Przez całą sobotę i niedzielę na antenie radiowej Jedynki spotykamy się z Anitą Lipnicką. O swojej karierze piosenkarka opowiada Zbigniewowi Zeglerowi.
Anita Lipnicka przyznała, z muzyką związała się już w dzieciństwie. Na zdjęciach z tamtego okresu często występuje z mikrofonem. Jak stwierdziła, wydawało jej się, że to magiczny przedmiot. - Bierzesz go do ręki i nagle jesteś słyszalny - powiedziała piosenkarka. Później, bo jako nastolatka, śpiewała ze swoim rockowym zespołem "Certyfikado". - Byłam ostrzyżona na łyso, nosiłam czarne glany, śpiewałam ciężkie piosenki - przyznała Lipnicka.
Przełom nastąpił po jednym z koncertów w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie "Certyfikado" był supportem przed zespołem "Wilki". Anitę Lipnicką zauważył dziennikarz Radia Łódź. Miał powiedzieć, że dobrze śpiewa, tylko ma dziwny zespół. - Obraziłam się. Długo nie odbierałam od niego telefonów - przyznała Lipnicka. Tym dziennikarzem był Maciej Pilarczyk, który do dziś jest menadżerem zespołu Myslovitz. Poznał Lipnicką z muzykami zespołu Varius Manx, którzy mieli na swoim koncie dwie instrumentalne płyty.
Lipnicka i Varius Manx nagrali na początek trzy piosenki. - Szybko zrozumieliśmy, że mój głos pomaga ich muzyce - powiedziała piosenkarka. Ona sama poczuła też, że ma do czynienia z zawodowymi muzykami. Ich pierwsza płyta pt. "Emu" okazała się wielkim sukcesem. - Z nikomu nieznanej dziewczyny, która chodzi do liceum, stałam się najbardziej znaną postacią w moim mieście. Nie mogłam przejść przez ulicę, żeby nie być zaczepioną - powiedziała Lipnicka.