NIK w raporcie pokontrolnym zakwestionował legalność i gospodarność wydania 5,8 mln zł, które przeznaczono na dofinansowanie ubiegłorocznego koncertu Madonny. W ocenie Izby, minister sportu miała prawo kierować do ministra finansów wnioski o uruchomienie kolejnych transz środków z rezerwy celowej także po zakończeniu Euro 2012, ale jedynie na zadania związane z mistrzostwami.
- Będziemy odnosić się do zarzutów NIK, bo są one, w moim przekonaniu, w wielu miejscach zupełnie kuriozalne. Jeśli NIK pisze w swojej wypowiedzi, że taki koncert jak koncert Madonny nie miał wartości promocyjnych, że nie trzeba było promować Stadionu Narodowego, bo wypromował się na Euro, że nie powinniśmy płacić podwykonawcom, to we mnie coś głęboko się burzy, gdy czytam tego typu rzeczy. Natomiast moje w tej chwili zastrzeżenia, które będę zgłaszała, nie mają już mocy prawnej, to będzie tylko zaznaczenie naszego stanowiska. Droga formalna już się zakończyła - powiedziała w Jedynce Joanna Mucha, minister sportu.
>>>Tekst całej rozmowy
Jej zdaniem zarzuty stawiane w raporcie Najwyższej Izby Kontroli nie są zgodne ze zdrowym rozsądkiem i przypominają raczej "burzę w szklance wody". - Gdybyśmy założyli, że są to zarzuty, które są formułowane w sposób serio, to mamy do czynienia z dwoma sytuacjami: albo NIK mówi, że po Euro nic się już nie powinno dziać na Stadionie Narodowym albo mówi, że OK, mogło się dziać, ale trzeba było zmienić nazwę tej rezerwy. Tylko że to dotyczy tylko nazwy tej rezerwy, bo opis tej rezerwy nie zmieniłby się w ani jednym słowie. Jeśli przyjąć to serio i serio potraktować te zarzuty, to kruszymy kopie o to, że w nazwie użyto skrótu myślowego, a nie pełnej formuły - podkresliła.
W rozmowie z Krzysztofem Grzesiowskim skomentowała także sposoby zarabiania na polskich stadionach, upadki biur podróży oraz pokrywaniu kosztów sprowadzania turystów do kraju.
"Sygnały dnia" na antenie Jedynki od poniedziałku do soboty między godz. 6.00 a 9.00. Zapraszamy!