Zobacz specjalny serwis poświęcony katastrofie smoleńskiej >>>
Kolejne starcie zespołów badających katastrofę smoleńską. Maciej Lasek oskarżył grupę parlamentarzystów pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza o "niebywałą manipulację". Poseł PiS w odpowiedzi zarzuca Laskowi kłamstwo. Macierewicz mówił w Jedynce, że nie ma żadnego dowodu na to, że samolot uderzył w brzozę. - Tupolew przeleciał ponad brzozą. Awaria silników, która jest odzwierciedlona w skrzynce parametrów lotu zaczęła się mniej więcej 50 metrów przed miejscem, gdzie rosła brzoza, a szczątki rozpadu samolotu leżą też kilkanaście metrów przed miejscem, gdzie stała brzoza. Wszystkie obiektywne dane wskazują na to, że doszło do eksplozji - zaznaczył polityk Prawa i Sprawiedliwości.
Gość radiowej Jedynki podkreślił, że wbrew słowom Macieja Laska, raport Jerzego Millera także nie zawiera żadnych dowodów na to, że tupolew zahaczył o brzozę. - Nie ma ani jednego w tej materii dowodu, dlatego pan Lasek boi się debaty z naszymi naukowcami. On nie jest w stanie tego dowodu pokazać. Żaden z ekspertów pana Laska nie był na miejscu katastrofy smoleńskiej. Według pana Laska badanie szczątków tupolewa było nieistotne. To jest po prostu kłamca - mówił w audycji "Z kraju i ze świata” Antoni Macierewicz.
10 kwietnia 2010 roku o godz. 8.41 pod Smoleńskiem rozbił się samolot Tu-154M, którym polska delegacja udawała się do Katynia na uroczystości związane z 70. rocznicą zamordowania tam polskich oficerów przez radzieckie NKWD. W katastrofie, do której doszło w pobliżu lotniska Smoleńsk-Północny zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka Maria.
Rozmawiała Kamila Terpiał-Szubartowicz.
(aj)