- Gdy opowiadałem prezydentowi, a także gościom z zagranicy, jaki są u nas statystyki, dotyczące niebezpiecznych zjawisk, większość z tych osób odebrała to z niedowierzaniem - mówi wojewoda lubuski, Marcin Jabłoński. – Bo faktem jest, że incydentów jak na razie jest tyle, ile wydarzyć by się mogło na każdym plenerowym prowincjonalnym festynie ludowym.
Organizatorzy dmuchali jednak na zimne, bo w zabezpieczeniu imprezy udział bierze aż 2 tys. osób, w tym ponad tysiąc policjantów i ponad 100 strażaków. Są też przedstawiciele Sanepidu.
W kostrzyńskim szpitalu, do którego trafiają ofiary przeróżnych woodstockowych wypadków też jest na razie spokojnie. Od 1 sierpnia przewinęło się przez tę placówkę 150 osób, z czego 103 trafiły do poradni chirurgicznej z drobnymi urazami. To, wbrew pozorom, niewiele. – Mamy skręcenia, złamania, zwichnięcia i oparzenia – wymienia Joanna Pachnicz. – Czterech pacjentów wymagało hospitalizacji.
Posłuchaj całego materiału Mariusza Filara w "Sygnałach Dnia". W nim m.in. relacja Jerzego Owsiaka z zatrzymania podczas Woodstocku groźnego bandyty.
Przystanek Woodstock w Kostrzynie odbywa się pod patronatem radiowej Jedynki.
(kd)