Departament Stanu umożliwił grupie 10 dziennikarzy z Europy i Azji odwiedzenie elektrowni w Wirginii, która w 2011 roku przetrwała silne trzęsienie ziemi. Elektrownia, która powstała ponad 30 lat temu nosi imię Anna. Droga do niej wije się zygzakiem i oplata m.in. jezioro, które powstało, by chłodzić budynek.
Każda osoba wchodząca do wnętrza elektrowni jest dokładnie kontrolowana przez uzbrojonych w długą broń strażników. Tylko jedna osoba z ekipy dziennikarzy dostała zgodę na nagrywanie dźwięków wewnątrz elektrowni. – Nie próbujcie nas oszukać. Zostawcie sprzęt w autobusie, bo i tak jedyny dźwięk w elektrowni przypomina szum oceanu – mówi jeden z amerykańskich strażników.
- Wnętrze elektrowni jest bardzo gorące, a dobiegające z niego dźwięki kojarzą się bardziej z fabryką silników. Większość czynności jest zautomatyzowanych, więc nie można w niej spotkać zbyt wielu pracowników - opowiada wysłannik Polskiego Radia do Stanów Zjednoczonych Tomasz Majka.
Jakie jeszcze wrażenia z wizyty w elektrowni atomowej miał wysłannik Polskiego Radia Tomasz Majka? Posłuchaj całej relacji!
sm