Zdaniem dyplomaty, nowa ekipa rządząca na Ukrainie doszła do władzy w sposób niekonstytucyjny. Ambasador Rosji w Polsce uważa, że jeśli Ukraińcy byli niezadowoleni z władzy Wiktora Janukowycza to powinni wyrazić swój sprzeciw w trakcie wyborów. - Wszyscy ludzie muszą mieć możliwość wyrażenia swojego zdania - powiedział.
Jego zdaniem, w wyniku "przewrotu" został stworzony rząd przez "zwycięzców z Majdanu". - Arsenij Jaceniuk, człowiek który uważa się za premiera Ukrainy został wyniesiony do władzy przez oddziały prawicowych radykałów, które cały czas kontrolują sytuację. Jest oczywiste, że ludność ze wschodu i południa Ukrainy nie poczuła się przez ten rząd reprezentowana - dodał.
Dyplomatę dziwi, że nowy rząd nie próbuje wyjaśnić, kto odpowiada za starcia z milicją, w wyniku których prawie 100 osób zostało zabitych. Ambasador nie ma wątpliwości, że winę ponosi Majdan. - Tu inicjatorem był Majdan, bojownicy Prawego Sektora ruszyli na reprezentantów prawa i porządku, którzy strzegli sytuacji w Kijowie. Strzelali! Większość tych, którzy zginęli z Berkutu zginęli od kul – przekonywał gość radiowej Jedynki. Jego zdaniem, w trakcie dochodzenia należałoby wyjaśnić kto strzelał, do kogo, ile dokładnie ludzi zginęło, ilu było rannych? - Ale o tym rozmowy jakoś nie ma. To pani nie dziwi? - pytał Zuzannę Dąbrowską.
Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny portalu PolskieRadio.pl >>>
Aleksandr Aleksiejew odpierał też zarzuty, że Rosja, wkraczając na Krym, złamała międzynarodowe umowy. Dał do zrozumienia, że rosyjskie wojska są mile widziane na tym półwyspie. - Bez jednego wystrzału na stronę krymskich władz przeszło 90 procent ukraińskich dowódców. Rzecz w tym, że Krymczanie skrajnie przestraszeni chcą zabezpieczenia swojego losu - oświadczył.
Mówił też, że działania Rosji na Krymie mają wyłącznie "cel humanitarny”. - Popatrzymy, co robiły inne państwa. W Jugosławii w 1999 roku w rezultacie bombardowań kraju zginęło 6 tysięcy ludzi. Libia, Irak… Nie możemy przyjmować lekcji moralności od ludzi, rządów, które uczestniczyły we wszystkich tych operacjach - powiedział rosyjski ambasador. Jego zdaniem Rosja nie naruszyła prawa międzynarodowego. - Uprzedziliśmy to, co będzie, jeśli zacznie dochodzić do aktów przemocy i będzie się uszczuplać prawa rosyjskojęzycznej ludności - mówił w radiowej Jedynce Aleksandr Aleksiejew.
>>>Zapis całej rozmowy
Podobnie jak władze na Kremlu, Aleksandr Aleksiejew utrzymuje, że Wiktor Janukowycz nadal jest prezydentem Ukrainy. Według niego, Janukowycz wyjechał z Ukrainy, bo zarówno życie jego, jak i jego rodziny było zagrożone. - W tej sytuacji kraj znajduje się pod kontrolą prawicowych radykałów, którzy nie tylko nie ukrywają swego nastawienia do ludności rosyjskojęzycznej, ale wysuwają terytorialne pretensje do Rosji i także do Polski, choć o tym u was mało kto mówi. Rosja ogłasza więc, że gotowa jest użyć siły dla obrony praw człowieka. W czym widzi pani naruszenie prawa międzynarodowego? – pytał dziennikarkę.
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!
"Sygnały dnia" na antenie Jedynki od poniedziałku do soboty między godz. 6.00 a 9.00. Zapraszamy!
(Asop, bk, tj)