Jak mówił w radiowej Jedynce płk Baranowski, dla niego była to przygoda życia, okupiona jednak tragiczną śmiercią wielu przyjaciół. - Zawierała także momenty nieoczekiwane: wszyscy sądziliśmy, że 1 sierpnia zgłaszamy się na koncentrację, dostajemy broń i idziemy na walkę. Okazało się, że broni jest mało, co czwarty dostał karabin, każdy dostał granat produkcji konspiracyjnej - tzw. "filipinkę" - wspominał powstaniec zaznaczając, że przewaga przeciwnika była miażdżąca.
Wyjątkowe spoty z okazji 73. rocznicy Powstania Warszawskiego
Edmund Baranowski wspominał, że on i jego koledzy sądzili, że powstanie potrwa najwyżej 3 dni. - Poza tym było też stanowisko Anglików, którzy nie pozwalali na dokonywanie zrzutów z samolotów. Dopiero w nocy z 4 na 5 sierpnia, cztery "niezdyscyplinowane" załogi polskie zlekceważyły zakaz angielski i dotarły nad Warszawę. Gdyby nie ten zrzut, bylibyśmy praktycznie nieuzbrojeni. A tak otrzymaliśmy broń przeciwpancerną - słynne "piaty", broń maszynową, ciężkie granaty. Mogliśmy przetrwać uderzenie niemieckie, odeprzeć je i wytrwać na Woli prawie tydzień - mówił weteran.
Jak wspominał Baranowski, powstańcy byli zmuszeni do walki wręcz, przeciwko borni palnej. - Dowódca powstania był zdania, że trzeba było się uzbroić w łomy, kilofy i inną broń ręczną, żeby rozpocząć walkę z Niemcami, co było absurdalne - mówił "Jur".
Zapraszamy do wysłuchania zapisu całej rozmowy z powstańcem Warszawy.
***
Tytuł audycji: Sygnały dnia
Prowadzi: Piotr Gociek
Gość: płk Edmund "Jur" Baranowski (weteran powstania warszawskiego)
Data emisji: 01.08.2017
Godzina emisji: 8.42
dad/mg
Zapis rozmowy