Mariusz Dybich, Polak mieszkający od 16 lat w Egipcie, który należy do Kościoła tamtejszych chrześcijan – koptów, przyznaje, że chaos polityczny i społeczny w tym państwie potrwa jeszcze bardzo długo. – Ale chrześcijanie mają nadzieję, że będzie lepiej i dlatego katolicy, protestanci i koptowie tworzą partie, która można już zakładać. Starają się, żeby nie były to partie wyznaniowe, ale żeby wstępowali do nich również muzułmanie, którzy chcą prawdziwej demokracji. Dlatego w kościołach nawołuje się do tego, żeby się zrzeszać, żeby wykorzystać swój głos.
Cały czas niejasna jest obecnie rola armii. Wojskowi są ludźmi starego układu, choć rewolucję poparli. Podczas burzenia kościołów przez radykalnych islamistów armia i policja zachowywały się biernie. Funkcjonariusze tłumaczyli, że nie mają rozkazów do interwencji, choć o taką prosili nawet muzułmanie.
W ruinach jednego ze spalonych kościołów znaleziono kanistry czołgowe z benzyną. Wojskowi tłumaczyli, że zostały skradzione, choć trudno sobie wyobrazić kradzież kanistrów przymocowanych do czołgów. Znaleziono też łuski z wojskowej broni. Zawsze można jednak powiedzieć, że broń została skradziona podczas rewolucji przez zbiegłych więźniów. Jeszcze 6 tysięcy więźniów chodzi swobodnie po ulicach egipskich miast.
Mariusz Dybich przyznaje, że po obaleniu prezydenta Hosniego Mubaraka żyje się swobodniej. – Ale mogłoby być dużo lepiej – ocenia.
Rozmawiał Michał Żakowski.
(ag)