Akcja ma nam uświadomić, że zbliżając się do przejazdu kolejowego, trzeba zachować szczególną ostrożność. Zatrzymać się i rozejrzeć, czy nie jedzie pociąg. Dopiero potem można jechać dalej. Akcja dotyczy też samych przejazdów kolejowych i ich stanu technicznego.
Najpierw ostrzeżenie, potem hamowanie i uderzenie. Tym razem to jednak symulacja. Ofiar wypadku nie ma. Ale do prawdziwych tragedii dochodzi bardzo często. Rocznie w 250 wypadkach ginie 40 osób, a kilkaset zostaje rannych.
Marek Kąkolewski z Komendy Głównej Policji wiele razy widział ofiary takich wypadków. - To była symulacja. Za pieszego posłużył manekin. Po uderzeniu pociągu rozleciał się na kawałki. Ciało człowieka w większości składa się z wody i płynów ustrojowych. Gdy zostanie uderzone przez pociąg, po prostu się rozpryskuje - wytłumaczył Kąkolewski.
Małe szanse na przeżycie mają też osoby, które jadą samochodem. Wiceprezes Polskich Linii Kolejowych Andrzej Pawłowski mówi, że efekty uderzenia pociągu jadącego 100 km/godz. są po prostu straszne. - Pociąg waży nawet kilka tysięcy ton, a jego droga hamowania wynosi nawet powyżej kilometra. Maszynista może tylko włączyć hamowanie, patrzeć co się dzieje i modlić się o to, żeby skutki były jak najmniejsze - wyjaśnił.
Ze statystyk wynika, że do kolejnej tragedii na przejeździe dojdzie w sobotę o godzinie 14.21.
Patronem akcji "Bezpieczny przejazd - zatrzymaj się i żyj!” jest Polskie Radio. Posłuchaj relacji Aleksandra Pszoniaka.
tj