z posterunku - wspomina walki o Westerplatte jeden z dwóch żyjących obrońców polskiej placówki, major Ignacy Skowron.
mjr Ignacy Skowronmjr Ignacy Skowronźr: www.westerplatte.org

W lipcu obchodził 91. urodziny. Mimo podeszłego wieku czuje się dobrze i doskonale pamięta każdy z siedmiu dni obrony polskiej stanicy. 1 września 1939 roku nad ranem pełnił służbę wartowniczą w wartowni nr 2.

- Mało co się jadło, a spać to wcale. Trzeba było czuwać - mówi major. Wspomina, że nikt nie myślał o kapitulacji i nikt nie myślał, że wyjdzie żywy z boju. Ale major wyszedł i trafił do obozu jenieckiego. Przez kilka godzin był przetrzymywany z obrońcami Poczty Polskiej. Z obozu wypuszczono go ze względu na zły stan zdrowia. Zatrudnił się na kolei i tam już pracował do emerytury.

W czasach PRL-u Ignacy Skowron nie chwalił się swoją wojenną przeszłością. Awanse i odznaczenia przyszły dopiero po 1989 roku. Jest kawalerem Orderu Virtuti Militari i Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski. Jako jedyny Westerplatczyk uczestniczył w ubiegłorocznych obchodach 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej.

(ag)

Mjr Ignacy Skowron: Ostatniego sierpnia 39 roku byłem wyznaczony na wartownię nr 2 na zastępcę dowódcy warty, do kaprala Górnickiego. I pełniłem tam służbę jako zastępca. Ale w ciągu nocy no to się chodziło na kontrol. Po kontroli godzina czwarta z minutami, gdzieś koło czterdziestu parę minut, wyszedłem sprawdzić posterunki. No i tam doszedłem do jednego wartownika i pytam go się, co tam słychać na Gdańsku. On powiada tak, że panie kapralu, wszystko w porządku jest. (...) i daj lornetkę. Wziąłem od niego tę lornetkę i spojrzałem na kanał, później za kanał na Gdańsk i w prawo, a później w lewo. No i w lewo jak się obróciłem, tak w zatoce morskiej stał ten krążownik i wtenczas w tym momencie w moich oczach, to widzę jak dziś, jak (...) była czerwona cała i pierwszy pocisk na Westerplatte, na bramę kolejową. Z kolegami objąłem karabin maszynowy, no i to pierwsze natarcie my odparli, później za kawałek wyszedł ten krążownik na kanał parę metrów i już pokazał, że... i zaczął kłaść pocisk koło pocisku na Westerplatte. I gdzieś koło godziny wpół do jedenastej słuchamy, że tam gdzieś jedzie jakaś flota, mówią, że flota angielska. A tu za jakieś półtorej godziny powiadają nam, że flota była, ale niemiecka. Dwa okręty przyszły i już zaczęli do nas też stukać.

Ryszard Koziej: Jak pan objął tę służbę 31 sierpnia, tak do 7 września w ogóle pan nie schodził z wartowni.

I.S.: My cały czas... tam my nie schodzili, tam już trzeba było i spać, i czuwać nad wszystkim. Kawę tylko piłem raz na te siedem dni, a tak to tylko woda. (...) trzeba było gotować, a nie było na czym, tylko w tych prymulkach to było bardzo słabo na tyle żołnierzy.

R.K.: A prowiant jaki?

I.S.: To tylko konserwy były i suchary, mało co się jadło. A spać to w ogóle, trzeba było czuwać. (...) żadnej nie było, bo skąd. Nikt nie myślał o kapitulacji i nikt nie myślał, że stąd wyjdzie.

R.K.: Wyjdzie żywy.

I.S.: Że wyjdzie żywy. A łączności już nie było.

R.K.: A jak zareagowaliście na tę decyzję, że jest kapitulacja, że trzeba puścić wartownię?

I.S.: No, to już zadecydował major Sucharski, bo to było siódmego dnia, jak nam już Niemcy dali tak dobrze w skórę, tak gdzieś koło godziny po dziewiątej czy wpół do dziesiątej to było, to się uciszyło wszystko i słuchamy, a tu idzie któryś żołnierz nasz z flagą i mówi: żyjecie tu kto jeszcze czy nie? Bo z rozkazu majora zdajemy się. No i tak było. I poszedł. Major podziękował żołnierzom za odwagę, za waleczność i mówi: idziemy do domu i spodziewamy się, że jeszcze się przydacie Polsce. Było spisanie ewidencji, oficerowie wszyscy byli wzięci do niewoli do hotelu koło dworca kolejowego, a nas wzięli do kurii biskupiej i później za kawałek, minęło jakieś półtorej godziny przyprowadzili tych poczciarzy, też byli bardzo pomordowani, pobici, pokaleczeni, podarte ubranie na nich, i pobyli u nas może z półtorej godziny i zabrali ich i więcej ich żeśmy nie widzieli.

R.K.: Poczciarzy, czyli obrońców Poczty Polskiej.

I.S.: Poczty, tak.

R.K.: I później pan trafił do...

I.S.: Do niewoli.

R.K.: ...do niewoli.

I.S.: Tak, trzeciego dnia Niemcy nas wzięli, przeprowadzili do Tczewa na tratwę, bo już mosty były zerwane, i tratwą na drugą stronę. I tam stały wagony, tak zwane krowiaki, no i załadowali nas i do Prus Wschodnich. (...) się nazywał ten majątek. I znów koło Eylau taki majątek był i tam byłem. I tam zachorowałem i stamtąd poszedłem do szpitala. Jak mnie lekarz wziął zaraz (...) i Niemca, dyrektora całego, powiada o mojej chorobie i on wtenczas (...) lazaret, bardzo chorych szpital. I po tygodniu czasu już była komisja (...) i do domu. Ale jeszcze byłem prawie trzy miesiące tam w szpitalu.

R.K.: Co to była za choroba? Oczy?

I.S.: Oczy, a oni to się bali bardzo tej choroby. (...)

R.K.: To była jakaś zaraźliwa (...)

I.S.: Nazywał się Małolepszy, z Poznańskiego. Podporucznik. Fajny chłop. Mówi: pojedziesz do domu, zobaczysz.

R.K.: Trafił pan później do pracy na kolei.

I.S.: A tak, to tak, bo moja żona znów miała stryjka, który był na kolei jako torowiec, tak jak ja później po nim nastałem, to już robiłem do 75 roku bez przerwy.

R.K.: Ale tu się historia Polski zmieniała. Czy ludzie wiedzieli, że pan walczył pod Westerplatte?

I.S.: Nie, nie, wtenczas nie wiedzieli. Dopiero później się dowiedzieli, po 56 roku.

W.M.: Awanse i odznaczenia przyszły dopiero po 89 roku. Major Skowron jest Kawalerem Orderu Virtuti Militari i Krzyża Oficerskiego Orderu Odrodzenia Polski, jako jedyny Westerplatczyk uczestniczył w ubiegłorocznych obchodach 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej.

(J.M.)