Podczas gdy część z nich zachowuje spokój i udaje się do lekarza, aby zdiagnozował chorobę - pozostali leczą się sami na podstawie wiedzy zaczerpniętej z Internetu.
Takich pacjentów jest coraz więcej, również w Polsce. – Pacjenci dostali możliwość zdobycia wiedzy. Ja bardzo się cieszę, gdy przychodzi do mnie pacjent, który ma wiedzę i z którym mogę porozmawiać – twierdzi dr Grzegorz Luboński, onkolog.
Jednak niedostatek wiedzy, nieumiejętna interpretacja informacji i brak krytycznej analizy mogą być zgubne. Coraz częściej zdarza się, że Internauci rezygnują z wizyty u lekarza. – Ludzie najpierw, kiedy coś im dolega, sprawdzają to w Internecie. Ewentualnie, kiedy ból długo nie ustępuje, to zgłaszają się do lekarza – twierdzi Tomasz Sobierajski, socjolog. Osoby, które leczą się w oparciu o informacje znalezione w sieci, do lekarza zgłaszają się tylko wtedy, gdy potrzebują leku na receptę. – Wtedy dla lekarza rozmowa z takim pacjentem jest bardzo trudna. Bo pacjent wie, co mu jest, wie, jak się leczyć, wie, jakie leki ma brać i lekarz musi wszystko odwracać – tłumaczy.
Są i takie osoby, które w oparciu o wiedzę zdobytą w sieci podejmują decyzję o leczeniu niekonwencjonalnym. Takim osobom jest bardzo trudno pomóc. – To, co nazywane jest medycyną niekonwencjonalną, to najczęściej jest szarlataneria, która niestety w wielu przypadkach opóźnia podjęcie właściwego leczenia, a nieraz niestety uniemożliwia podjęcie leczenia, bo choroba zabrnęła tak daleko, że my nic oficjalnie nie jesteśmy w stanie zaoferować – przekonuje dr Luboński.
I dodaje, że nie należy wierzyć we wszystko, co znajdziemy w Internecie. – Trzeba nauczyć się przesiewać informacje, które są rzeczywistą wiedzą, od informacji, które są dogmatami – apeluje i przestrzega, że w sieci bardzo często można znaleźć nieprawdziwe informacje o chorobach.
(mb)